W zeszłym tygodniu media obiegły zdjęcia, które miały być dowodem na to, że jeśli tylko samorządy chcą włączyć się w dystrybucję węgla, to mogą. Jacek Sasin, minister aktywów państwowych i prezydent Otwocka Jarosław Margielski zorganizowali konferencję na tle pokaźnych hałd poszukiwanego przez Polaków opału.
- Dysponując narzędziami, jakimi są spółki komunalne, różnego rodzaju przedsiębiorstwa mają możliwość ten węgiel kupować bezpośrednio u importera i sprzedawać go z dużo mniejszym narzutem. Właściwie po kosztach przywiezienia, zakupu oraz przywiezienia do miejsca docelowego - wskazał Jacek Sasin. Wicepremier dodał, że cieszy, iż coraz więcej samorządów odpowiada na jego apel. "Dziękuję tym samorządowcom" - podkreślił.
W sprawie wypowiedział się też Jarosław Kaczyński. I nie była to wypowiedź łagodna. Szef PiS stwierdził, że samorządy, poza szerokimi uprawnieniami, mają też obowiązki, a "to jest obowiązek o charakterze elementarnym". Przestrzegł też, że jeśli samorządowcy będą nakaz łamać, to z jednej strony jest odpowiedzialność polityczna przed wyborcami. A z drugiej strony są metody prawne, by wyciągnąć konsekwencje - mówił w Polskim Radiu.
Dzięki informacjom, które przekazała Aleksandra Czajkowska z Biura Prasowego Urzędu Miasta Otwocka, wiemy, ile węgla zaoferuje mieszkańcom miejska spółka. - Obecnie (12 października br.) na składzie znajduje się ok. 110 ton węgla. Kolejna partia - ok. 200 ton - jest w drodze - wyjaśniła.
Władze Otwocka potwierdzają, że zainteresowanie towarem jest. - Węgiel jest na bieżąco sprzedawany mieszkańcom, którzy kupili już w sumie ponad 50 ton. Ponadto do tego trzeba doliczyć węgiel sprzedany i dostarczony do gminy Sobienie-Jeziory (38,92 tony węgla), w ramach podpisanego porozumienia z Miastem Otwock - wylicza przedstawicielka biura prasowego.
Władze miasta podkreślają, że podobne porozumienie umożliwiające zakup węgla w punkcie sprzedaży PSZOK Otwock, zostało także podpisane z gminami: Osieck, Kołbiel i Celestynów. Mieszkańcy tych gmin mogą już też kupić węgiel na składzie w Otwocku.
Znamy też ceny węgla oferowanego przez miejski skład. - Tona węgla klasy orzech kosztuje 2900 zł brutto, a tona węgla tzw. ekogroszek kosztuje 2950 zł brutto - wylicza Aleksandra Czajkowska. Dodaje, że mieszkańcy mogą też skorzystać z transportu węgla do gospodarstwa domowego, koszt 49 zł brutto.
O to jak sprawę węgla widzi druga strona, spytaliśmy lokalnych działaczy. Obawiają się, że cena oferowana przez samorząd nie pokrywa wszystkich kosztów.
- Na prywatnym składzie w Otwocku polski węgiel, dobrej jakości jest w cenie od 3150 do 3400 zł. Samorząd sprzedaje po 2950 zł plus ok. 50 zł koszt transportu. W tej różnicy jest chyba niewielka kwota zysku przedsiębiorcy. A koszt transportu? Tę różnicę musi pokryć samorząd. Czy rząd to zrekompensuje? Czy wszystkim, czy tylko "swoim"?
- pyta w rozmowie z Gazeta.pl Jolanta Koczorowska, radna powiatu otwockiego (klub PO). - Gdyby rząd wziął na siebie koszty transportu, to przedsiębiorcy prowadzący składy węgla utrzymaliby miejsca pracy, a ceny węgła byłyby w miarę jednakowe dla wszystkich regionów - tłumaczy.
Radni PO odbyli krótką wizytę w działających w Otwocku punktach sprzedaży węgla - zarówno tym komunalnym, jak i prywatnym.
- Różnica w cenie to ok. 150 zł-250 zł. Ale naszym zdaniem jakość polskiego węgla dostępnego w prywatnym składzie jest nieporównywalnie lepsza
- mówią działacze.
- Nigdzie nie ma jednak kolejki chętnych
- dodają.
W sprawie wypowiedzieli się też mieszkańcy miasta i okolic. - Dobrze, że mogłam kupić węgiel o te 200 zł taniej niż na innym składzie. Ale miało być inaczej. Najpierw węgiel miał być po 1000 zł, potem po 2000 zł, a wyszło, jak widać - mówi jeden z mieszkańców miasta.
- A dlaczego limit dla mieszkańców Otwocka wynosi tylko 2 tony, skoro prezydent oferuje węgiel mieszkańcom innych gmin. A płaci z naszego budżetu - pyta inny.
