Jedną z ośmiu turbin wiatrowych w parku wiatrowym Keyenberg wyłączono w ubiegłym tygodniu. Kolejne mają zostać usunięte do końca, by poszerzyć obszar wydobycia węgla brunatnego w kopalni odkrywkowej Garzweiler. Taką umowę firma RWE zawarła ponad 20 lat temu - pisze "The Guardian".
Obecne władze Nadrenii Północnej-Westfalii zgodziły się na ten plan w zamian za skrócenie czasu działania kopalni o 8 lat (do 2030 roku). W zamian RWE uzyskało pozwolenie na przedłużenie wydobycia do 2024 roku w dwóch innych kopalniach.
Umowę z RWE zawarło ministerstwo środowiska Nadrenii Północnej-Westfalii. Miesiąc później do zarzucenia planów firmę wzywa ministerstwo ekonomii i energii tego samego landu.
W obecnej sytuacji cały potencjał energii odnawialnej powinien zostać wykorzystany w jak największym stopniu, a istniejące turbiny powinny działać tak długo, jak to możliwe
- powiedział rzecznik urzędu.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Obecnie nie widzimy potrzeby demontażu elektrowni wiatrowej w pobliżu kopalni odkrywkowej Garzweiler
- dodał.
Inaczej uważa RWE. Turbiny postawiono tam bowiem 20 lat wcześniej. Ich czas i tak dobiega końca, bo po dwóch dekadach, nie obowiązują już dotacje na tę technologię. Turbiny zostałyby więc tak, czy inaczej, usunięte lub wymienione na nowe, bardziej wydajne modele.
W połowie lipca niemiecki rząd zdecydował, że w ramach oszczędności gazu ziemnego pozwoli na ponowne uruchomienie elektrowni rezerwowych, które pracują na węglu kamiennym lub ropie naftowej. Rozporządzenie obowiązuje na razie do końca kwietnia 2023 r. Według Federalnej Agencji Sieci gaz miał w lipcu br. 9,8 proc. udziału w produkcji energii elektrycznej - informowało w sierpniu "Deutsche Welle".
Dla operatorów elektrowni węglowych ich ponowne uruchomienie na kilka miesięcy jest opłacalne ze względu na wysokie ceny energii elektrycznej. Zwłaszcza że na światowym rynku węgla kamiennego jest pod dostatkiem.