Gdański oddział Lasów Lasów Państwowych zarządza powierzchnią 300 tys. hektarów. Leśnicy decydują o losie drzew na Mierzei Helskiej, Żuławach Wiślanych, Pojezierzu Kaszubskim, Brodnickim, Iławskim, Wybrzeżu Słowińskim czy części Borów Tucholskich.
Jeśli chcą sprzedać drewno dużym firmom, jak Ikea czy Castorama, muszą posiadać certyfikat FSC. To międzynarodowe oznaczenie zapewniające odbiorcę, że drewno zostało pozyskane legalnie, w zrównoważony sposób, z zachowaniem dbałości o przyrodę i bezpieczeństwo pracowników.
Jak jednak wynika z pisma, które zostało opublikowane przez Monitor Leśny, RDLP w Gdańsku rozważa "wstrzymanie utrzymania przedmiotowego certyfikatu". Miałoby to nastąpić po 12.11.2022 r.
Pismo Lasów Państwowych w Gdańsku skierowane do odbiorców drewna źródło: Monitor Leśny
Powód? Oficjalnie - opóźniające się prace nad nowym zbiorem przepisów FSC. Leśnikom w Gdańsku nie podoba się m.in. zapis o możliwości nadania lasom rangi HCVF. To lasy o szczególnej walorach przyrodniczych: rzadkie, skrajnie rzadkie, wodochronne, glebochronne, będące ostojami zagrożonych i ginących gatunków, czy takie, które są szczególnie ważne dla lokalnej społeczności.
Słowem, wymagające szczególnej ochrony.
Utrata certyfikatu FSC niesie ze sobą wiele konsekwencji.
Dr Rafał Chudy, prowadzący blog Monitor Leśny, zajmujący się m.in. opisywaniem gospodarki leśnej w Polsce i na świecie, uważa, że RDLP w Gdańsku, rezygnując z certyfikatu, straci wiarygodność prowadzenia odpowiedzialnej gospodarki leśnej. - Ta wiarygodność jest oparta na dążeniu do zachowania równowagi aspektów ekonomicznych, ekologicznych i społecznych. Rezygnacja z FSC sprawi, że członkowie lokalnych społeczności nie będą mogli w takim stopniu, jak kiedyś, angażować się w ocenę prowadzenia gospodarki leśnej. Nie będą mieli w nią takiego wglądu. I ostatnia rzecz - ograniczony zostanie rynek zbytu na drewno okrągłe.
Brak certyfikatu wymusi na przedsiębiorcach z branży drzewnej poszukiwanie drewna certyfikowanego poza gdańską dyrekcją. - Prawo popytu uczy nas, że w przyszłości mogą na tym zyskać inne dyrekcje, gdzie konkurencja o drewno certyfikowane będzie wyższa, a straty finansowe może ponieść RDLP w Gdańsku - mówi Chudy.
Dokładne zasady, wedle których niezależni audytorzy sprawdzają co roku, czy Lasy Państwowe przestrzegają przepisów, nazywane są krajowym standardem FSC. W Polsce negocjacje dotyczące jego nowego wyglądu trwają od czterech lat.
I są burzliwe.
W lutym grupa opracowująca nowy standard została rozwiązana, bo brakowało porozumienia. Jak dowiedziała się Gazeta.pl, chodziło głównie o twarde stanowisko Lasów Państwowych, które chciały osłabić nowe regulacje, wykreślając z nich np. zapis o lasach referencyjnych, czyli takich, w których nie można prowadzić wycinki. Dyskusja dotyczyła zaledwie kilku procent (od 3 do 5), które trzeba by wyłączyć z gospodarki leśnej.
Teraz pracę nad nowym standardem ma do połowy 2023 r. (wejście w życie - 2024 r.) dokończyć tzw. techniczna grupa robocza, w której nie będzie, jak wcześniej, przedstawicieli Lasów Państwowych, przemysłu drzewnego, ani organizacji chroniących środowisko.
Korzystając z pracy poprzedników, nowe regulacje stworzą niezależni audytorzy z wszystkich trzech jednostek prowadzących certyfikację FSC w Polsce: Bureau Veritas Polska, Preferred by Nature (NEPCon Polska) i SGS Polska. Ich pracę koordynować będzie dr inż. Marek Rzońca z FSC Polska.
A to nie podoba się Lasom Państwowym.
Brak certyfikatu w Gdańsku nie będzie precedensem. Nie mają go regionalne dyrekcje w Krośnie i Łodzi. - Po zawieszeniu i ostatecznej utracie certyfikatu FSC dla RDLP w Łodzi możemy zauważyć, że Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe stara się wymusić ustępstwa na zespołach opracowujących standard FSC. Dla firmy, której 95 proc. przychodów pochodzi ze sprzedaży drewna, to nie jest najrozsądniejsza droga. Stracić może na tym tylko Skarb Państwa i wizerunek instytucji Lasy Państwowe - mówi Chudy.
- Z pisma RDLP w Gdańsku wynika, że potencjalną przyczyną ewentualnego opuszczenia systemu są obawy co do zapisów nowej wersji standardu FSC dla Polski. Chcielibyśmy uspokoić, że mowa o zapisach standardu, który dopiero powstaje. Liczymy, że wzorem poprzednich lat, RDLP w Gdańsku weźmie aktywny udział w nadchodzących konsultacjach projektu standardu i podzieli się swoimi uwagami oraz propozycjami z techniczną grupą roboczą, która finalizuje standard - poinformował Gazeta.pl Marek Rzońca, koordynator FSC w Polsce ds. leśnictwa.
RDLP w Gdańsku informuje swoich klientów, że po rezygnacji z FSC dalej będą mogli certyfikować swoje drewno dzięki standardowi PEFC. Pisaliśmy o nim w lutym - nazywany jest "certyfikatem od leśników dla leśników". Umożliwia m.in. taką sytuację, w której leśnicy jednych nadleśnictw przyjeżdżają z kontrolą do innych nadleśnictw. Kierownikiem w jednej z firm przeprowadzających audyty PEFC jest emerytowany nadleśniczy spod Łodzi.
Autorem pisma skierowanego do odbiorców drewna jest Bartłomiej Obajtek, dyrektor Lasów Państwowych w Gdańsku. To brat Daniela Obajtka, prezesa Orlenu. W Lasach Państwowych pracuje od 20 lat.
Jak ustaliło przed rokiem OKO.press Bartłomiej Obajtek "od lat łączy posadę w Lasach Państwowych z prowadzeniem działalności gospodarczej na wielu polach. Istotną rolę w tych biznesach odgrywają nieruchomości 'krążące' w rodzinie".
Daniel Flis w swoim artykule wylicza, że w ostatnich latach Bartłomiej Obajtek stał się właścicielem pensjonatu w Kopalinie, kupił i odsprzedał bratu neodworek w Sasinie, dostał od brata w darowiźnie ziemię w Łężkowicach, gdzie wybudował rezydencję i oddał ją w darowiźnie bratu.
Na nadleśniczego awansował po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2016. Pracę w nadleśnictwie łączył z pracą w firmę świadczącą usługi leśnicze i geodezyjne. Zakaz konkurencji podpisał w 2018 r., gdy został szefem RDLP w Gdańsku.