Każdego dnia marnujemy średnio jeden posiłek. To nie tylko strata pieniędzy i czasu, lecz także kolejny cios dla środowiska i klimatu. Dlatego w Gazeta.pl mówimy "Nie marnuję" i piszemy, jak walczyć z marnotrawstwem.
Za prawie dwie trzecie zmarnowanej żywności odpowiadają gospodarstwa domowe - pisaliśmy w pierwszym artykule cyklu "Nie marnuję". Dlatego zwracamy uwagę przede wszystkim na to, co możemy zrobić w naszych domach, by wyrzucać mniej.
Jednak pozostałe 30 proc. nie jest bez znaczenia. Na Haps.pl w ramach naszej akcji przeczytacie o tym, jak "uprzedzenia" do samotnych bananów i krzywych buraków przyczyniają się do marnowania jedzenia. A poniżej - o tym, jak całościowo wygląda problem wyrzucania żywności w handlu i gastronomii.
Według raportu Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) gastronomia odpowiada za około 26 proc. marnowania jedzenia. Autorzy raportu Federacji Polskich Banków Żywności z 2020 pisali jednak, że "gastronomia to dotychczas najbardziej enigmatyczny pod względem marnowania żywności obszar".
W domach nasze nawyki żywieniowe są różne, ale przyczyny marnowania raczej podobne - najczęściej zepsute lub przeterminowane produkty czy nadmiar jedzenia. Jednak lokale gastronomiczne są bardzo zróżnicowane - od food trucków po duże bary mleczne, od fast foodów po eleganckie restauracje.
W przypadku gospodarstw domowych dużym problemem jest brak planowania, kupowanie bez listy i spontaniczne zakupy. W gastronomii jest zupełnie inaczej. Praktycznie wszyscy restauratorzy deklarują, że sprawdzają stan magazynów przed zakupem i wybierają produkty z listy. Z drugiej strony prawie nigdy nie kupują zniekształconych lub małych warzyw i owoców czy produktów w zdeformowanych opakowaniach. Nie sięgają też po produkty z krótką datą przydatności.
Zatem w domach gorzej planujemy nasze zakupy. Łatwiej jest nam jednak zaplanować, ile zjemy - choć i tak czasem przygotowujemy za dużo. Jednak lokale gastronomiczne mogą tylko do pewnego stopnia przewidzieć zużycie produktów i wpływają na nie nieraz trudne do przewidzenia czynniki (np. pogoda). Wiele dań przygotowywanych jest na zapas i może być przechowywanych tylko jedną, maksymalnie dwie doby (trochę dłużej wytrzymają jedynie niektóre ciasta czy garmażerka). Niesprzedane w tym czasie produkty mogą zostać wyrzucone, o ile nie ma innego rozwiązania. To samo dotyczy niezużytych w odpowiednim czasie składników.
Można np. umożliwić pracownikom zabieranie niesprzedanej żywności, sprzedawać po niższej cenie towary czy potrawy, które wkrótce wylądowałyby w koszu lub przygotowywać z nich inne potrawy. Jednak to pierwsze rozwiązanie deklaruje tylko jedna dziesiąta restauratorów, a kolejne - jeszcze mniej, wynika z danych cytowanych w raporcie. Wyprzedawanie żywności, której grozi zmarnowanie, umożliwiają specjalne aplikacje, np. Too Good To Go, o której przeczytacie tutaj.
Często gdy myślimy o marnowaniu jedzenia, stają nam przed oczami obrazy przepełnionych pojemników na śmieci za supermarketami. W ten sposób wyrzucane jest nieraz jedzenie jeszcze nadające się do spożycia, z czego korzystają freeganie.
Jednak choć takie obrazki robią wrażenie, to handel odpowiada za najmniejszą część (13 proc.) marnowania jedzenia (według wspomnianego raportu UNEP). Inne opracowania podają jeszcze mniejszą wartość.
W raporcie Instytutu Ochrony Środowiska z ubiegłego roku czytamy, że najczęściej marnowane produkty w handlu to owoce i warzywa, ryby i owoce morza oraz warzywa korzeniowe. Autorzy raportu piszą, że "główną przyczyną generowania marnotrawstwa w handlu są standardy handlowe nakazujące obowiązek utrzymania pełnych półek, co dotyczy zwłaszcza sklepów o dużej powierzchni. Ma to na celu wytworzenie u konsumenta wrażenia ciągłej rotacji produktów". Do tego "takie działania prowadzone równolegle z gromadzeniem dużych zapasów prowadzą do licznych uszkodzeń zarówno opakowań, jak i produktów".
Jakie rozwiązania można stosować, by ograniczyć marnowanie jedzenia w handlu? Podobnie jak w gastronomii, można sprzedawać po obniżonych cenach produkty, które wkrótce zostałyby wyrzucone. Jednak w przypadku owoców i warzyw takie działania deklaruje tylko 28 proc. handlowców, w przypadku innych towarów to zaś jeszcze mniej - zazwyczaj kilkanaście procent.
Wspomniany raport zwraca też uwagę na możliwość wdrożenia "innowacyjnych systemów zamawiania, zwiększenie częstotliwości dostaw przy jednoczesnym ograniczeniu liczby zamawianych produktów, prowadzenie szkoleń dla personelu pracującego w sklepach oraz monitoring kontroli temperatury składowanych produktów". Można też wpływać na działania przedsiębiorców i sprawiać, że marnowanie będzie nieopłacalne (np. przez wyższe opłaty za składowanie czy spalanie śmieci).
Autorzy raportu Instytutu Ochrony Środowiska piszą, że "preferowanym sposobem zapobiegania marnotrawstwu żywności powinna być redystrybucja żywności na cele społeczne".
W Polsce od marca ubiegłego roku obowiązują nowe przepisy, które mają zmniejszyć marnowanie w handlu. Sieci handlowe muszą zawrzeć umowę z organizacjami pozarządowymi, którym przekazywać będą niesprzedaną żywność, o ile wciąż nadawać się będzie ona do spożycia. Niestosowanie się do nowych przepisów będzie skutkować karami finansowymi. Opłata wynosi 10 groszy za kilogram zmarnowanego jedzenia.
Z jednej strony w celu ograniczenia marnowania żywności w tych sektorach ważne jest wprowadzenie systemowych rozwiązań przez handel i gastronomię. Jednak także jako konsumenci możemy mieć swój wkład i na przykład wybierać mniej atrakcyjne wizualnie warzywa czy owoce.
W Deklaracji redakcyjnej Gazeta.pl na 2021 rok zobowiązaliśmy się między innymi do tego, że dalej będziemy angażować się w sprawy klimatu i ekologii. Robimy to na co dzień. Wejdź na stronę Zielonej Gazety, by przeczytać więcej naszych tekstów o środowisku. Zachęcamy również do subskrybowania Zielonego Newslettera.