Ministerstwo Finansów przekonywało w środę, że w roku 2023 nie przewiduje żadnych nowych wydatków. Resort oznajmił, że wszelkie nowe projekty rządu muszą być wprowadzane "w sposób neutralny dla obciążeń jednostek sektora finansów publicznych".
Jeśli do tego stanowiska dołożyć zarządzenie premiera Mateusza Morawieckiego, który nakazał resortom ścięcie wydatków o 5 proc., można by pomyśleć, że rząd szykuje się na spore oszczędności. Możliwe jednak, że pieniądze wciąż będą wydawane na prawo i lewo. I to w kwocie sięgającej nawet 30 mld zł.
Na tle deklaracji dotyczących "braku przestrzeni na nowe wydatki" zaskakująco brzmią słowa wiceministra finansów Piotra Patkowskiego. Oświadczył on w środę, że zmiana przepisów dotycząca reguły wydatkowej - właśnie procedowana w Sejmie - "da rządowi przestrzeń do dodatkowych wydatków w wysokości około 30 mld zł".
Skąd te pieniądze się wezmą? Nie będą pochodzić z nowego przychodu - np. zwiększonych wpływów podatkowych. Rząd będzie mógł po prostu wydać o 30 mld zł więcej, bo planuje zmienić zasadę tzw. reguły wydatkowej. Mówiąc w największym skrócie, narzuca ona rządowi ograniczenia w wydatkach. Została wprowadzona kilka dekad temu jako bezpiecznik. Nie pozwala bez końca zwiększać ponoszonych nakładów. Wszystko po to, by kraj nie popadł w nadmierne zadłużenie.
Rząd zamierza jednak zmienić regułę tak, by na niektóre cele móc łożyć więcej, poza dotychczasowymi limitami.
Patkowski zapewnia oczywiście, że poluzowana reguła wydatkowa nie pozwoli wydawać pieniędzy na dowolny cel. - Każdy wydatek musi być realizowany tylko na podstawie ustawy przyjętej przez Sejm i Senat. Jeśli będzie taka potrzeba, by te wydatki realizować, to właściwy minister musi przyjść z ustawą i wtedy te środki mogą być wydane.
Po co zatem zmiany w regule wydatkowej? Rząd zapewnia, że to dla dobra Polaków. - Na podstawie tej ustawy minister nie może wydać ani złotówki ponad to, co jest zapisane we właściwych ustawach, niemniej daje nam to potencjalną dodatkową przestrzeń w postaci 1 pkt proc. w relacji do PKB ponad regułę zaplanowaną na 2022 r. - powiedział Piotr Patkowski.
Zaraz jednak dodał, że "powiększenie przestrzeni" oznacza de facto twarde zwiększenie wydatków. - To jest kwota ok. 30 mld zł, którą przeznaczamy na tarcze antyinflacyjne, osłonę Polaków przed skutkami inflacji i działania związane z sytuacją w Ukrainie - dodał wiceszef ministerstwa finansów.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Podczas obrad sejmowej komisji, która przyjęła przepisy - co warto podkreślić po reasumpcji, pierwsze głosowanie przegrała - dało się słyszeć z krzeseł rządowych znane już argumenty. Poluzowanie reguły wydatkowej jest konieczne z uwagi na wyjątkową sytuację, czyli konieczność wsparcia podmiotów dotkniętych kryzysem energetycznym, emerytów, rencistów. Podobne argumenty padały podczas zaciągania obligacji wartych setki miliardów złotych z tytułu pandemii.
Opozycja obawia się, że powód jest inny. Jej zdaniem PiS szykuje sobie grunt pod przedwyborczą rozrzutność. Bez względu na to, jakie są faktyczne plany stanowisko Ministerstwa Finansów, można traktować jako dwugłos. Z jednej strony resort wyraźnie zapowiada, że nie przewiduje nowych wydatków, ale z drugiej "daje sobie przestrzeń", by wydatki jednak podnieść. O kolejne dziesiątki miliardów złotych.