W ciągu ostatnich tygodni polski system energetyczny znalazł się na krawędzi. Ceny prądu odnotowały najwyższe poziomy w historii. Zdaniem ekspertów problemem jest między innymi trudno dostępny węgiel. Jego ceny na zagranicznych rynkach sięgają 400 dol. za tonę.
Przed tygodniem na Towarowej Giełdzie Energii ceny prądu osiągnęły w ostatnich dniach rekordowe wartości. W czwartek cena z opcją dostawy na rok 2023 przekroczyła poziom 1500 zł za MWh (megawatogodzinę). Czy znaczące podwyżki cen prądu są przesądzone?
Dotychczasowe dane dotyczące cen Prądu nie pozwalają na optymizm - zwłaszcza jeśli chodzi o koszty energii elektrycznej, które Polacy będą musieli ponieść w przyszłym roku. Jak zauważa Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, opierając się na wyliczeniach z maja, wzrost kosztów wynikający z cen energii na rynku hurtowym wyniósł co najmniej 50 proc.
- Nie potrafię jednak powiedzieć, jakie będą ceny energii na rynku hurtowym w pozostałej części roku, a tym samym czy ich wzrost spowoduje wzrost taryfy do poziomu np. 80 proc. Te analizy są jednak prowadzone przy założeniu braku jakiejkolwiek interwencji na rynku - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
W przyszłym roku spodziewamy się co najmniej kilkudziesięcioprocentowych podwyżek cen energii elektrycznej w zatwierdzanych taryfach. Ale trudno dziś przesądzić, jaki rząd wielkości będziemy ostatecznie mogli uznać za uzasadniony
- stwierdził ekspert.
Zaznaczył, że wzrost cen może zostać zahamowany, jeśli np. odbiorcy przemysłowi znacząco zmniejszą zapotrzebowanie na energię. Pytany o rekomendacje, dodał wprost: - Co bardzo istotne - odbiorcy powinni zacząć oszczędzać energię.
Rafał Gawin wyjaśnił też, co może zrobić rząd. - Można regulować rynek, np. poprzez ustalanie cen maksymalnych na rynku energii, czemu jestem przeciwny, ponieważ stwarza to ryzyko dotowania odbiorców w innych krajach Europy, w sytuacji eksportu energii, która wtedy byłaby u nas tańsza. Innym rozwiązaniem może być interwencja na poziomie rachunków klientów końcowych. Mogłyby to być instrumenty znane z tarczy antyinflacyjnej, w formie ulg podatkowych czy dopłat - powiedział w rozmowie z "DGP".
Dodał jednak, że nie jest to rozwiązanie idealne, ale może być konieczne. - Z punktu widzenia regulatora, z pewnością żadna interwencja w rynek nie jest dobra. Jednak z uwagi na nadzwyczajne okoliczności, spowodowane przez trwającą od miesięcy wojnę, widzę uzasadnienie dla interwencji - powiedział.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl