Elon Musk zawarł w kwietniu umowę z Twitterem, na mocy której ma przejąć cały serwis społecznościowy za bagatela 44 mld dolarów (obecnie posiada 9,2 proc. akcji spółki). I choć realizacja transakcji została chwilowo wstrzymana (więcej o tym znajdziecie w tym tekście), wiele wskazuje na to, że Musk i Twitter w końcu się dogadają, a portal społecznościowy trafi w ręce najbogatszego człowieka świata.
Ewentualne problemy nie przeszkadzają jednak szefowi Tesli i SpaceX w zasypywaniu Twittera kolejnymi rewelacjami na temat tego, jak jego zdaniem powinien wyglądać serwis. Musk nie ustaje również w wysiłkach, by zwabić na Twittera Donalda Trumpa, który został wyrzucony z platformy za nawoływanie swoich zwolenników do zamieszek (które wybuchły m.in. na Kapitolu). Teraz Musk poszedł jednak o krok dalej i niespodziewanie opowiedział o swoich preferencjach politycznych.
Jak stwierdził w opublikowanym w nocy tweecie, w przeszłości głosował na amerykańską partię Demokratyczną, którą uważał za "partię życzliwości". Teraz jednak zmienił zdanie i zamierza głosować na Republikanów, czyli drugą główną siłę polityczną w USA.
W przeszłości głosowałem na Demokratów, ponieważ byli oni (przeważnie) partią życzliwości. Ale stali się partią podziałów i nienawiści, dlatego nie mogę dłużej ich popierać i zagłosuję na Republikanów. Teraz zobaczycie, jak rozwija się ich [Demokratów - red.] brudna kampania sztuczek przeciwko mnie
- napisał na Twitterze miliarder.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że jeszcze trzy tygodnie temu Musk - który, jak mantrę powtarzał, że Twitter powinien być ostoją bezgranicznej wolności słowa w internecie - przyznał w jednym z Tweetów, że serwis ten musi być "neutralny politycznie".
Aby Twitter zasługiwał na publiczne zaufanie, musi być neutralny politycznie, co w praktyce oznacza równouprawnienie skrajnej prawicy i skrajnej lewicy
- stwierdził Musk.
Jego najnowsza deklaracja stoi zatem w sprzeczności z tym, co mówił w opublikowanym pod koniec kwietnia tweecie.
Elon Musk nie jest przeciętnym internautą, ale najbogatszym człowiekiem świata, jednym z najbardziej aktywnych i najpopularniejszych twitterowiczów (zgromadził aż 94 mln obserwujących) i osobą, która już niebawem może przejąć całego Twittera. W praktyce będzie to oznaczało, że platforma przestanie być publicznie notowaną na giełdzie spółką, a stanie się prywatną własnością, kontrolowaną przez jednego właściciela.
Co ciekawe, to nie pierwsza polityczna deklaracja Muska. 28 kwietnia, czyli zaledwie dzień po tym, jak zapowiedział, że Twitter musi być neutralny politycznie, Musk opublikował mocno sugestywną grafikę.
Musk - choć deklaruje chęć wprowadzenia bezgranicznej wolności słowa i zapowiada odblokowanie części zbanowanych użytkowników - będzie zapewne w jakimś stopniu musiał moderować treści pojawiające się na platformie społecznościowej (o ile oczywiście ją przejmie). W przeciwnym razie Twitter najpewniej zamieni się w miejsce, z którego stale uciekali będą kolejni użytkownicy i reklamodawcy.
Już teraz serwis boryka się z zarzutami o nadmierną pobłażliwość wobec części użytkowników. I to, pomimo że zespół moderatorów na bieżąco blokuje konta osób, które masowo szerzą fake newsy lub stosują mowę nienawiści.
Więcej o przejęciu Twittera przez Elona Muska znajdziecie na Gazeta.pl