Niger płonie. Ekspert: Strategia wagnerowców i dżihadystów jest zbieżna. Droga szantażu i przemocy

- Zapowiada się międzynarodowy rozlew krwi, a wagnerowcy i dżihadyści choć odrębnie, to jednak korzystając z okazji, będą walczyć we wspólnym interesie przeciwko ostatkom demokracji w regionie - tak sytuację w Nigrze, gdzie junta wojskowa wspierana przez wagnerowców przeprowadziła zamach stanu, ocenia w rozmowie z Gazeta.pl Prof. Artur Kozłowski, prorektor ds. nauki i współpracy z zagranicą z Uniwersytetu WSB Merito w Gdańsku.

W afrykańskim Nigrze w ostatnich dniach doszło do puczu. Prezydent Mohamed Bazoum został odsunięty od władzy przez Narodową Radę Ochrony Ojczyzny, na której czele stoi generał Abdourahamane Tchiani. Wojskowym w marszu po władze towarzyszyły liczne demonstracje, na których widać było jawnie prorosyjskie hasła. Nic dziwnego, w krajach ościennych z wojskowymi władzami ściśle współpracuje Grupa Wagnera. I wiele wskazuje na to, że i w Nigrze to ona będzie "ochraniać" wojskową juntę po tym, jak jej władza się utrwali. 

Zobacz wideo Azerbejdżan blokuje ormiański konwój do Górskiego Karabachu

Ekspert: Niger może podążyć drogą szantażu i przemocy. Tak działają wagnerowcy

Prof. Artur Kozłowski, prorektor ds. nauki i współpracy z zagranicą z Uniwersytetu WSB Merito w Gdańsku w rozmowie z Gazeta.pl ocenia możliwe skutki puczu. - Przewrót w Nigrze to możliwość kontroli raz nad regionem geograficznym, dwa nad surowcami naturalnymi. Niger posiada bogate złoża uranu, dostarczając 7 proc. światowego wydobycia. Zaopatrują się tam Francuzi, których energetyka oparta jest na elektrowniach atomowych. Nie dość, że byłby to prztyczek w nos sojuszników Ukrainy, to Rosja mogłaby dzięki puczowi realizować swoje interesy - wyjaśnia. 

Zamachy stanu w Afryce nie są czymś wyjątkowym, bo od schyłku kolonializmu można wymienić ich aż 55, z czego 16 w minionych sześciu latach. Na tym tle ostatnie lata w Nigrze upłynęły pod znakiem odradzania się demokracji, zwłaszcza po tym jak w 2021 r. w demokratycznych wyborach władzę objął obalony teraz prezydent Mohamed Bazoum

- wyjaśnia naukowiec. 

Upadek demokratycznie wybranej władzy w tym afrykańskim państwie oznacza także duży wstrząs dla dalszych sąsiednich państw. Wagnerowcy są już  w Mali, Burkina Faso, Libii, Republice Środkowej Afryki, a idąc w stronę Atlantyku, mogliby poszukiwać kolejnych krajów, w których wprowadzany byłby model rządzenia państwem pod ochroną zewnętrznej grupy wojskowej. To model szantażu i przemocy, którego beneficjentami są lokalne elity rządzące, wagnerowcy, a tym samym także Rosja

- dodaje. 

Prof. Artur Kozłowski: Strategia wagnerowców i dżihadystów jest zbieżna

Zdaniem rozmówcy Gazeta.pl nie można wykluczyć, że konflikt w Nigrze przybierze na sile. - Na razie wiemy, że minister spraw zagranicznych Francji wyraźnie odcięła się od możliwości interwencji. W mediach społecznościowych pojawiają się fake newsy na ten temat, ale one mają podburzać obywateli Nigru przeciwko Francji  - stwierdził.

Na marginesie można powiedzieć, że strategia wagnerowców i dżihadystów jest zbieżna. Wykorzystuje się antykolonialne sentymenty. Wykorzystuje się też bardzo trudne warunki życia. Łatwo przekupić lub przymusić ludzi do określonych działań, lub wciągnąć ich do radykalnych organizacji, głównie dżihadystów, bo wagnerowcy to grupa bardziej hermetyczna

- stwierdził prof. Artur Kozłowski.

Ekspert wyjaśnił też, czy Zachód, a w szczególności Francja, mogą zaangażować się w konflikt. - Wydaje się, co też ogłosiła francuska szefowa MSZ, że gdyby doszło do bezpośredniego zagrożenia interesów Francji, takich jak kontrolowana produkcja uranu, to można założyć, że stacjonujących w Nigrze 1500 francuskich żołnierzy i może kolejnych 1100 amerykańskich wraz z dodatkowym wsparciem, mogłoby zostać wykorzystane do "obrony interesów Francji". Przy czym na chwilę obecną, ewentualna interwencja nie jest planowana pod kątem przywrócenia władzy obalonemu prezydentowi - stwierdził.

Ekspert: Zapowiada się międzynarodowy rozlew krwi

O tym, czy ostatecznie konflikt się nasili, zdecydować też może ostateczna decyzja sąsiednich krajów. - Czekamy też, co zrobią inne państwa Zachodniej Afryki, które dały Nigrowi siedem dni na przywrócenie demokracji. Wiemy też, że Mali i Burkino Faso, kraje, które są pod kontrolą wagnerowców, już zapowiedziały, że sprzeciwią się militarnie interwencji w Nigrze.

Zapowiada się międzynarodowy rozlew krwi, a wagnerowcy i dżihadyści choć odrębnie, to jednak korzystając z okazji, będą walczyć we wspólnym interesie przeciwko ostatkom demokracji w regionie. Z perspektywy Afryki to spory problem, z perspektywy Europy to ryzyko wzrostu presji emigracyjnej, zaś z perspektywy Rosji destabilizacja to możliwość odniesienia korzyści i odciągania Zachodu od wspierania Ukrainy. Zbyt dużo interesów jest tutaj, żeby to, co dzieje się w Nigrze mogło skończyć się szybkim happy endem

- podsumowuje prof. Artur Kozłowski.

Więcej o: