24,5 proc. - tyle w grudniu 2022 r. wyniosła inflacja na Węgrzech, według najnowszych danych tamtejszego urzędu statystycznego. To oznacza, że tempo wzrostu cen wciąż przyspiesza - w listopadzie inflacja roczna wyniosła 22,5 proc.
To odczyty inflacji CPI, czyli na podstawie cen z koszyka ustalonego przez lokalny urząd statystyczny. Tzw. inflacja HICP (tj. dla takiego samego koszyka dla wszystkich krajów UE - co lepiej pozwala porównywać tempo wzrostu cen we wspólnocie) sięgnęła 25 proc. wobec 23,1 proc. w listopadzie. Jest oczywiście najwyższa w UE.
Żywność na Węgrzech była w grudniu o 44,8 proc. droższa niż rok wcześniej. O blisko lub ponad 80 proc. podrożał m.in. ser żółty, jaja, chleb, masło czy produkty mleczne. Gaz jest niemal dwukrotnie droższy niż przed rokiem, a drewno na opał o ponad 58 proc.
Inflacja bazowa (tj. po wyłączeniu cen energii i żywności, bo te są najbardziej narażone na sezonowe wahania) wyniosła w grudniu 24,8 proc. Dla porównania, w Polsce to zapewne ok. 11,6 proc. (dane za grudzień poznamy w poniedziałek 16 stycznia). Inflacja bazowa lepiej niż ta "ogólna" pokazuje zachodzące w gospodarce procesy cenowe, m.in. skalę przerzucania wyższych kosztów przez przedsiębiorców na konsumentów.
Prawdopodobnie za styczeń będzie jeszcze gorzej, bo rynkowe ceny paliw pełne 4 tygodnie będą dopiero w styczniu
- ocenia grudniowe dane inflacyjne z Węgier dr Dominik Hejj, politolog.
Inflacja na Węgrzech jest najwyższa od 26 lat. Jest podbijana nie tylko przez ceny żywności, ale także uwolnione ceny energii (od sierpnia 2022 r.) i paliw (w grudniu 2022 r.). Ten drugi ruch sprawił, że z dnia na dzień paliwo podrożało nawet o ok. 40 proc.
O ile szybsze lub wolniejsze symptomy dezinflacji (czyli spadku tempa wzrostu cen) widać niemal w całej Europie (a także m.in. w Stanach Zjednoczonych), o tyle na Węgrzech ani widu, ani słychu takich ruchów.
Również w Polsce inflacja w grudniu była niższa niż w listopadzie i październiku (choć oczywiście nadal 16,6 proc. to piekielnie dużo!). Według w zasadzie wszystkich prognoz, po styczniowo-lutowym wzroście (napędzanym np. przez podwyżki VAT czy akcyzy na energię, gaz czy alkohol i papierosy, podwyżki cen administrowanych czy efekt niskiej bazy sprzed roku), od marca inflacja powinna wejść już na trwałą ścieżkę spadkową.
Warto też zauważyć, że - choć jedna jaskółka zdecydowanie wiosny nie czyni - w grudniu w Polsce przeciętne ceny wzrosły w porównaniu z listopadem tylko o 0,1 proc. Spośród 19 krajów strefy euro (w grudniu 2022 r., od stycznia 2023 r. 20. jest Chorwacja), w 12 w grudniu ub.r. miesiąc do miesiąca ceny spadły, w 6 kolejnych wzrosły maksymalnie o 0,2 proc. (tylko w Holandii o 0,7 proc.).
Zupełnie inaczej było na Węgrzech. W grudniu 2022 r. w porównaniu z listopadem ceny były przeciętnie o 1,9 proc. wyższe. To wcale nie bezpośrednio efekt odmrożenia cen paliw, choć pośrednio - jako efekt przerzucania wyższych cen transportu na konsumentów - pewnie trochę tak. Tylko przez miesiąc żywność podrożała na Węgrzech o 2,1 proc., w tym m.in. mleko o ponad 7 proc., a masło i produkty mleczne o ponad 6 proc.
Jak uważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, Węgry z kretesem przegrywają walkę z inflacją. Sawicki zauważa, że ok. 45-procentowy wzrost cen żywności jest według Banku Światowego jednym z dziesięciu najsilniejszych wzrostów na całym świecie. Wskazuje też, że węgierska inflacja bazowa obrała kierunek 30 proc. - To może okazać się katastrofalne dla konsumpcji i sprawić, że węgierska gospodarka w 2023 r. w ogóle nie wzrośnie - wskazuje analityk.
Gwałtowny wzrost cen to prosty przepis na destabilizację makroekonomiczną gospodarki i zapowiedź tarapatów waluty. Nie brakuje opinii, że Węgry zmierzają przetartą przez Turcję drogą ku gospodarczej katastrofie. Sytuacja, w której nie uda się zapanować nad cenami, gdy ich wzrost zacznie wygasać w regionie i na całym świecie, będzie bardzo szkodliwa dla postrzegania tej gospodarki. Niebezpieczne nierównowagi obrazowane przez głębokie deficyty: budżetowy i w bilansie płatniczym oraz niski potencjalny wzrost, cechują ją od lat. Jednak teraz, gdy światowa dynamika PKB zaczyna pikować, fundamenty makroekonomiczne mogą ulegać gwałtownemu pogorszeniu
- komentuje Sawicki.