Polska nie jest najlepszym przykładem kraju, który gładko przechodzi transformację energetyczną i dba o środowisko. Dość powiedzieć, że blokowaliśmy zeszłoroczne porozumienie klimatyczne i stawialiśmy indywidualne warunki. Ponadto nasz rząd, mimo że polskie górnictwo dogorywa, dogadał się z górnikami, że ostatnie kopalnie węgla kamiennego zostaną zamknięte dopiero w 2049 r.
Kolejne firmy energetyczne zapowiadają jednak, że zmienią swój profil działania, m.in. Orlen czy JSW. W Polsce pojawia się więc coraz więcej turbin wiatrowych, które w odpowiednich warunkach są konkurencyjne dla najlepszych krajów Europy pod względem produkcji zielonej energii. Tak było na początku grudnia, a sytuacja powtórzyła się w święta. Rekordowe wyniki zanotowała także Wielka Brytania.
Wstępne dane Polskich Sieci Elektroenergetycznych wykazały, że farmy wiatrowe 27 grudnia dostarczały do sieci 5,7 GW energii - informuje portal wysokienapiecie.pl. To wyrównanie rekordowego wyniku z 9 grudnia. Łącznie z resztą odnawialnych źródeł energii (woda i biomasa), zielona energia zapewniła nam 7,2 GW. Elektrownie i elektrociepłownie na węgiel kamienny musiały obniżyć produkcję do 8 GW. 1,5 GW pochodziło z gazu ziemnego, a 1 GW z importu.
Tym samym w niedzielne popołudnie udział węgla w zapotrzebowaniu na moc spadł do 45 proc. a w samej krajowej produkcji do 48 proc. Tym samym udało się osiągnąć najniższy poziom uzależnienie od węgla w historii polskiej elektroenergetyki. Jeszcze trzy dekady temu węgiel odpowiadał niemal za 100 proc. zapotrzebowania energetycznego. Stan ten trwał ledwie przez dziewięć godzin, ale jest zwiastunem trwających zmian.
Nadwyżki energii oznaczają dla operatorów równie wytężony okres, co zwiększone zapotrzebowanie na energię. Jak dowiedział się portal wysokienapiecie.pl, 27 grudnia, ze względu na wysoką produkcję energii z turbin wiatrowych, trzeba było m.in. zmniejszyć generację elektrociepłowni w Gdańsku, Gdyni, Warszawie i Krakowie (łącznie o 210 MW) w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nadwyżki były jednak tak duże, że konieczne było eksportowanie energii do Czech.
Jak donosi "The Guardian", drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia, ponad połowa Wielkiej Brytanii była zasilana energią wiatrową. To zasługa burzy Bella. W sierpniu Brytyjczycy przez chwilę dzięki turbinom wiatrowym zasilali 60 proc. kraju, ale trwało to tylko moment. 26 grudnia ponad połowa kraju była zasilana w ten sposób przez całą dobę. W połączeniu z pandemią, która obniżyła zapotrzebowanie energetyczne, Wielka Brytania miała w tym roku rekordowo niską emisję gazów cieplarnianych.