Polska gospodarka rośnie, jednak jest to wzrost już znacznie niższy. PKB w trzecim kwartale zwiększył się o 3,6 proc. w porównaniu z trzecim kwartałem ubiegłego roku. Główny Urząd Statystyczny podał właśnie drugi, pełniejszy odczyt tego wskaźnika.
Jeszcze w drugim kwartale ten wzrost był na poziomie 5,8 proc. Niewielkie zaskoczenie polega na tym, że dane okazały się minimalnie lepsze od wstępnego, szybkiego szacunku sprzed dwóch tygodni - GUS podawał wtedy, że PKB wzrósł o 3,5 proc. rok do roku. W ujęciu kwartał do kwartału też jest lekko lepiej niż się spodziewano - mamy +1,0 proc. zamiast +0,9 proc.
Nie zmienia to faktu, że polska gospodarka hamuje. Dlaczego? Głównie dlatego, że coraz słabiej wygląda popyt krajowy. Zarówno ten konsumencki - konsumpcja prywatna wzrosła o 0,9 proc. rok do roku - w drugim kwartale ten wzrost był na poziomie 6,4 proc. Jak zauważają analitycy mBanku, "znacząco wzrosły szanse, że za moment zobaczymy recesję w konsumpcji". Gorzej wygląda to też w inwestycjach - rosną o 2 proc. wobec 6,6 proc. wzrostu kwartał wcześniej.
Konsumpcję Polaków osłabia wysoka inflacja. Wprawdzie w danych za listopad widać wreszcie spowolnienie tempa wzrostu cen (pierwsze w tym roku, nie licząc lutego, gdy w życie weszły tarcze antyinflacyjne), jednak w trzecim kwartale nie było ani hamowania, ani płaskowyżu i wzrost jeszcze wciąż przyspieszał. Mieliśmy 15,6 proc. w lipcu, 16,1 proc. w sierpniu i 17,2 proc. we wrześniu. W październiku inflacja wzrosła do 17,9 proc., a w listopadzie według szybkiego, wstępnego szacunku GUS wreszcie spadła - do 17,4 proc., o czym piszemy więcej w poniższym tekście:
"Wysoka inflacja osłabia konsumpcję rodzin" - podkreślają ekonomiści ING, dodając, że wkład konsumpcji do PKB spadł w trzecim kwartale do 0,5 punktu procentowego z 3,6 punktu proc. w drugim kwartale.
Hamowanie szybko się nie skończy. Według ekonomistów w obecnym, czwartym kwartale, wzrost PKB będzie jeszcze mniejszy. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) na przykład uważa, że zobaczymy poziom zaledwie 1,0-1,5 proc. PIE zwraca uwagę na otoczenie Polski. O ile teraz widzimy wyraźne osłabienie popytu wewnętrznego, to na koniec roku może w nas uderzyć niższy popyt z zagranicy, a do tego kłopoty sektorów gospodarki, które do działalności potrzebują dużo (drogiej) energii. Dorzucić można jeszcze tutaj budowlankę, gdzie także spodziewane jest mocne hamowanie (mniej kredytów hipotecznych => mniej mieszkań).
Tak więc z jednej strony hamuje nam - na szczęście - inflacja, a z drugiej także - niestety - gospodarka. To może oznaczać, że stopy procentowe już nie wzrosną.