Gdzie w Polsce może zabraknąć wody? Na pytania o suszę odpowiada ekohydrolog prof. Maciej Zalewski

W obliczu największego w historii pożaru Parku Biebrzańskiego i wysychającej Wisły warto zastanowić się nad naszym wpływem na środowisko. - Musimy przestać traktować biosferę jako "czarną skrzynkę", z której pobieramy zasoby w dowolnych ilościach, w zamian deponując w niej wszystkie zanieczyszczenia, jakie produkujemy - apeluje w rozmowie z Next.gazeta.pl ekohydrolog prof. Maciej Zalewski. I podaje rozwiązania, które jak najprędzej powinniśmy wprowadzić, by uchronić planetę, a co za tym idzie - poprawić komfort naszego życia.

Kamil Rakosza, Next.gazeta.pl: Dlaczego Wisła wysycha?

Generalnie wszystkie procesy zachodzące w środowisku naturalnym musimy analizować globalnie. Nadrzędną przyczyną są na pewno zmiany klimatu, postępujące zresztą od samego początku ery industrialnej. W ostatnich latach weszły one jednak w fazę znacznego przyspieszenia, co Międzyrządowy Zespół ds. Klimatu przewidywał.

Drugi powód, to fakt, że w ciągu ostatniego półwiecza populacja ludzi na globie wzrosła z trzech miliardów do ponad 7,5 miliarda. Jako ciekawostkę dodam, że na spotkaniu UNESCO i Banku Światowego w Meksyku jeden z dyrektorów BŚ stwierdził, że przy obecnym sposobie eksploatacji biosfery "9,5 miliarda ludzi i nikogo więcej". 

Nie chodzi nawet o to, że biosfera wybuchnie. Dojdzie jednak do wzrostu napięcia w społeczeństwie - walka o dostęp do zasobów, a przede wszystkim wody stanie się zarzewiem konfliktów. Musimy przestać traktować biosferę jako "czarną skrzynkę", z której pobieramy  zasoby w dowolnych ilościach, w zamian deponując w niej wszystkie zanieczyszczenia, jakie produkujemy. 

Zobacz wideo K. Wyszkowski: Wojny o wodę i żywność są w zasadzie nieuniknione

W przeciwieństwie do działań prowadzących do dewastacji planety, ideą ekohydrologii jest regulacja procesów dla zwiększania potencjału biosfery. Opiera się na pięciu elementach, każde przedsięwzięcie w gospodarce wodnej powinno zwiększać: zasoby wody, bioróżnorodność, korzyści dla społeczeństwa, adaptację do zmian klimatu, a piątym elementem są kultura i edukacja, które podnoszą świadomość społeczeństwa i działania dla dobra wspólnego (WBSRC).

A czy grozi nam sytuacja, w której ludziom w Polsce zabraknie wody w kranie?

Myślę, że trzeba to analizować w kontekście hydrogeologii. Polska jest krajem ze zróżnicowaną hydrogeologią, czego świetnym przykładem są Tatry. Jeśli ktoś chodził po Tatrach Wschodnich, to wie, że jest tam Dolina Suchej Wody. 

Nazywa się tak, dlatego że znajduje się na bazaltowych skałach, skutkiem czego w czasie topnienia śniegu płynie w niej rwący potok, natomiast w lecie jest tam sucho, nie licząc pojedynczych kałuż. Oznacza to, że retencyjność tego obszaru jest znikoma. 

Zupełnie inną sytuację mamy w Tatrach Zachodnich, gdzie dnem znanej turystom doliny płynie Potok Chochołowski. Znajduje się on na podłożu wapiennym, które jest perforowane. W związku z tym absorbuje nadmiar wody, a potem stopniowo go uwalnia, czyli tam przepływy są bardziej wyrównane w skali roku.

W Polsce znajduje się wiele terenów o strukturze podobnej. Dlatego nie ma prostej odpowiedzi na pańskie pytanie, wszystko zależy od tego, o jakim regionie mówimy.

To jakie regiony są najbardziej narażone na deficyt wody?

Na przykład Dolny Śląsk, gdzie znajduje się na wielu obszarach występują skały bazaltowe. Z drugiej strony mamy jednak miejsca w kraju, które są bardzo dobrze zaopatrzone w wodę, jak np pojezierza.

Warto jednak zauważyć, że gdzieniegdzie jeziora także wysychają, czego najlepszym przykładem są Kujawy. Sąsiadują one z terenami o najmniejszej lesistości. Mała lesistość, intensywne wielkoobszarowe rolnictwo i znikoma retencja naturalna połączone ze wzrostem temperatury, narastającym od początku ery industrialnej, powodują intensywne parowanie oraz erozję gleb.

Problem suszy to żadna nowość. Nie pojawił się w zeszłym roku czy dwa lata temu. Ludzie zmagają się z suszą od tysięcy lat. Dlaczego zatem, mimo niezaprzeczalnego rozwoju nauki i technologii, nadal nie potrafimy się z nią uporać?

Myślę, że to bardziej skomplikowana sprawa. Susza oczywiście występowała od dawna, jednak były to raczej sporadyczne okresy. Wynikają one z nałożenia się kilku elementów w przeszłości. Istnieją przypuszczenia, że na suszę wpływa np położenie planety, choć to jednak generalny i długo horyzontalny proces w historii Ziemi. 

W Ameryce Południowej duży wpływ ma występowanie prądu oceanicznego El Nino. Już w Starym Testamencie pojawia się wzmianka o siedmiu latach chudych i siedmiu latach tłustych, co jest odzwierciedleniem cykliczności suszy. Tak było kiedyś, teraz jednak cykliczność procesów klimatycznych wydaje się coraz bardziej zaburzona. Niestety w ostatnich dekadach przyspieszenie występowania zjawiska suszy jest ogromne. 

