Wystartowała międzynarodowa kampania informacyjna PGE w reakcji na bezpodstawną skargę do TSUE i żądanie natychmiastowego wstrzymania pracy kopalni Turów. Konieczny jest sprawiedliwy i solidarny Zielony Ład, a nie dzika transformacja
- pisze Polska Grupa Energetyczna.
Decyzja TSUE dotycząca wniosku o natychmiastowe zamknięcie polskiej kopalni w Turowie ma zapaść na początku maja. Według PGE, może ona doprowadzić do "gwałtownej zapaści gospodarczej województwa, a także zachwiać stabilnością polskiego systemu elektroenergetycznego".
To prosta droga do niekontrolowanej eksplozji problemów społecznych, wynikających z braku środków do życia dla tysięcy pracowników PGE i jej partnerów biznesowych, podtrzymujących gospodarkę całego regionu
- przekonuje Wioletta Czemiel-Grzybowska, prezes zarządu PGE GiEK (PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna).
W ramach kampanii PGE na ulicach Brukseli pojawiły się plakaty przedstawiające smutną dziewczynkę, napis "Dlaczego chcecie odebrać mojej rodzinie środki do życia?" oraz hasło "Green Deal, not a Grim Deal". Hasło to dosłownie oznacza "Zielony Ład, nie ponury ład", acz PGE tłumaczy je w komunikacie prasowej jako "Zielony Ład, a nie dzika transformacja".
Wizerunek tego samego dziecka i identyczne hasła pojawiają się także w materiałach publikowanych przez PGE w mediach społecznościowych oraz na dedykowanej kampanii stronie turow2044.pl.
Tyle, że przedstawiciele Greenpeace wytykają koncernowi, iż dziewczynka nie należy do grona osób, których zamknięcie kopalni w Turowie pozbawi - według PGE - środków do życia (spółka podaje w kampanii, że chodzi o "80 tys. pracowników i współpracowników oraz ich rodziny"). Jej zdjęcie zostało ściągnięte z internetowej bazy zdjęć Adobe Stock.
Droga Adobe Stock, nikt nie zamierza odbierać Twojej rodzinie środków do życia. Możesz nadal być modelką ze zdjęć - przed, podczas i nawet po procesie transformacji w regionie Zgorzelca
- napisano z profilu czeskiego Greenpeace'u.
Dziewczynka ma na imię Adobe Stock
- komentuje także Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace w Polsce.
Pozew przeciwko Polsce w sprawie kopalni Turów złożyły w lutym Czechy. To pierwszy, "historyczny" proces o sprawy ochrony środowiska wytyczony przez jedno państwo członkowskie innemu państwu Unii Europejskiej.
Mieszkańcy przygranicznych miejscowości w Czechach obawiają się, że eksploatacja złoża tak blisko granicy doprowadzi do problemów z dostępem do wody.
Tylko w 2020 roku poziom wód gruntowych na tym terenie obniżył się o 8 metrów, czyli dwukrotnie bardziej niż, według zapowiedzi PGE, miało to nastąpić do 2044 roku. Nasze obawy przerodziły się w strach. Niezwykle ważne jest, aby nasz rząd domagał się zaprzestania nielegalnego wydobycia
- komentował w lutym cytowany przez Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Unia Milan Starec, mieszkaniec przygranicznej wsi Uhelná. W petycji skierowanej w 2020 r. przez mieszkańców Liberca do Parlamentu Europejskiego napisano, że 30 tys. mieszkańców może stracić dostęp do wody pitnej, a zagrożeniem są też pyły i hałas.
PGE uważa z kolei, że spełnienie żądań Czechów grozi "wyłączeniem kompleksu energetycznego dostarczającego w Polsce do 7 proc. energii trafiającej do 3 mln gospodarstw domowych", co "stawia pod znakiem zapytania europejską solidarność". Podejmowany jest też argument o utracie źródła utrzymania tysięcy rodzin.
Kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego w Turowie miała zakończyć działalność w 2020 r. Przedłużono jej jednak koncesję na wydobycie najpierw do roku 2026 r., a następnie do 2044 r.