Duże miasta muszą zmagać się z zanieczyszczonym powietrzem, za co odpowiadają m.in. spaliny emitowane przez samochody. Ministerstwo Klimatu i Środowiska proponuje wprowadzić rozwiązanie, które ma temu zapobiec. Aktywiści zwracają jednak uwagę, że projekt ma liczne wady.
Jak informuje warszawa.wyborcza.pl, propozycja Ministerstwa Klimatu i Środowiska powstała w ramach nowelizacji ustawy o elektromobilności. Strefy Czystego Transportu mają powstać tylko w miastach powyżej stu tysięcy mieszkańców najwcześniej od 1 lipca 2022 roku.
Zgodnie z założeniem resortu do stref mogłyby wjeżdżać samochody elektryczne, wodorowe, napędzane gazem ziemnym oraz zeroemisyjne autobusy. Dodatkowo dostęp do nich mieliby kierowcy samochodów z silnikiem Diesla oraz benzynowym, ale pod warunkiem, że ich pojazdy spełniają normy emisji spalin. Pozostałe auta również mogłyby korzystać ze strefy, ale wprowadzona byłaby dla nich opłata nie wyższa niż 2,5 zł za godzinę.
Na przestrzeni lat zaostrzone mają być przepisy dotyczące norm emisyjnych, co ma zachęcić kierowców do stopniowej wymiany aut. W latach 2021-2025 do miast wjadą auta z silnikiem benzynowym bądź wysokoprężnym spełniające normę Euro 4, w latach 2026-2030 - Euro 5, natomiast w latach 2031 - 2035 - Euro 6.
Aktywiści z Polskiego Alarmu Smogowego zwracają uwagę, że proponowany przez resort projekt ma sporo wad. Przede wszystkim strefa ma nie dotyczyć pojazdów mieszkańców. Powoduje to, że jej wpływ na ograniczenia zanieczyszczeń będzie stosunkowo niewielki. Dla przykładu mieszkańcy Warszawa odpowiadają za 2/3 ruchu ulicznego. Dodatkowo przepisy nie będą obowiązywać także pojazdów należących do mikroprzedsiębiorców, czyli m.in. autobusów dojeżdżających do centrum miast z okolicznych miejscowości.
Eksperci zwracają także uwagę na brak rozróżnienia na silniki benzynowe oraz dieslowskie, mimo że te drugie dużo bardziej przyczynia się do zanieczyszczenia powietrza. Dodatkowo ze strefy wyłączone zostały samochody napędzane gazem LPG, które bardzo często korzystają z gazu na zmianę z benzyną.