Od lat 70. średnia temperatura w centralnej Polsce wzrosła o ponad jeden stopień Celsjusza. Jak poważny  jest to przyrost pokazuje fakt, że przez tysiące lat - od epoki zlodowacenia do czasów współczesnych - ten przyrost wyniósł 4,5 stopnia C. Jako organizmy stałocieplne mamy niejako zaburzoną percepcję odczuwania zmian temperatury, ponieważ rośliny reagują na nie już od 0,4 stopnia C.

Z kolei ekosystemy lądowe takie jak lasy są fundamentalnym systemem stabilizacji zasobów wodnych, a regulacja procesów zachodzących od skali molekularnej do skali krajobrazu jest istotą ekohydrologii. Z jednej strony ekosystemy o dużej biomasie roślin, jak wspomniane lasy stanowią wielką pompę, w Polsce zajmują 30 proc. obszaru kraju, co w obszarach o dużej lesistości przekłada się na większą ilość opadów konwekcyjnych i odporność na susze. 

Z drugiej strony lasy są także biofiltrami, ponieważ nawet ich wąska strefa między lądem, a wodą pobiera bardzo duże ilości zanieczyszczeń, m.in. azotanów. Takie strefy buforowe powinniśmy kształtować wzdłuż systemów rzecznych i zbiorników wodnych. To o tyle ważne, że retencjonowanie wody wymaga tego, by była ona czysta. W przeciwnym razie w zbiornikach wypełnionych fosforanami i azotanami będą występowały toksyczne zakwity sinic, drastycznie redukując ich funkcję ekohydrologiczną.

A czy te wody opadowe, o których pan wspomina, czyli deszczówkę można jakoś wykorzystać w rozwiązywaniu braku wody w miastach?

Wiele lat temu zainicjowałem renaturyzację rzek łódzkich, ponieważ w mieście nie ma żadnego większego cieku wodnego, który pełniłby funkcje rekreacyjne, krajobrazowe, ale przede wszystkim pozwoliłby na przewietrzenie obszaru miejskiego. Jest za to wiele małych rzek. Ponieważ te małe rzeki są zasilane głównie wodami opadowymi, opracowaliśmy systemy służące do oczyszczenia wody burzowej, co jest warunkiem ich retencjonowania w małych zbiornikach na terenie miasta. Ten zabieg z kolei umożliwił realizację pięciu filarów ekohydrologii WBSRC.

Retencjonowanie podczyszczonej wody opadowej w mieście przyczyniło się do redukcji wysp ciepła w Łodzi. Przekonałem swojego przyjaciela prof. Kunę, pulmonologa i alergologa, by sprawdził jak wygląda liczba przypadków astmy i alergii u dzieci w zabetonowanym centrum, gdzie nie ma ani zbiorników wodnych ani większych obszarów zieleni i porównał to z obszarem występowania terenów zielonych na obrzeżach miasta. Okazało się, że różnica liczby przypadków zachorowań między dziećmi z a ich rówieśnikami z  zazielenionych obszarów przedmieścia w których występowały zbiorniki wodne była trzykrotna.

Czyli wraz z wysychaniem rzek i małą liczbą starych, dużych drzew jakość powietrza będzie jeszcze gorsza niż do tej pory? 

Pogorszy się dramatycznie. W takiej sytuacji w suchym powietrzu unoszą się pyły z palenisk, z opon i ścieranych tarcz hamulcowych itp. W najbardziej zanieczyszczonych obszarach mogą być to tony pyłów  na kilometr kwadratowy. 

Punktem wyjścia dla nowego podejścia gospodarowania wodami opadowymi w mieście jest podczyszczanie wód opadowych biotechnologiami ekosystemowymi do poziomu umożliwiającego jej bezpieczne retencjonowanie, a przez to zwiększenie intensywnej transpiracji [parowania wody – red.] otaczającej jej zieleni, co powoduje opadanie i filtracje pyłów . To w konsekwencji prowadzi do zmniejszenia ilości pyłów i zanieczyszczeń w powietrzu a także stworzenia obszarów aktywnej rekreacji, która jest kluczem do zdrowego stylu życia. 

W konsekwencji wkomponowywanie w miasto Błękitno-Zielonej Sieci, jak to nazywam, a więc powiązanych ze sobą obszarów zielonych, w których zretencjonowana woda burzowa działa bezpośrednio jako filtr i  poprzez rośliny jako generator tlenu, zwiększający atrakcyjność obszarów rekreacyjnych i szlaków komunikacji rowerowej i pieszej. Zastosowanie ekohydrologii w gospodarowaniu wodami opadowymi w miastach jest ważnym krokiem dla kształtowania zdrowego i przyjaznego dla mieszkańców miasta przyszłości.

A co z kwestią żeglugi po Wiśle? 

Myślę, że z tą żeglugą będzie bardzo trudno. Choć są jakieś alternatywne technologie, np. Kanadyjczycy korzystają z poduszkowców do przemieszczania się po powierzchni wody. Tak że być może jakoś da się rozwiązać tę kwestię.

Na sam koniec - czy Polskę stać finansowo na walkę z suszą?

Z naszych analiz wynika, że zastosowanie ekohydrologicznych rozwiązań, bliskich naturze bardzo często obniża koszty. Wykorzystanie ekohydrologii to nie jest żadne budowanie piramid. Widzę, że często samo myślenie generuje ogromne koszty, ponieważ kiedy nie rozumie się procesów, robi się dużą rezerwę na sferę bezpieczeństwa. Kiedy jednak integruje się wiedzę z różnych dyscyplin nauk o środowisku to wszystko działa znacznie lepiej.

Więcej o: