Przynajmniej jednego rodzaju paliwa nie ma na jednej trzeciej stacji. To w skali kraju, bo lokalnie bywa bardziej dramatycznie. Na przykład w regionie Île-de-France - na jego terenie leży Paryż - we wtorek problem dotyczył aż 44 proc. stacji. Do tych, na których zatankować jeszcze się da, kierowcy czekają w ogromnych kolejkach. A jeśli już uda im się dostać do dystrybutora, muszą liczyć się z mocnym wzrostem cen. Droższe paliwo podbija ceny innych produktów, w tym żywności.
Na stacjach zatankować często nie sposób, mimo że paliwo w kraju jest. Jego dystrybucję mocno utrudnia strajk pracowników rafinerii i składów paliw. Domagają się podwyżek płac, powołując się przede wszystkim na wysoką inflację (we wrześniu 6,2 proc., to już całkiem wyraźny spadek z rekordowych 6,8 proc. w lipcu), ale także na nadzwyczajne zyski koncernu TotalEnergies - choć strajk odbywa się w zakładach nie tylko tej firmy. Protest narasta od dwóch tygodni, obecnie strajkują pracownicy sześciu z siedmiu francuskich rafinerii, w tym największej, niedaleko Hawru.
Negocjacje jak na razie kończą się fiaskiem. ExxonMobil porozumiał się z dwoma związkami zawodowymi co do podwyżek o 6,5 proc. od przyszłego roku, jednak trzeci z nich (najmocniej protestujący CGT) odrzucił to porozumienie, bo chce mocniejszego wzrostu płac. TotalEnergies jak na razie nie udało się osiągnąć żadnego porozumienia ze związkowcami.
W takiej sytuacji rząd sięgnął po rzadko stosowany środek. Strajki we Francji nie są niczym rzadkim i prawo do nich gwarantuje konstytucja, jednak w wyjątkowych sytuacjach władze mają możliwość nakazania powrotu do pracy minimalnej niezbędnej załogi. I to właśnie francuski rząd zrobił. Premierka Elisabeth Borne nakazała powrót do pracy w należącym do Esso-ExxonMobil składzie Gravenchon-Port Jerome. Do strajkujących zostaną wysłani żandarmi i policjanci z informacją o nakazie. Jeśli pracownicy się nie podporządkują, grozi im 10 tys. euro grzywny i kara pozbawienia wolności do pół roku.
Rząd nie wyklucza, że jeśli sytuacja się nie poprawi, także pracownicy innych zakładów, jak skład Totala w Dunkierce, mogą zostać zmuszeni do zakończenia strajku. Jak podaje Reuter, by składy mogły na powrót działać, wystarczy nakazać powrót do pracy 15-20 osobom.
Protest zdarzył się w dość niekorzystnym momencie, nakładając się na nieplanowane prace konserwacyjne. Problemy z dostępnością paliwa na stacjach podbiło też paniczne tankowanie na zapas, do tego jedna z firm prowadziła wcześniej cenową akcję promocyjną, co także napędziło chętnych.
Co gorsza, to może nie być wszystko, a strajk pracowników sektora naftowego może rozlać szerzej na energetykę. Dziś, czyli w czwartek 13 października, ma zacząć się protest pracowników elektrowni jądrowej Gravelines na północy kraju, co ma poskutkować odłączeniem jednego bloku.