O bezpieczny kredyt 2 proc. będą mogły ubiegać się osoby w wieku do 45 lat (w przypadku małżeństwa lub rodziców to warunek dla jednej osoby), która nie mają i nigdy nie miały własnego mieszkania, domu ani spółdzielczego prawa do lokalu lub domu. Jet to więc program wsparcia kupna wyłącznie pierwszego mieszkania.
Banki będą udzielały kredytów mieszkaniowych na "normalnych" warunkach, ale kredytobiorcy będą płacić ratę składającą się z części kapitałowej (czyli części tej kwoty, którą rzeczywiście pożyczyli od banku) oraz odsetek w wysokości około (a zwykle trochę ponad) 2 proc. w skali roku. Resztę odsetek bezpośrednio bankowi będzie dorzucał rozliczający cały program państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego.
Mimo swojej nazwy, oprocentowanie "kredytu 2 proc." nie wyniesie konkretnie 2 proc., bo zasady przeliczeń są bardziej skomplikowane - zależą m.in. od oferty banku oraz tego, jak wygląda ona na tle średniej z całego rynku. Przykładowo, w wyliczeniach przedstawianych przez rząd beneficjent kredytu 2 proc. płaciłby de facto odsetki takie jak przy oprocentowaniu ok. 2,85 proc.
Dopłaty będą realizowane przez pierwszych 10 lat spłaty kredytu, po tym okresie kredytobiorca będzie już spłacał całość raty wynikającej z aktualnego oprocentowania kredytu.
Bezpieczny kredyt odciąży budżety domowe Polaków, bo przy kredycie na 320 tys. zł zaciąganym na 25 lat w tej chwili rata wynosi 3322, a przy bezpiecznym kredycie będzie wynosiła 1825 zł, czyli znacząca różnica, ok. 1500 zł na jednej tylko racie kredytu.
- mówił premier.
Bezpieczny Kredyt 2 proc. będzie udzielony wyłącznie na stopę oprocentowania stałą przez pięć lat (czyli żadnych zmian WIBOR-u itd., przez pięć lat takie samo oprocentowanie). W czasie dopłat kredyt jest spłacany w tzw. ratach malejących. Co to oznacza? W każdej racie spłacana część kapitału kredytu będzie taka sama (przykładowo, przy kredycie na 300 tys. zł na 300 miesięcy to po prostu 1 tys. zł), a odsetki coraz niższe. To ważne, bo obecnie zdecydowana większość kredytobiorców spłaca kredyt w tzw. ratach równych, a to model, który sprawia, że w ratach na początku okresu spłaty jest bardzo mało kapitału, a bardzo dużo - nawet 80-90 proc. całej raty - odsetek (choć z drugiej strony całościowo rata jest niższa).
Dopłaty do rat w ramach programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. będzie można stracić - np. w momencie zakupu nowego mieszkania. Resort rozwoju wyjaśniał też, że jeśli kredytobiorca zdecyduje się na wynajem mieszkania w okresie przysługiwania dopłat do rat bezpiecznego kredytu 2 proc. "dopłaty do rat wygasają z ostatnim dniem miesiąca wystąpienia tego zdarzenia, a kwoty uzyskanych po tym dniu dopłat podlegają zwrotowi do Rządowego Funduszu Mieszkaniowego".
Bezpieczny kredyt 2 proc. będzie mógł zostać udzielony na kwotę maksymalnie 500 lub 600 tys. zł (wyższy limit dla małżeństw i rodzin z dziećmi). Do tego może dojść maksymalnie 200 tys. zł wkładu własnego, więc ze wsparciem programu możliwy będzie zakup mieszkania czy domu nawet za 800 tys. zł. Co więcej, jeśli przy budowie domu jako wkład własny do kredytu wnoszony jest grunt, to łączna wartość jego i kredytu będzie mogła wynieść nawet milion złotych.
Kredyt w programie będzie można otrzymać zarówno na mieszkanie (na rynku pierwotnym lub wtórnym), jak i na budowę domu. Nie ma być żadnego limitu cenowego za 1 mkw.
Rząd planuje, że w 2023 r. z programu skorzysta ok. 20-30 tys. kredytobiorców, a w kolejnych latach 40-50 tys. rocznie. Ale Związek Banków Polskich studzi te oczekiwania i uważa, że już kilka tysięcy kredytów w tym roku to będzie sukces. Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda mówił też, że od 2024 r. prawdopodobnie pojawią się limity, jeśli chodzi o liczbę beneficjentów programu, ale "myśli, że wszyscy zainteresowani będą mogli skorzystać z programu".
Choć przepisy o bezpiecznym kredycie 2 proc. będą obowiązywały już od 1 lipca, to taka oferta będzie dostępna dopiero od poniedziałku 3 lipca. W tym terminie pożyczkę ma wprowadzić siedem banków. Kolejne pięć planuje zrobić to później. Waldemar Buda w czwartek 29 czerwca mówił, że póki co umowę sfinalizowały PKO BP i Pekao S.A, pozostałe pięć zrobi to niedługo. W tym gronie wg. mediów mają znaleźć się jeszcze Alior i Velo Bank. Jak dodał wiceminister minister rozwoju i technologii, do końca rok do programu dołączą w zasadzie wszystkie banki.
Drugim elementem programu Pierwsze Mieszkanie będzie Konto Mieszkaniowe, czyli rachunek oszczędnościowy, na którym na preferencyjnych warunkach będzie można oszczędzać na mieszkanie. Konto Mieszkaniowe będzie wymagało regularnych wpłat od 500 zł do 2 tys. zł co miesiąc, przez 3-10 lat (z możliwością jednych w roku "wakacji" bez wpłaty). W nagrodę oszczędzający dostanie od państwa premię - rząd dorzuci taki procent aktualnej kwoty na koncie, ile wyniosła inflacja roczna lub średnia zmiana ceny 1 mkw. mieszkania (wyższej z tych dwóch liczb). Co ważne, premia będzie naliczana co roku, ale wypłacona dopiero po zakończeniu oszczędzania.
Oszczędności będą zwolnione z 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych, dodatkowo będą oprocentowane zgodnie z ofertą banku (tj. zapewne podobnie jak na "normalnym" rachunku oszczędnościowym).
Rachunek będzie mogła otworzyć osoba, która nie ma i nie miała żadnego mieszkania na własność, ale także taka, która mieszkanie posiada, ale nie jest ono zbyt duże. W tym drugim przypadku limity dostępności wyglądają tak:
Formalnie Konto Mieszkaniowe będzie można otworzyć nawet dla dziecka od 13. roku życia.
Środki z Konta Mieszkaniowego będzie można wydać - w ciągu 5 lat od zakończenia oszczędzania - na zakup mieszkania lub budowę domu (oraz inne formy, np. ustanowienie spółdzielczego prawa do lokalu albo wkład własny w spółdzielni mieszkaniowej). A będąc bardziej konkretnym - teoretycznie będzie można zrobić z nimi co tylko dusza zapragnie, jednak jeśli wyda się je nie na cele mieszkaniowe, straci się rządową premię oraz 19 procent zysków (zostanie pobrany podatek!).