Rekordowe ceny żywności w Czechach. Doradca premiera radzi: Kupujcie w Polsce

Czechom zakupy w Polsce się bardziej opłacają. Mówią o tym zarówno czescy dziennikarze, jak i politycy. Doradca premiera nawet wprost zasugerował, żeby w miarę możliwości zakupy robić właśnie w naszym kraju. Czesi mają bowiem bardzo duży problem z cenami żywności. Podkreślmy jednak, że taniej nie oznacza tanio. Ceny produktów w Polsce wciąż rosną.
Zobacz wideo Next Prof. Wojciechowski: 2/3 cenotwórstwa w Polsce wynika z założenia, że inflacja będzie rosła

W marcu inflacja w Czechach wyniosła 16,7 proc. To nieco więcej niż w Polsce, gdzie wskaźnik ten wynosi 16,2 proc. Przede wszystkim Czesi narzekają jednak na ceny żywności. W Poniedziałek Wielkanocny premier Czech Petr Fiala w specjalnym wystąpieniu zapewniał, że rząd poradzi sobie z tym problemem. - Zarządzaliśmy cenami paliw, zarządzaliśmy cenami energii i tak samo będziemy zarządzać cenami żywności. Tak, znowu słyszę: interweniować, zacząć ustalać ceny, pozbyć się VAT-u na żywność i tak dalej, i tak dalej. Jedynym skutkiem byłoby ponowne wystąpienie niedoborów. W żaden sposób byśmy sobie nie pomogli - powiedział Fiala. Przewiduje on, że ożywienie w środowisku rynkowym, gdzie poszczególni gracze konkurują ze sobą i obwiniają się wzajemnie o to, kto tak naprawdę odpowiada za ceny żywności, może doprowadzić do spadku cen. Radzi więc czekać i zdać się na działanie rynku. 

Ceny żywności w Czechach rekordowo wysokie. "Kupujcie w Polsce" 

Z kolei doradca premiera Štepán Krecek zaproponował inne rozwiązanie, idealne dla mniej cierpliwych. W niedzielę na antenie CNN Prima News sugerował, by osoby niezadowolone z wysokich cen żywności udały się na zakupy do Polski. Oczywiście zaznaczył, że nie jest to rozwiązanie dla wszystkich Czechów, ale przede wszystkim dla tych, którzy mieszkają w pobliżu granicy. "Już mieszkańcom Pragi opłaca się jeździć do Polski na większe zakupy" - dodawał. Jak opisuje czeski portal Seznam Zprávy wielu Czechów już teraz korzysta z takiego rozwiązania. "Połowa aut zaparkowanych przed supermarketem w Bogatyni ma czeskie tablice rejestracyjne. Znakiem rozpoznawczym Czechów jest też wypełniony wózek" - czytamy w portalu Seznam Zprávy. Dziennikarze zauważyli, że w popularnej czeskiej grupie na Facebooku z poradami dotyczącymi zakupów w Polsce przybyło od listopada ponad 20 tysięcy osób. 

Czechów przyciągają przede wszystkim niższe ceny. Portal porównał koszt modelowego koszyka z podstawowymi produktami spożywczymi i drogeryjnymi w tej samej sieci sklepów w Polsce, Czechach, Niemczech, Austrii i na Słowacji. We wszystkich krajach ceny wzrosły, jednak w Polsce wciąż jest najtaniej, a na Słowacji i w Czechach najdrożej. Zakupy w polskim markecie są dla Czechów tańsze o ponad jedną piątą. Największe różnice w cenach odnotowano w przypadku mięsa, pieczywa i nabiału. Tańsze niż w Polsce było w Czechach jedynie piwo. Wyższe ceny żywności to efekt wysokich cen energii, które wpływają na koszty produkcji. W Czechach cały czas obowiązuje też piętnastoprocentowy podatek VAT na artykuły spożywcze. 

Ceny żywności w Polsce także rosną

Taniej, wciąż jednak nie oznacza tanio. Z marcowego raportu autorstwa UCE RESEARCH i Uczelni WSB Merito (dawniej Wyższych Szkół Bankowych) wynika, że codzienne zakupy w Polsce były droższe średnio o 23,7 proc. niż rok wcześniej. Największy wzrost wyniósł 46,4 proc. i dotyczył karm dla zwierząt. Warzywa znalazły się na drugim miejscu - skok o 39,6 proc. O różnicy w cenach warzyw w Polsce i Czechach pisaliśmy w osobnym artykule. Wśród nich cebula, marchew i papryka odnotowały duże podwyżki - odpowiednio o 68 proc., 60,4 proc. i 59,1 proc. W pierwszej piątce wzrostu cen znalazły się także: pieczywo z wynikiem 27,6 proc., nabiał - 27,3 proc., a także chemia gospodarcza - 26,8 proc. - Podwyżki średnich cen obejmujących kategorie produktów sklepowych przez najbliższe kilka, a może nawet kilkanaście miesięcy będą dwucyfrowe w ujęciu rok do roku. Niestety, konsumenci będą mocno odczuwać wysokie wzrosty cen, choć poszczególne produkty będą notowały różne skoki - komentuje dr Anna Semmerling z Uniwersytetu WSB Merito 

Więcej o: