Tegoroczną nagrodę Nobla z ekonomii (a dokładnie Nagrodę Banku Szwecji w dziedzinie nauk ekonomicznych) przyznano trzem amerykańskim ekonomistom zajmującym się badaniem bankowości i przyczyn kryzysów gospodarczych. Podzielą się nią Ben Bernanke, Douglas Diamond i Philip Dybvig. Co ciekawe, pierwszy z wymienionych laureatów swoje doświadczenie z pracy naukowej mógł wykorzystać w praktyce - Ben Bernanke był prezesem Fed w czasie kryzysu finansowego lat 2007-2009.
Nagrodzeni opisywali m.in. rolę banków w gospodarce, działających jako pośrednicy, z jednej strony przyjmujący depozyty od tych, którzy chcą odkładać pieniądze i oszczędzać, a z drugiej udzielających pożyczek na dłuższe terminy. Jednocześnie połączenie tych dwóch ról sprawia, że banki są wrażliwe na pogłoski dotyczące ich niewypłacalności i narażone na tzw. run na banki (z ang. run, czyli biec). To zjawisko występuje wtedy, gdy wielu oszczędzających jednocześnie postanawia wypłacić swoje pieniądze - bank w ten sposób może naprawdę upaść, nawet jeśli wcześniej to ryzyko nie było duże.
- To zjawisko może doprowadzić do niewypłacalności pojedynczych banków, dużych banków, a nawet całego sektora finansowego i być jednym z powodów powstawania kryzysów finansowych, które później przenoszą się na sferę realną gospodarki, prowadzą do wzrostu bezrobocia, spadku dochodu narodowego - wyjaśnia dr hab. Michał Brzeziński z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Konsekwencją tych zdarzeń mogą być katastrofy gospodarcze, jakimi są wielkie kryzysu - na przykład z lat 30. ubiegłego wieku czy całkiem niedawny kryzys finansowy z końca pierwszej dekady lat 2000.
- W dużej mierze ta nagroda jest za badania, które służą wyjaśnieniu przyczyn kryzysów finansowych, a więc zjawisk, które mogą negatywnie dotknąć całe społeczeństwa. Z tej perspektywy to nagroda ważna z punktu widzenia polityki gospodarczej - mówi Brzeziński.
Samo wyjaśnienie mechanizmu powstawania kryzysów, ale także proponuje metody zapobiegania najgorszym scenariuszom. Nagrodzeni badacze zajmowali się także tematem regulowania sektora bankowego i podtrzymywania upadających banków przez państwo, co ich zdaniem przeciwdziała wpadnięciu w jeszcze poważniejszy kryzys - taki jak wielki kryzys z lat 30. XX wieku. Według Bernanke, który zajmował się właśnie czasami tamtego kryzysu, incydenty runu na banki były zjawiskiem kluczowym w pogłębianiu i wydłużaniu kryzysu gospodarczego.
- W tym sensie te badania otworzyły całą ścieżkę polityki makroostrożnościowej, stworzyły miejsce dla regulatora. Bernanke i Diamond prowadzili wiele badań nad historią gospodarczą Stanów Zjednoczonych, sięgając wstecz nawet do XIX wieku. Korzystając z tamtych doświadczeń próbowali wyciągnąć wnioski dla współczesności, po to, żeby ryzyko tych negatywnych zjawisk ograniczać. Na pewno były to badania przełomowe wtedy, kiedy powstawały. Później okazały się być wyjątkowo praktyczne z perspektywy współczesności - zauważa Tyrowicz.
Bo jak się okazało, Ben Bernanke miał okazję swoją wiedzę wykorzystać w praktyce. W latach 2006-2014 był prezesem Rezerwy Federalnej, czyli Fed - amerykańskiego banku centralnego. Za jego kadencji wybuchł potężny, globalny kryzys finansowy, za którego początek uznaje się upadek banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku (problemy zaczęły być widoczne już rok wcześniej, choć nie dla szerokiego grona odbiorców). Bernanke stał się jedną z twarzy walki z kryzysem - nie przez wszystkich jego działania są odbierane pozytywnie (szczególnie ratowanie banków przed upadkiem), ale też warto pamiętać, że nagroda Banku Szwecji dotyczy jego badań naukowych, a nie późniejszych działań w Fed.
- Wiem, że to może zabrzmieć absurdalnie, ale udało się uniknąć znacznie głębszego spowolnienia, globalny kryzys finansowy mógł być dużo gorszy, gdyby nie badania nagrodzonych dziś ekonomistów - mówi prof. Tyrowicz. Jak podkreśla, mamy za sobą dekadę zwiększania płynności w sektorze bankowym, po to, by uniknąć kryzysów jak te badane przez tegorocznych noblistów. Banki poddawane są regularnie tzw. stress testom, co ma informować o potencjalnych zagrożeniach dla płynności tego sektora, a regulatorzy mają bieżące dane, potrzebne do odpowiedniego reagowania.
Jeszcze przed ogłoszeniem nagrody Nobla z ekonomii na liście kandydatów do niej pojawiały się nazwiska związane z badaniami łączącymi inne nauki społeczne z ekonomią, w tym na przykład tzw. ekonomią szczęścia. Dr hab. Michał Brzeziński mówił, że tego typu nagroda byłaby czymś nowym. Stało się jednak inaczej. Prof. Joanna Tyrowicz podsumowuje to tak:
- Kilka nobli przyzwyczaiło nas do tego, że Komitet Noblowski skupia się bardziej na teraźniejszości i na wyzwaniach dnia dzisiejszego. W tym roku mamy powrót do dawnego rytmu, czyli zwracania uwagi na to, co daje duży wkład do ekonomii, pozwala przesunąć granice poznania. Może jest to mniej "na bieżąco", a bardziej o nauce - i w tym sensie jest to uważam bardzo cenne i wartościowe.