Glapiński: "Inflacja spada na złamanie karku, a UE nas zadusi". Spodziewa się obniżek stóp w tym roku

- Ataki na NBP narastają i nie wszystkie są znane opinii publicznej - mówił prezes NBP Adam Glapiński na piątkowej konferencji prasowej. Z jednej strony przekonywał, że nie miesza się do polityki, z drugiej snuł scenariusze "nieszczęśliwego wyniku wyborów". W czwartek Rada Polityki Pieniężnej pod przewodnictwem Glapińskiego zdecydowała - po raz dziesiąty z rzędu - o utrzymaniu stóp procentowych w Polsce na dotychczasowym poziomie. Prezes NBP poinformował, że RPP oficjalnie kończy cykl podwyżek stóp. Glapiński spodziewa się obniżek jeszcze w tym roku.
Różne czarne chmury na polskim niebie się mnożą, i ataki na NBP narastają. Nie wszystkie są państwu znane. Proszę pamiętać, że niezależność NBP jest jednym z głównych osiągnięć naszego ostatniego 30-lecia

- zaczął piątkową konferencję prasową szef NBP Adam Glapiński. Dodawał, że mimo że prezesami NBP były różne osoby - np. byli premierzy czy szefowie partii - to udawało się dotychczas trzymać z daleka od polityki. - Nigdy nie było ataków na NBP ani żądań wobec niego. Teraz to ma miejsce - przekonywał. Jako winnych wskazał "jedną stronę sporu politycznego". - To jest karygodne, to prowokacje, musimy to przetrwać do wyborów - mówił Glapiński. 

Wysuwa się absurdalne oskarżenia, niemające żadnego umocowania w rzeczywistości. Przez rafy pandemii i wojny NBP przepłynął w dobrej kondycji. Przez 7 lat mojej prezesury nie popełniliśmy żadnego znaczącego błędu

- mówił Glapiński dodając, że nigdy nie podjął decyzji wbrew analizom ekonomistów banku.

Proszę się nie dziwić, że pseudomerytoryczne ataki idą w premiera, ministra finansów, ministra obrony narodowej i prezesa NBP. Jest też zamysł, żeby po nieszczęśliwym wyniku wyborów wprowadzić w Polsce euro - co całkowicie odłoży nasze plany rozwojowe i zbrojeniowe. Trzeba ochronić Polskę!

- dodawał szef NBP przekonując, że zarówno wschodowi, jak i zachodowi Europy zależy, żeby Polska była słaba militarnie.

 
  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Glapiński: mam same dobre wiadomości

Mam dla państwa same dobre wiadomości. Od dwóch miesięcy inflacja miesiąc do miesiąca wynosi 0. Przeciętnie ceny stoją w miejscu

- mówił Glapiński. Zauważał, że inflacja roczna wciąż jest wysoka (11,5 proc. w czerwcu), ale na ten odczyt wpływ mają zmiany cen z wcześniejszych miesięcy, nie dwóch ostatnich. 

Inflacja spada na złamanie karku! Jeszcze w lutym inflacja wynosiła 18,4 proc. W ciągu czterech miesięcy spadła o ok. 7 pp.

- zauważał szef NBP dodając, że podobnie dzieje się w innych krajach naszego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. To prawda, wszędzie inflacja jest podobna, ale akurat w Polsce spada ciut wolniej niż w innych krajach - tak wynika z danych Eurostatu.

Glapiński przewidywał - na podstawie najnowszej projekcji inflacyjnej NBP - że w ostatnim kwartale 2023 r. inflacja roczna będzie wynosić ok. 7-8 proc., a w drugiej połowie 2025 r. powinna zejść do ok. 3,5 proc. Mówił też, że osobiście liczy, że inflacja roczna zejdzie do poziomu 3,5 proc. szybciej niż w drugiej połowie 2025 r.

W polskiej inflacji nie ma nic specyficznego. Są dwie przyczyny, że na świecie wybuchło szaleństwo inflacyjne. Po pierwsze, to pandemia, a szczególnie odbicie odłożonego popytu po niej. Po drugie, wybuch wojny w Ukrainie, a już wcześniej podwyżka cen nośników energii. A potem rozkręciły się wtórne przyczyny, spowodowane tą pierwszą falą

- wyjaśniał Glapiński. Szef polskiego banku centralnego włączył się także w zagorzałą ostatnio wśród ekonomistów dyskusję o roli marż i zysków biznesu w windowaniu inflacji.

W 2022 r. 70 proc. wzrostu cen w krajach strefy euro wynikało z podwyżek marż i zysków. Dla nas szacunek to ok. 50-60 proc. W Polsce 50-60 proc. podwyżek cen w 2022 r. to były podwyżki spowodowane windowaniem marż i zysków przez firmy czy sieci handlowe - w sprzyjających okolicznościach, kiedy popyt wydawał się nieograniczony, ludzie byli gotowi kupować wszystko

- wyliczał szef NBP. Dodawał, że teraz ten czas się kończy, i teraz to płace będą rosnąć mocniej.

