Polski plan na energetykę może wykoleić unijny cel klimatyczny. I uzależnić kraj od gazu

- Sama Polska może sprawić, że UE nie osiągnie swoich celów w zakresie redukcji emisji - powiedziała Małgorzata Kasprzak, analityczka Ember. Think tank w nowym raporcie ocenia rządowy plan transformacji energetyki. Według ekspertów, jest on mało ambitny, pełny nieaktualnych założeń i punktów budzących wątpliwości ekspertów.
Zobacz wideo Gosek-Popiołek o wyroku TSUE ws. Puszczy Białowieskiej: Rząd ma 2 miesiące na poprawę

Nasz kraj po długim oczekiwaniu przyjął i opublikował Politykę energetyczną Polski do 2040 r. (PEP2040). To rządowy dokumenty zawierający strategiczny plan rozwoju energetyki i transformacji energetycznej koniecznej do walki ze zmianami klimatu.

Eksperci komentujący projekt PEP2040 mówili o "drobnym kroku do przodu" i pewnych dobrych aspektach. Jednak przede wszystkim zwracali uwagę na mało ambitne, nieprzystające do realnych warunków plany odchodzenia od węgla i rozwoju odnawialnych źródeł energii. Tymczasem Unia Europejska w grudniu przyjęła nowy, ambitniejszy cel ograniczenia emisji gazów cieplarnianych - o 55 proc. do 2030 roku (wcześniej było to 40 proc.). Jednak jeśli Polska miałaby odchodzić od węgla tak wolno, jak zakłada PEP, to nasz kraj uniemożliwiłby UE zrealizowanie tego celu - wynika z nowej analizy Ember, think tanku zajmującego się klimatem i energetyką. 

- Najnowszy plan energetyczny Polski nadal nie jest wystarczająco ambitny, aby dokonać szybkiej i skutecznej transformacji. Sama Polska może sprawić, że UE nie osiągnie swoich celów w zakresie redukcji emisji - powiedziała Małgorzata Kasprzak, analityczka Ember.

Wizualizacja Stopnia Wodnego Siarzewo Wraca pomysł z czasów Gomułki. Będzie nowa tama. "To druga Białowieża"

- Łatwo jest zignorować PEP2040 z powodu jej nierealistycznych założeń co do kosztów emisji CO2, ale daje ona wgląd w kierunek rozwoju. Polska do roku 2040 zamierza trzymać się węgla i budować nowe elektrownie wykorzystujące gaz kopalny. Z PEP2040 jako jedynym planem, Polska ryzykuje bolesne, pozbawione planu wycofanie się z węgla, które może pogorszyć sytuację branż energochłonnych, a w dłuższej perspektywie także całej gospodarki - ostrzegła.

Polska nie ma gazu, a planuje od niego uzależnić energetykę

Według autorów raportu, polskie plany dotyczące energetyki samodzielnie mogą wykoleić unijny cel na rok 2030. Co więcej, budowa nowych elektrowni gazowych zgodnie z PEP oznaczałaby największy przyrost nowych mocy ze spalania paliw kopalnych. 

Moce gazowe w energetyce mają wzrosnąć z 14 TWh (w 2019 r.) do 54 TWh (w 2030 r.). To największy planowany wzrost o wśród krajów UE. Sprawiłby on, że Polska byłaby trzecim największym konsumentem gazu we wspólnocie. To - zauważają autorzy opracowania - "jest dość niezwykłe jak na kraj, który nie posiada znaczących zasobów gazu ziemnego". Rząd PiS zapewnia, że dąży do "niezależności energetycznej", jednak w kwestii gazu polega ona na tym, że będziemy w stanie kupować go z różnych źródeł, a nie tylko od Rosji. Jednak uzależnienie od dostaw z zagranicy to tylko jeden z problemów. Gaz jest paliwem kopalnym, tak samo jak węgiel. Przy jego spalaniu powstaje mniej emisji CO2 w porównaniu do węgla czarnego czy brunatnego, ale wciąż przyczynia się do zmian klimatu. Do tego bardzo duże mogą być dodatkowe emisje przy wydobyciu gazu. Jego cena jest zmienna i uzależniona od globalnych rynków, a do tego obciążona opłatami za uprawnienia do emisji CO2. 

Gazociąg Dlaczego Niemcy chcą Nord Stream 2? "Wielu polityków uważa, że nie należy odcinać Rosji"

Według Ember, PEP2040 "podważa rolę odnawialnych źródeł energii w procesie transformacji". Ponadto, co - czytamy w komunikacie - "jest dość osobliwe", nie uwzględnia obecnego tempa rozwoju fotowoltaiki. Moce energii słonecznej moce urosły o 2.5 GW rok do roku i na koniec grudnia 2020 wyniosły prawie 4 GW. Tymczasem PEP planuje osiągnąć poziom 5.1 GW dopiero... w 2025 roku, choć można przewidywać, że już w tym roku osiągniemy taki poziom.

Ember zwraca też uwagę, że w strategii nie ma żadnej alternatywy w przypadku, jeśli w 2033 roku nie uda się uruchomić pierwszego bloku elektrowni atomowej. Tymczasem historia projektów jądrowych w Polsce jest "raczej rozczarowująca i na razie nie ustalono nawet miejsca, gdzie elektrownia miałaby powstać".

Elektrownia jądrowa w Temelinie, Czechy. Atomowe mission impossible? "Niezależnie od rządu i czasów - u nas po staremu"

Uprawnienia do emisji już ponad dwa razy droższe, niż zakłada rząd

Kolejnym elementem, który nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, są prognozy cen uprawnień do emisji CO2. Autorzy PEP2040 przewidują, że poziom 40 euro za tonę zostanie osiągnięty około 2040 roku. Tymczasem już w tym roku sięgnęły one... 41 euro. Cena założona w rządowej strategii na rok 2020 to 17 euro. Oznacza to, że tona emisji CO2 kosztuje już teraz ponad dwa razy więcej, niż zakłada rząd, zatem analizy kosztów działania elektrowni węglowych i gazowych na pewno będą ogromnie wyższe, niż założono.

"Prognozy dotyczące wdrażania odnawialnych źródeł energii są niemal identyczne jak w starych scenariuszach, które zakładały znacznie niższe ceny CO2. Zachęcające jest to, że w przeciwieństwie do wersji dokumentu z 2019 roku, w wersji ostatecznej uznano, że rozwój odnawialnych źródeł energii doprowadzi do spadku hurtowych cen energii elektrycznej" - czytamy w analizie. Autorzy piszą też, że "Polska kładzie nieproporcjonalnie duży nacisk na bezpieczeństwo dostaw, zamiast skupić się na rozwiązaniu problemu bilansowania" systemu.

Bliższy rzeczywistości jest scenariusz wysokich uprawnień - ale tylko w prognozie na dalszą przyszłość. Zakłada on cenę 54 euro w 2030 roku. Jednak założenie na rok 2025 to 35 euro, a więc i tak mniej, niż uprawnienia do emisji CO2 kosztują obecnie.

Więcej o: