O 72,9 proc. spadła w sierpniu rok do roku wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe - wynika z najnowszego odczytu BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe przygotowanego przez Biuro Informacji Kredytowej. Oznacza to, że w sierpniu br., w przeliczeniu na dzień roboczy, banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę niższą o 72,9 proc. w porównaniu do sierpnia 2021 r.
W liczbach i kwotach sytuacja wygląda naprawdę fatalnie. W sierpniu o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 12,39 tys. potencjalnych kredytobiorców. To oznacza spadek rok do roku aż o blisko 71 proc. - w sierpniu 2021 r. o kredyt wnioskowało bowiem ponad 42,5 tys. osób.
Najnowsze dane są też jeszcze gorsze od tych podanych przez BIK za lipiec - wówczas o kredyt wnioskowało ponad 14,1 tys. osób (co już było wynikiem najgorszym w historii odczytów Biura Informacji Kredytowej, tj. od początku 2007 r.).
Średnia wartość wnioskowanego kredytu mieszkaniowego w sierpniu br. wyniosła 336,66 tys. zł i była niższa o 2,8 proc. niż rok temu oraz o 0,9 proc. niższa niż w lipcu br.
Wysokie stopy procentowe, zaostrzenie wymogów regulacyjnych oraz obawy przed skutkami spowolnienia gospodarczego, a nawet możliwej recesji, praktycznie zamroziły popyt na kredyty mieszkaniowe. Nic nie wskazuje na to, aby popyt osiągnął już najniższy poziom, nadal nie widać na horyzoncie żadnych oznak odbicia od dna. W przypadku dalszych podwyżek stóp procentowych, popyt na kredyty mieszkaniowe zostanie ograniczony jeszcze bardziej
- mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK. Jak dodaje, liczba osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy regularnie spada już od kwietnia 2021 r., czyli od czasu sprzed rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych.
Do marca br. negatywny spadek liczby wnioskodawców był mitygowany rosnącą średnią wartością wnioskowanego kredytu. Lecz już od pięciu miesięcy spada co miesiąc również średnia kwota wnioskowanego kredytu, co może świadczyć, że kredytobiorcy posiadają coraz niższą zdolność kredytową
- wyjaśnia Rogowski.
Na spadającą zdolność kredytową Polaków oraz wynikający z nich mniejszy popyt na kredyty mieszkaniowe wpływ mają nie tylko podwyżki stóp przez RPP (od października 2021 r. z 0,10 proc. do 6,50 proc., w środę 7 września prawdopodobna jest kolejna podwyżka). Bardzo ważnym czynnikiem dla popytu na kredyt hipoteczny było także zalecenie ze strony Komisji Nadzoru Finansowego odnośnie do liczenia zdolności kredytowej.
Od kwietnia br. banki muszą liczyć zdolność kredytową przy założeniu, że oprocentowanie kredytu wzrośnie jeszcze o 5 punktów procentowych wobec aktualnego (czyli przy obecnej stopie WIBOR 3M na poziomie ponad 7 proc. potencjalny kredytobiorca musi jeszcze udowodnić, że dałby radę spłacać kredyt przy WIBOR-ze ponad 12 proc.). Wcześniej było to 2,5 proc., więc zmiana ta uderzyła w zdolność kredytową wnioskujących.
Ta rekomendacja przyszła w momencie, gdy rynek był już w trakcie mocnego schładzania w efekcie podwyżek stóp. Gdy sytuacja na rynku jest taka jak obecnie - mamy mocny spadek sprzedaży kredytów i mieszkań, a ceny nieruchomości przestały rosnąć - to zaostrzenie warunków kredytowania jeszcze ją pogarsza
- mówił niedawno w rozmowie z Gazeta.pl Wojciech Matysiak, szef zespołu analiz nieruchomości PKO Banku Polskiego. Zarówno on, jak i Waldemar Rogowski z BIK, nie widzą szans na polepszenie sytuacji na rynku kredytów mieszkaniowych.
Można powiedzieć, że banki starają się, żeby zdolność była i kredytów udzielać jak najwięcej. Ale warunki na rynku są naprawdę bardzo trudne i nie sądzę, aby sytuacja się szybko poprawiła. Jest na to szansa, dopiero gdy zaczną być obniżane stopy procentowe
- mówił Matysiak.