Były prezes Narodowego Banku Polskiego i Rady Ministrów Marek Belka był gościem w RMF24 w czwartek 7 września. Podczas rozmowy skomentował środową decyzję Rady Polityki Pieniężnej, dotyczącą obniżenia stóp procentowych. Ekonomista uważa, że ma ona przedwyborczy charakter i "została podjęta po telefonie z Nowogrodzkiej".
- Ta obniżka stóp ma typowo przedwyborczy, sygnalizacyjny charakter, że my tutaj na Świętokrzyskiej (siedziba NBP - red.) popieramy tam was na Nowogrodzkiej (siedziba PiS - red.). Nie ma żadnego innego motywu (...). Już dawno odeszliśmy od przestrzegania prawa w sposób rygorystyczny - powiedział profesor Marek Belka. Zdaniem ekonomisty ostatnie obniżki cen stanowią odzwierciedlenie obniżki cen paliw w stosunku do zeszłego roku, a nie z miesiąca na miesiąc. - Bo te rosną. Mówiąc krótko: inflacja wywołana wzrostem cen z importu już się skończyła. Nawiązując do poetyki Adama Glapińskiego: Putinflacja się skończyła, mamy w tej chwili do czynienia z PiSflacją i Orlenflacją. Obniżka stóp nie ma żadnego znaczenia. NBP przestał już walczyć z inflacją - oznajmił profesor Marek Belka.
Marek Belka stwierdził, że obniżenie stóp procentowych nie przełoży się natychmiastowo na inflację, ani na gospodarkę. Decyzja RPP może ewentualnie wpłynąć na wysokość rat kredytów. Były premier oznajmił również, że działania te mogą mieć wpływ na wzrost gospodarczy dopiero za półtora roku. - Chodzi o spektakularny prezent dla tych, którzy kredyty spłacają. Nawiasem mówiąc, ten prezent się nie uda, dlatego, że częściowo efekt obniżki stóp zostaje zjedzony przez osłabienie złotego. Frankowicze będą tracić - stwierdził były prezes NBP w rozmowie z RMF24.
Według ekonomisty "idziemy śladem Turcji sprzed kilkunastu lat, kiedy bardzo wysoką inflację próbował Erdogan zwalczać obniżkami stóp procentowych". - Skończyło się to ponad 100 proc. inflacją - przypomniał Belka.
Jak informowaliśmy, RPP obniżyła w środę stopy procentowe o 75 punktów bazowych, główna stawka spada z 6,75 proc. do 6 proc. W lipcu prezes NBP Adam Glapiński wykluczał jakąkolwiek obniżkę, dopóki inflacja nie spadnie poniżej 10 proc. rok do roku. Ekonomista Piotr Kuczyński ostrzegał, że to, co Polacy zyskają na niższych ratach, stracą w cenach paliwa i innych importowanych towarów.