Rynek już nie akceptuje podwyżek cen. Pieniądze zostały wydrenowane od konsumentów i przelane do przedsiębiorców, ale teraz jest dla nich trudniejszy czas. Od połowy roku znów rosnąć będą realne płace. Skończyło się eldorado dla sprzedawców

- mówił Glapiński. Dodawał, że to normalne, że przedsiębiorcy chcą jak największych zysków. - Ktoś, kto nie chce gonić za zyskiem, nie powinien zajmować się handlem - przekonywał. 

Prezes NBP zauważył, że płace realne w Polsce w ostatnim roku spadły przeciętnie o ok. 2-3 proc. (czyli przeciętnie o tyle wolniej rosły płace od cen), ale teraz trend się odwróci i to wynagrodzenia będą rosły dużo szybciej. Dodawał, że Polska ma razem z Czechami najniższe bezrobocie w Polsce. Prognozował też, że stopa bezrobocia nie wzrośnie mimo spadku rocznego tempa wzrostu polskiej gospodarki blisko zera. Znów powtarzał, że w ciągu najbliższych 8-10 lat osiągniemy poziom dochodów na głowę Brytyjczyków czy Francuzów. 

Prezes NBP ubolewał, że w polityce dominują emocje, a nie racjonalne myślenie.

Donald Tusk [Glapiński nie wymienił jego nazwiska, ale z opisu ("jeden z liderów, który powrócił z zagranicy") wiadomo, że o niego chodzi - red.] powiedział, że nie będzie żadnego programu ani merytorycznych postulatów, tylko gra emocji. To jest deformacja demokracji - ludzie głosują wbrew sobie. Głosują na polityka, bo ładnie wygląda, a nie takiego, przy którym będą mieli lepsze życie. Tak jest na całym świecie

- mówił szef NBP.

Glapiński: UE nas zadusi cenami energii

Europa staje się zaściankiem świata, szczególnie pod tym kierownictwem UE. Oni nas zaduszą wysokimi cenami energii. Już firmy masowo wycofują się do USA, gdzie jest tania energia, niezakłócona szaleństwem ideologiczno-biurokratycznym. A Polska jest najbardziej prześladowana, bo nasza gospodarka opiera się na węglu

- przekonywał Glapiński.

RPP zakończyła cykl podwyżek stóp. Zapewne niebawem obniżki. Już we wrześniu?

Prezes Glapiński zakomunikował na piątkowej konferencji prasowej, że Rada Polityki Pieniężnej oficjalnie zakończyła cykl podwyżek stóp procentowych. To symboliczne, ale jednak ważne słowa. RPP nie podnosiła stóp od października 2022 r. (przez 10 kolejnych posiedzeń), ale cały czas komunikowała, że nie zakończyła cyklu podwyżek i może do nich wrócić (choć rynek w to kompletnie nie wierzył). Teraz prezes NBP poinformował oficjalnie, że RPP nie przewiduje już na pewno kolejnych podwyżek.

Oczywiście, jak coś się stanie w Ukrainie czy gospodarce światowej, to możemy podjąć każde działanie. Ale nie jesteśmy już w cyklu podwyżek. Następnym krokiem będą obniżki - w mojej opinii przy jednocyfrowej inflacji i przewidywaniach, że w kolejnych kwartałach będzie dalej szybko spadać. Spodziewam się, że to będzie jeszcze w tym roku

- mówił Glapiński. Wskazywał, że obniżka stóp - delikatna, zapewne o 0,25 pp. - może być możliwa już we wrześniu i wiele będzie zależało od odczytu inflacji w sierpniu. Dodawał, że ma szacunki, które wskazują, że obniżki stóp w niewielkim stopniu podbiją inflację w przyszłości. Szef NBP mówił, że nie boi się oskarżeń, że ewentualna obniżka stóp procentowych przed wyborami będzie uznana za podyktowaną politycznie.

Stopy bez zmian, projekcja inflacyjna w zasadzie też

W czwartek 6 lipca Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Główna stopa NBP wciąż wynosi 6,75 proc. Kolejne decyzyjne posiedzenie RPP odbędzie się dopiero po wakacjach - 5-6 września.

Jednocześnie RPP zapoznała się z najnowszą projekcją inflacyjną analityków NBP. Wynika z niej, że inflacja w 2023 r. wyniesie średniorocznie 11,9 proc., w 2024 r. 5,3 proc., a w 2025 r. 3,6 proc. Z kolei PKB Polski ma w 2023 r. urosnąć realnie o 0,6 proc., w 2024 r. o 2,4 proc., a w 2025 r. o 3,3 proc. 

Więcej o: