BIK podał nowe dane o wnioskach na kredyt hipoteczny. "Tak źle nie było od początku zbierania danych"

Wysokie stopy procentowe, wyraźnie droższe mieszkania i mniejsza zdolność kredytowa. Można się było spodziewać, że kredyty hipoteczne staną się mniej popularne, ale teraz mamy już porządne tąpnięcie w popycie. Tak wynika z lipcowych danych BIK. - Odbicia od dna na razie nie widać na horyzoncie - mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura.

Dopiero co Biuro Informacji Kredytowej pokazywało dane za czerwiec. Banki i SKOK-i sprzedały wtedy aż o ponad 55 proc. kredytów hipotecznych mniej niż rok wcześniej. Ich wartość spadła także o ponad połowę.

Kredyty hipoteczne z tąpnięciem. Chętnych o prawie 70 proc. mniej

Teraz poznaliśmy wstępne dane za lipiec - na razie obejmują wnioski o kredyty, na informacje o już udzielonych trzeba będzie jeszcze parę tygodni poczekać (BIK publikuje te ostateczne miesięczne dane nieco później). Niemniej już teraz widać, że w lipcu skala tąpnięcia w sprzedaży hipotek była zapewne jeszcze głębsza. W ubiegłym miesiącu potencjalnych kredytobiorców było o 67,8 proc. mniej niż przed rokiem. Takich wniosków banki odnotowały 14,11 tys., podczas gdy rok temu było ich 43,76 tys. W porównaniu z czerwcem tego roku, czyli w ciągu miesiąca, spadek chętnych wyniósł blisko 28 proc.

Warto tutaj oczywiście pamiętać, że chodzi o wnioski. To, że są składane, nie oznacza, że kredyty zostaną udzielone. Zdarza się, że klienci składają wnioski do więcej niż jednego banku, że rezygnują, są też sytuacje, gdy banki takich wniosków nie akceptują pozytywnie. W tym zestawieniu BIK porównuje dane porównywalne - wnioski do wniosków.

Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, o mniejszej o blisko 70 proc. liczbie wnioskujących o kredyt hipoteczny mówi tak:

Jest ona na najniższym poziomie od stycznia 2007 r., czyli od 15 lat, odkąd BIK analizuje liczbę wnioskodawców. Tak źle nie było jeszcze od początku zbierania tych danych przez BIK. Trzeba pamiętać, że liczba osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy regularnie spadała już od kwietnia 2021 r., czyli jeszcze przed rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Podwyżki tylko ten negatywny proces pogłębiły.

Ekspert dodaje, że jeszcze do lutego tego roku efekt spadku liczby wnioskodawców "przykrywała" nieco wciąż rosnąca jeszcze średnia wartość kredytu, o jaki klienci banków i SKOK-ów się starali. Później jednak i ona zaczęła spadać. - Może to świadczyć o tym, że kredytobiorcy starają się pozyskać finansowanie na tańsze (mniejsze) nieruchomości - mówi Rogowski.

BIK: średnia wartość kredytu też spada

Owa średnia wartość wnioskowanego kredytu wyniosła w lipcu 339,8 tys. zł. W ujęciu rocznym spadła o 1,7 proc. Wydaje się, że to nie jest dużo, jednak trzeba pamiętać, że w ciągu tego roku mieszkania mocno podrożały. Dopiero w ostatnich tygodniach zaczęły się pojawiać sygnały spadku cen, jednak na razie te spadki widoczne są w ujęciu miesięcznym lub kwartalnym, a nie w porównaniu do ubiegłego roku. Możliwe zatem jest, że Polacy zaczęli szukać mniejszych, czyli tańszych mieszkań, bo na kredyt na większe i droższe nie mieli już szans. W stosunku do czerwca 2022 r. średnia wartość wnioskowanego kredytu spadła o 0,3 proc.

Na rynku kredytowym nałożyło się kilka czynników. Po pierwsze, przyspieszenie wzrostu cen mieszkań, obserwowane na długo przed początkiem cyklu podwyżek stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej najpierw przez pięć lat (od 2015 r.) utrzymywała te stopy na rekordowo niskim poziomie - główna zatrzymała się w tym czasie na 1,5 proc. (co zresztą napędzało wtedy ruch w kredytach). Po wybuchu pandemii koronawirusa, walcząc z osłabieniem gospodarczym, RPP stopy ścięła jeszcze mocniej, do niemal zera - 0,1 proc. I na tym poziomie zostawiła na blisko 1,5 roku. Kiedy inflacja się rozszalała, Rada zaczęła stopy podnosić. Od października zeszłego roku szły w górę miesiąc w miesiąc, by w lipcu sięgnąć poziomu 6,5 proc. Zatem najpierw mieliśmy mocno drożejące mieszkania, co już mogło część klientów zniechęcić do zakupu na kredyt. Później wzrosły raty kredytów, co także miało efekt odstraszający i utrudniający - bo wyższe stopy obniżają też zdolność kredytową. A do tego w kwietniu w życie weszły nowe zalecenia KNF, zgodnie z którymi do wyliczania zdolności kredytowej banki mają przyjmować surowsze kryteria.

Zobacz wideo Na co Polacy wydają najwięcej pieniędzy? Czy ceny zaczynają spadać? Pytamy ekspertkę

BIK wylicza jeszcze swój Indeks Popytu na Kredyty Mieszkaniowe - to po prostu łączna wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe, która jest oczywiście pochodną liczby wniosków, czyli potencjalnych kredytobiorców i tego, ile chcieliby na zakup nieruchomości od banków pożyczyć. Owa wartość zapytań spadła w lipcu o 66,8 proc. rok do roku - to znaczy, że w ubiegłym miesiącu banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na łączną kwotę niższą o 66,8 proc. niż w lipcu 2021 roku.

Obecny, lipcowy odczyt Indeksu jest już kolejnym potwierdzeniem bardzo dużego schłodzenia, a wręcz zamrożenia popytu na kredyty mieszkaniowe. Wartość Indeksu jest ponownie najniższa w historii pomiaru, czyli od stycznia 2008 r., a więc od 14 lat

- zauważa prof. Waldemar Rogowski.

Popyt pogłębił jeszcze bardziej spadki - osiągnął już najniższy poziom, a odbicia od dna na razie nie widać na horyzoncie.

Biuro Informacji Kredytowej nie spodziewa się, że w najbliższym czasie sytuacja się zmieni. W ubiegłym tygodniu przekazało prognozę, zgodnie z którą w całym tym roku wartość udzielonych (czyli już przyznanych, nie mówimy tutaj zapytaniach, czyli potencjalnych kredytach) kredytów spadnie o 40 proc.

Dla tych, którzy kredyt hipoteczny już zaciągnęli (i którym miesięczne raty przy wyższych stopach mocno wzrosły), tematem numer jeden są teraz ustawowe wakacje kredytowe, które pod koniec lipca weszły w życie. 

Więcej o: