Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lutym br. przebiło oczekiwania ekspertów. Kwota na pierwszy rzut oka robi wrażenie, wynosi bowiem - jak poinformował Główny Urząd Statystyczny - 7065,56 zł brutto. Wzrost jest gigantyczny, sięga bowiem - w porównaniu z zeszłym rokiem - 13,6 proc. Jednocześnie jest mniejszy niż inflacja, która wyniosła 18,4 proc.
Brzmi jak zabawa w kotka i myszkę lub też berka, ale taki obraz gospodarki może - według części eksperów - zwiastować groźne zjawisko. Chodzi o tzw. efekt drugiej rundy lub też spiralę cenowo-płacową.
Główny Analityk Xelion Piotr Kuczyński w rozmowie z Gazeta.pl nie popada jednak w aż tak pesymistyczne tony. - Czy mamy w Polsce efekt drugiej rundy, czyli spiralę cen i płac? Według mnie zdecydowanie za wcześnie, żeby to już teraz przesądzać - mówi.
Obecnie mamy dwa walczące ze sobą trendy - wysoką inflację i szybko rosnące płace (ale tylko w dużych firmach i do tego wyraźnie poniżej inflacji), a z drugiej strony jest spowolnienie gospodarcze i dezinflacja. Te dwa ostatnie zjawiska będą hamowały wzrost płac, a pierwsze dwa będą pracowały na ich wzrost
- stwierdził ekspert.
Moim zdaniem dezinflacja będzie szybsza, niż się oczekuje, a parcie na płace mniejsze z powodu spowolnienia gospodarczego w związku z czym efekt drugiej rundy, jeśli się pojawi, będzie znikomy.
- dodał.
Gdybyśmy mieli pewność, że spirala płacowa ma jednak miejsce, powody do zmartwienia byłyby spore. To zjawisko może bowiem nasilać inflację. To błędne koło wzajemnego wpływania płac na ceny.
Wzrost cen skutkuje wzrostem oczekiwań pracowników. Domagają się podwyżek od pracodawców, co wiąże się albo z niższym zyskiem, albo koniecznością wzrostu cen. A wzrost cen towarów i usług jest właśnie tym, co każdego miesiąca Główny Urząd Statystyczny mierzy, podając, ile wynosi inflacja.
Inaczej mówiąc, spirala cen i płac to proces, w którym przedsiębiorstwa podnoszą swoje ceny z powodu inflacji, a następnie zmuszone są do podwyższenia stawek płac dla pracowników. Wraz ze wzrostem poziomu płac rosną również ich ceny i wspomniana spirala się zamyka. Jest to silny mechanizm cykliczny, który może prowadzić do bezustannego podnoszenia poziomu inflacji. Spirala ta jest na tyle silna, że ??jej skutki mogą być widoczne od razu lub stopniowo narastać poprzez okres kilku lat.
Zwolennikiem tezy, że spirala już się nakręca, jest prof. Marian Noga, były członek RPP, ekonomista i wykładowca. - Nastało przeświadczenie, że piekła nie ma, a inflacji nie będzie. Zazwyczaj tak jest, że jeżeli dochodzi do jakiegoś paradygmatu, zaczynamy zaprzeczać. Że to niegroźne, przejściowe. Taka narracja była wygodna zarówno dla banków, jak i dla polityków. Przy coraz wyższym zadłużeniu publicznym wzrost stóp oznacza problemy, bo trzeba płacić wyższe odsetki. Banki centralne przespały wzrost, a teraz są w narożniku - tłumaczył już w 2021 roku w rozmowie z Gazeta.pl.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Wyłącz sprawdzanieSugestie Premium