O sprawę "państwowego" węgla pytamy przedsiębiorcę specjalizującego się w handlu węglem, który działa w regionie. - Wydaje mi się, że ta akcja z panem Sasinem to był taki pokaz. Żeby pokazać, że się coś robi - stwierdził.
Pytany o zainteresowanie surowcem załamuje ręce. - Ten rok jest zupełnie inny. Węgiel zazwyczaj był już kupowany od czerwca. W tym roku zainteresowanie jest dużo mniejsze. Jeśli już ktoś kupuje, to zamiast czterech ton, kupuje dwie - mówi.
Przyznaje też, że w jego ocenie wielu Polaków czeka na wypłacenie dodatku energetycznego. 3000 zł, które przysługuje osobom ogrzewającym się węglem, w wielu przypadkach do zainteresowanych jeszcze nie trafiło. - Ludzie czekają, aż przyjdą te 3000, ludzie czekają, aż zrobi się zimno. Podejrzewam, że niektórzy planują dogrzewać się czymś innym. Na przykład meblami. Zresztą nie tylko nimi, ludzie palą już nawet owies. Niektóre piece są do tego przystosowane - mówi.
Pojawienie się nowego "sklepu" z węglem wywołało mieszane reakcje. Niektórzy samorządowcy boją się, że wciąganie ich w handel istotnym dla milionów Polaków paliwem ma drugie dno.
- Nie ulega wątpliwości, że sprawa zaopatrzenia w węgiel stała się wielkim problemem rządzących, zatem przerzucenie odpowiedzialności na samorządy jest próbą odwrócenia uwagi od tego, kto zawinił. A przecież, nie przygotowano na czas nie tylko odpowiedniej wielkości importu, ale, może przede wszystkim, systemu dystrybucji - mówi.
Jacek Czarnowski, radny powiatu otwockiego (PO) przyznaje, że akcja, w której uczestniczył minister Jacek Sasin wyglądała trochę jak ustawka, pokazówka.
- Nie kwestionujemy prawa samorządów do podejmowania suwerennych decyzji w sprawie form i środków pomocy dla mieszkańców. Oburzające jest jednak to, że sytuacja stała się pretekstem do dzielenia samorządów i ataków na te, które rząd uważa za "nie swoje"
- ocenia.
Zdaniem radnego nie można też mierzyć wszystkich władz lokalnych jedną miarką. - Samorządy są w bardzo różnej sytuacji: są daleko lub blisko od portów, mają mało lub dużo mieszkańców w tym tych, którzy korzystają z węgla, mają na swoim terenie składy węgla lub nie, mają spółki komunalne lub nie, mają dobrą sytuację finansową lub fatalną. To wszystko powoduje, że brak włączenia się w akcję dystrybucji węgla nie powinien być oceniany negatywnie. Uważamy, że zrobienie z decyzji prezydenta Otwocka wydarzenia propagandowego jest szkodliwe - stwierdził.
Radnych z Otwocka nie przekonują deklaracje, które złożył premier Mateusz Morawiecki. W zeszłym tygodniu zwrócił się on do samorządów, by pomogły dystrybuować węgiel. "To nie kwestia dobrej woli czy wzajemnej sympatii, ale obowiązku - obowiązku władzy publicznej. Wspólnie odpowiadamy za bezpieczeństwo energetyczne każdego obywatela" - pisze premier Mateusz Morawiecki w apelu do samorządów. Zwraca się o pomoc m.in. w dystrybucji węgla - pisał w mediach społecznościowych. I przekonywał, że akcja węglowej pomocy nie będzie miała barw partyjnych. "Schowajmy legitymacje partyjne do szuflady, zamknijmy je i bez względu na to, co nas różni" - dodał.
Nie wszyscy są jednak przekonani do dobrych intencji. - Wydaje się, że pomoc finansowa dla "swoich" samorządów jest tu najważniejsza. Gdy węgla będzie brakować, będą też z pewnością miały ułatwienia w dostępie do węgla. Współpraca rządu z samorządami jest oparta na całkowitym braku transparentności i znanych wszystkim zasad i reguł - obawia się Jolanta Koczorowska.
Po co to wszystko? Odpowiedź znaleźć można w wypowiedziach członków rządu. - Rafał Trzaskowski zamiast zająć się tym, co dzieje się w Warszawie, zająć się swoim samorządem, zajmował się Campusem Polska. Ja nie rozumiem tego, dlaczego? - mówiła na antenie Polskiego Radia wiceminister rozwoju i technologii - Olga Semeniuk zachęcała samorządy do współpracy z rządem przy kryzysie energetycznym.
Podała też przykłady godne - jej zdaniem - naśladowania. Na przykład prezydent Stalowej Woli, Lucjusz Nadbereżny, czy prezydent Otwocka są w stanie przystąpić do współpracy. Ja chciałabym z tego miejsca serdecznie podziękować tym samorządowcom, którzy powyżej jakichkolwiek relacji politycznych potrafią skupić się na tym, aby to dobro było pokazywane codziennie - stwierdziła.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl