Droga do odkupienia? Recenzja gry Cyberpunk 2077: Widmo wolności

Daniel Maikowski
"Cyberpunk 2077: Widmo wolności" zachwyca klimatem, rozmachem i wciągającą fabułą."Redzi" wracają w wielkim stylu i po raz kolejny udowadniają, że są mistrzami w snuciu opowieści, które nikogo nie pozostawiają obojętnym.

Nie jest tajemnicą, że studio CD Projekt Red ma za sobą bardzo trudne 2-3 lata. Choć wydany pod koniec 2020 roku "Cyberpunk 2077" okazał się dobrą grą i początkowo zbierał świetne recenzje, to jednak fatalna optymalizacja wersji na konsole PS4 i Xbox One, liczne bugi i glitche oraz niespełnienie wielu obietnic złożonych graczom, całkowicie zmieniły narrację wokół CDPR i wywołały "efekt kuli śnieżnej".

Zobacz wideo Nie tylko GTA VI. Oto największe wycieki gier w historii [TOPtech]

W rezultacie tytuł "Redów" w powszechnej opinii został uznany za duże rozczarowanie, co było oceną tyleż surową, co niesprawiedliwą. Twórcy nie schowali jednak głowy w piasek. Wzięli się do pracy i w kolejnych miesiącach wydali szereg łatek i aktualizacji, które wyeliminowały liczne błędy, dodały do produkcji nową zawartość, a przede wszystkim poprawiły optymalizację tytułu na (prawie) wszystkich platformach.

Zwieńczeniem tej swoistej "'drogi do odkupienia" miała być Aktualizacja 2.0 (wprowadzająca do gry wiele nowych mechanik - w tym walkę w pojazdach) oraz (a raczej przede wszystkim) "Widmo wolności", czyli pierwsze, a zarazem jedyne fabularne rozszerzenie dla "Cyberpunka 2077".

Cyberpunk 2077Cyberpunk 2077 CD Projekt Red

Witamy w piekle

"Widmo wolności" zabiera nas do nowej, a zarazem najmroczniejszej dzielnicy Night City. Dogtown miało być oazą dla bogaczy, jednak na skutek zbrojnego konfliktu pomiędzy Nowymi Stanami Zjednoczonymi Ameryki (NUSA) oraz władzami amerykańskiej metropolii, stało się istnym pobojowiskiem.

Po zakończonych walkach, miejsce to zostało całkowicie odcięte od pozostałych dzielnic miasta. Policjanci z NCPD nie mają do Dogtown wstępu, a rządy twardej ręki sprawuje tu miejscowy watażka, Kurt Hansen oraz kierowana przez niego armia najemników. 

Do Dogtown trafiamy zupełnym przypadkiem. V otrzymuje telefon od tajemniczej netrunnerki Songbird, która prosi nas o pilną pomoc. Nad Night City został zestrzelony samolot, na pokładzie, którego znajduje się Rosylind Myers, prezydentka NUSA. Maszyna lada moment wyląduje awaryjnie na terenie Dogtown, a my musimy dotrzeć do Myers przed najemnikami Kurta Hansena, który jest śmiertelnym wrogiem rządu.

W zamian za uratowanie Myers Songbird oferuje coś, na czym bardzo nam zależy. Nutrunnerka twierdzi, że wie, jak usunąć z mózgu V czip Relic, który powoli nas zabija. Przedostajemy się więc do Dogtown i  pomagamy Rosylind Myers ukryć się przed Kurtem Hansenen. Sęk w tym, że w międzyczasie tracimy kontakt z Songbird. Co się z nią stało? Kto odpowiada za atak na samolot Myers? I co ze złożoną obietnicą?

Aby odpowiedzieć na te pytania musimy dokładnie zinfiltrować Dogtown. Poznać wszystkie tajemnice tego zamkniętego świata i przeniknąć do jego elit - w tym samego Kurta Hansena. Na szczęście nie jesteśmy sami. Pomoc w odnalezieniu Songbird oferuje Solomon Reed, "uśpiony" agent służ specjalnych NUSA, którego z tajemniczą netrunnerką łączyła bardzo osobista tragiczna historia.

W postać Salomona Reeda wciela się Idris Elba, wybitny brytyjski aktor. I trzeba przyznać, że powierzenie mu tej roli było strzałem w dziesiątkę. Elba doskonale odnajduje się jako targany wyrzutami sumienia i rozdarty wewnętrznymi konfliktami upadły bohater, który z jednej strony chce pozostać wierny swoim zasadom, ale z drugiej doskonale zdaje sobie sprawę, że organizacja, której poświęcił całe swoje życie, wcale nie służy dobrej sprawie.

Reed ze swoimi moralnymi rozterkami stanowi niemal kompletne przeciwieństwo Johnny'ego Silverhenda, łamiącego (żeby nie użyć mocniejszego słowa) wszelkie zasady rockerboya, który za sprawą chipu Relic wciąż "siedzi" w głowie V. Johnny (w tę rolę wciela się ponownie Keanu Reeves), także towarzyszy nam podczas przygody w Dogtown. Do tego - jak można się spodziewać - nie jest zachwycony faktem, że współpracujemy z federalnym rządem i daje temu wyraz swoimi licznymi kąśliwymi uwagami.

Cyberpunk 2077Cyberpunk 2077 CD Projekt Red

Jak u Hitchcocka - najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie

"Widmo wolności", jak na rasowy szpiegowski thriller przystało, zachwyca rozmachem i tempem akcji. Już w pierwszej misji przyjdzie nam stoczyć walkę, która przebija niemal wszystko, z czym zderzyliśmy w podstawowej wersji gry. A później jest jeszcze lepiej. Można wręcz powiedzieć, że - tak jak w filmach Hitchcocka - najpierw następuje trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie.

Twórców należy pochwalić za różnorodność zadań. Nic nie zdarza się tu dwa razy. Każda misja ma swój unikalny charakter. W jednej z nich chwytamy w ręce snajperkę i pomagamy Reedowi przedrzeć się przez najeżoną wrogami lokalizację, w innej przyjmujemy fałszywą tożsamość, aby zinfiltrować elity Dogtown, a w jeszcze innej staniemy oko w oko z cybernetycznym zagrożeniem na miarę Obcego z "Alien: Isolation".

Znakiem rozpoznawczym gier CD Projektu niemal od zawsze były wybory moralne i liczne dylematy, przed którymi stawiają nas twórcy. Nie inaczej jest w przypadku "Widma wolności". W czasie naszej przygody w Dogtown nieraz przyjdzie nam stanąć przed wyborem "mniejszego zła". Co więcej, jeden z takich wyborów będzie miał fundamentalny wpływ na zakończenie - twórcy stworzyli bowiem dwie alternatywne ścieżki finału historii, które obejmują zupełnie inne misje i lokalizacje. 

W "gratisie" otrzymaliśmy także alternatywne zakończenie dla podstawowej wersji Cyberpunka 2077. I to jakie zakończenie! Muszę przyznać, że choć od napisów końcowych minęło już kilka dni, to wciąż chodzi za mną nowy finał, który zgotowali nam twórcy gry. Właśnie dla takich momentów gram w gry wideo. 

Cyberpunk 2077Cyberpunk 2077 fot. CD Projekt Red

Co nowego w Night City?

Pewien oddech w tej szpiegowskiej pogoni stanowią kontrakty zlecane przed Mr Handsa - najbardziej tajemniczego fixera w Night City, który również ma do załatwienia w Dogtown swoje interesy. To nieco krótsze i prostsze zadania. Ale nawet i one zachowują swój unikalny charakter. Co więcej, część z tych kontraktów możemy wykonać na kilka sposobów. A podczas wykonywania jednego z nich spotykamy samego... No dobra, obiecałem, że tego nie zdradzę.

Do tego dochodzą również dwa nowe typy zadań - zrzuty zaopatrzenia misje kurierskie. Te pierwsze pozwalają nam zdobyć potężne uzbrojenie, a drugie robią pożytek z wprowadzonej przez Aktualizację 2.0 walki w pojazdach. Poszczególne misje są generowane losowo, co oznacza, że możemy wykonywać je w zasadzie w nieskończoność. 

Jeśli chodzi o nowe mechaniki rozgrywki, to poza wspomnianą walką w pojazdach, na uwagę zasługuje również m.in. ulepszone AI przeciwników oraz przebudowane drzewko umiejętności - stawia ono na większą specjalizację naszej postaci. Trudniej jest zbudować teraz "uniwersalnego żołnierza" - który jednocześnie specjalizowałby się w walce wręcz, karabinach, broni białej i netrunningu.

Inne nowości wprowdzone w Aktualizacji 2.0 i "Widmie wolności" to:

  • Nowy system policji - policja wyposażona jest teraz w bardziej zaawansowane SI, które pozwala jej na dynamiczne reagowanie na nasze działania w oparciu o nowe poziomy eskalacji;
  • Wszczepy i pancerz - ubrania nie odpowiadają już za pancerz, twórcy wprowadzli także powiązany z poziomem postaci limit wszczepów, które V może posiadać w swoim ciele w danym momencie.
  • Wizyty u ripperdoców - przebudowano  interfejs, który towarzyszy korzystaniu z usług świadczonych przez ripperów, dzięki czemu przeglądanie dostępnych wszczepów oraz proces ich aplikowania jest prostsze;
  • Wytrzymałość - zasób ten nie jest już wykorzystywany do biegania sprintem. Zamiast tego wykorzystują go od teraz strzelanie z broni palnej oraz wykonywanie uników.

Zaraz po rozpoczęciu przygody z "Widmem wolności" V otrzymuje w prezencie od Songbird nowy zestaw atrybutów - są to tzw. umiejętności Relic. Aby je odblokować musimy zdobywać punkty Relic poprzez hakowanie rozsianych po mapie terminali. Wśród nowych umiejętności wymienić można m.in.:

  • Jailbreak systemu - odblokowuje dostęp do dodatkowych umiejętności podczas korzystania z ostrzy modliszkowych, pięści goryla, wyrzutni rakiet i monostruny;
  • Inwersja priorytetów - zwiększa liczbę ładunków, którą wystrzela wyrzutnia rakiet;
  • Ukrycie wzorca - ulepsza działanie kamuflażu optycznego. Aktywacja kamuflażu w trakcie walki sprawi, że przeciwnicy stracą nas z oczu;
  • Skanowanie podatności - w trakcie walki możemy wykrywać chwilowo podatne na ataki części pancerza i wszczepy przeciwnika - jego defekty. Trafienie w defekt daje zwiększoną szansę, na trafienie krytyczne i przebicie pancerza przeciwnika. 

Studio CD Projekt Red zdecydowało, że "Widmo wolności" trafi jedynie na komputery PC i konsole nowej generacji. Porzucenie PS4 i Xboksa One w tym wypadku okazało się nie tyle dobrą, co wręcz niezbędną decyzją. Wynika to z faktu, że Dogtown to nie tylko najbogatsza w detale i najbardziej "żywa", ale jednocześnie najbardziej wymagająca sprzętowo dzielnica Night City.

Niestety nie mogę wypowiedzieć się na temat wydajności gry na PS5 oraz Xbox Series X, gdyż ogrywałem dodatek na PC. Muszę jednak przyznać, że optymalizacja dla tej platformy wypada naprawdę dobrze. Na konfiguracji z GeForce RTX 360 Ti, 32 GB RAM i procesorem i5-11400 udawało mi się utrzymywać 70-80 klatek na sekundę przy rozdzielczości 1440p i detalach Wysokich/Ultra. Po włączeniu ray tracingu płynność spadała poniżej 60 FPS-ów, ale wciąż pozostawała na przyzwoitym poziomie.

Podczas zabawy natrafiałem oczywiście na okazjonalne bugi i glitche. Zdarzały się tu wiszące w powietrzu postacie, AI wrogów czasami głupiało, telefon się zacinał, a gra kilkukrotnie wyrzuciła mnie do pulpitu. Były to jednak pojedyncze incydenty, które w żaden sposób nie rzutują na ostateczny odbiór gry.

Cyberpunk 2077Cyberpunk 2077 fot. CD Projekt Red

Podsumowanie

"Widmo wolności", to zarówno rasowy szpiegowski thriller, jak i opowieść o błędach przeszłości, próbie ich naprawienia i drodze do odkupienia win. Te tematy w pewnym stopniu rezonują też z sytuacją, w której po premierze "Cyberpunka 2077" znalazł się sam CD Projekt. Nie wiem, czy "Redzi" traktują ten projekt jako rodzaj katharsis i ukłonu w stronę wiernych graczy, których - bądź co bądź - w przeszłości trochę zawiedli. Być może tak jest, a być może jest to już moja nadinterpretacja. 

Wiem jedno: to najlepsze możliwe zwieńczenie historii V i pożegnanie ze światem, który twórcy wkrótce na jakiś czas porzucą. Przynajmniej do momentu rozpoczęcia prac nad projektem Orion, czyli sequelem Cyberpunka 2077. Ja tymczasem pozwolę sobie jeszcze w tym świecie pozostać. Na wiele godzin.

OCENA: 9,5/10

Kopię gry do recenzji dostarczył nieodpłatnie jej dystrybutor.

Więcej o: