We wtorek i środę 9-10 maja odbędzie się kolejne posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. W środę ogłoszona zostanie decyzja ws. stóp procentowych. W czwartek 11 maja odbędzie się z kolei comiesięczna konferencja prasowa prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Wydaje się, że zarówno decyzja RPP, jak i wydźwięk komunikatu po posiedzeniu oraz konferencji Glapińskiego są jednak spodziewane. Oczywiście, sensacji nigdy nie można wykluczyć, ale jednak - jak to z sensacjami bywa - nie są wielce prawdopodobne. W zasadzie można już dziś ułożyć "checklistę" na ten tydzień i czekać na odhaczenie kolejnych punktów (albo zagrać w bingo).
RPP trzyma stopy bez zmian (główna stopa NBP 6,75 proc.) od września 2022 r. Prezes NBP Adam Glapiński czy większość członków RPP wielokrotnie w ostatnim czasie wskazywali, że ten poziom jest - na razie - w porządku. Nie wydarzyło się ostatnio nic, co te osądy mogłoby zrewidować. Oczywiście, są w RPP osoby, które widziałyby stopy wyżej (Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk), ale są one w mniejszości. Reasumując - chyba nikt nie spodziewa się innej decyzji niż stopy bez zmian.
Choć RPP nie rusza stóp od ponad pół roku i nikt nie spodziewa się obecnie kolejnych podwyżek, to formalnie Rada nie zakończyła cyklu podwyżek. Nie powiedziano twardo i konkretnie: "nie, więcej podwyżek na pewno nie będzie", a wyłącznie, że ich nie będzie jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego, zagrażającego ścieżce dezinflacji zarysowanej w marcowej projekcji inflacyjnej NBP.
Dlatego jednym z pytań przed majowym posiedzeniem jest "czy RPP formalnie zakończy cykl podwyżek", skoro jak na dłoni widać, że nie ma zamiaru już ich podnosić. Odpowiedź brzmi: prawdopodobnie nie - właśnie dlatego, żeby nie zamykać sobie całkowicie furtki do dalszych podwyżek. Gdyby jednak zaszła potrzeba dalszych podwyżek, a cykl podwyżek byłby oficjalnie zamknięty, nie najlepiej świadczyłoby to o wiarygodności RPP.
Jednocześnie o niekończenie cyklu i gotowość RPP do dalszych podwyżek stóp w razie konieczności, apelowała w marcu misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Na jej opinię o właściwym momencie rozpoczęcia cyklu podwyżek Glapiński bardzo lubi się powoływać. Już na kwietniowej konferencji prasowej prezes NBP, odnosząc się do stanowiska MFW, przekonywał, że RPP jest gotowa do dalszych podwyżek stóp, jeśli "scenariusz gwałtownego spadku inflacji nie będzie się realizował".
Podsumowując - nawet, jeśli prawdopodobieństwo podwyżek stóp jest dziś bardzo niskie, to raczej wątpliwe, aby RPP zakomunikowała zakończenie cyklu.
Glapiński regularnie powtarza - w tym także miesiąc temu podczas poprzedniej konferencji prasowej - że obniżki stóp będą możliwe, gdy będzie "całkowicie pewne, że inflacja szybko zmierza w kierunku celu inflacyjnego". Wyrażał wówczas nadzieję, że obniżki będą możliwe pod koniec 2023 roku. Właściwie to samo powtórzył pod koniec kwietnia w "Gazecie Polskiej". Co więcej, podobne nadzieje na obniżki stóp jeszcze pod koniec roku dawali inni członkowie RPP (którzy dotychczas razem z Glapińskim tworzyli większość w RPP).
Wielu ekonomistów nie wierzy w przestrzeń do obniżek stóp jeszcze w 2023 r., przed przedwczesną dyskusją o tym przestrzega MFW, główne banki centralne (Fed, EBC) jeszcze podnoszą stopy (choć Fed już raczej ich nie będzie podwyższał), a "sąsiedzi" z Czeskiego Banku Narodowego nieco zaostrzyli jastrzębią retorykę. Mimo wszystko można się spodziewać, że usłyszymy podczas czwartkowej konferencji prasowej z ust prezesa Glapińskiego kolejne wyrazy nadziei na obniżki stóp pod koniec 2023 r. - oczywiście przy pozytywnej biegu wydarzeń, czyli m.in. dość szybko spadającej inflacji.
W obliczu braku przełomowych danych czy wydarzeń w ostatnim czasie, podczas czwartkowej konferencji prasowej można spodziewać się także "standardowego" zestawu stwierdzeń ze strony Glapińskiego. Z pewnością będzie o spadającej na łeb na szyję inflacji (w kwietniu 14,7 proc. rok do roku, względem 16,1 proc. w marcu i 18,4 proc. w lutym). Rzecz jasna otrzymamy wyjaśnienia, że inflacja wynika przede wszystkim z uwarunkowań zewnętrznych i wszędzie jest bardzo wysoka, a NBP nie popełnił żadnego błędu. Poza tym możemy usłyszeć, że cały czas mocno rosną wynagrodzenia w gospodarce, więc wysoka inflacja dla wielu osób nie jest tak dotkliwa (a od 2015 r. to już w ogóle sytuacja Polaków się bardzo polepszyła).
Można się spodziewać, że przedstawiane przez prezesa NBP prognozy dla polskiej gospodarki (spowolnienie, ale nie recesja!) zostaną okraszone obserwacjami, że bezrobocia w Polsce właściwie nie ma. Zapewne w kontrze Glapiński będzie snuł alternatywne scenariusze, iż gdyby słuchać ekspertów z "wiadomej" telewizji i senackich członków RPP, to mielibyśmy wielkie bezrobocie, masowe bankructwa i gospodarczy krach.
Kolejnym punktem do odhaczenia na "liście Glapińskiego" jest przypomnienie, że mimo obecnego, przejściowego spowolnienia, Polska cały czas goni Zachód i w ciągu najbliższej dekady powinna osiągnąć poziom PKB per capita ("na głowę") Francji i Wielkiej Brytanii. Szczególnie, jeśli w Polsce wciąż będzie dobry rząd - m.in. taki, który nie pozwoli na przyjęcie w Polsce euro. Pewnie będzie też o rzucającej nam kłody pod nogi Unii Europejskiej - m.in. swoją polityką klimatyczną (a poza tym środki z Funduszu Odbudowy należą się nam jak psu buda).
***
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: