"Uwaga! Pokarm zawiera białko owadów!" - od piątku taki napis w języku węgierskim musi się pojawić obok składu produktu na każdym towarze spożywczym zawierającym takie białko. Przepis wprowadziło węgierskie Ministerstwo Rolnictwa, by "ochronić" tutejszych konsumentów przed żywnością zawierającą białka pochodzenia owadziego.
- Z pomocą tego środka rząd chce chronić węgierskich konsumentów przed żywnością zawierającą białko owadów dopuszczone przez Brukselę w Unii Europejskiej - powiedział węgierski minister rolnictwa István Nagy, cytowany za gazetą "Budapest Business Journal". Przypomniał, że Węgry jako jedyny członek UE nie poparły inicjatywy dopuszczenia żywności zawierającej białko owadów do wspólnego rynku konsumenckiego.
István Nagy ocenił, że unijna inicjatywa "zagraża naszym tradycjom gastronomicznym i nawykom żywieniowym". - Węgierscy rolnicy zawsze dostarczali Węgrom świeżą żywność wysokiej jakości, wykonaną z najlepszych składników - mówił.
Z przepisów, które przyjęło węgierskie Ministerstwo Rolnictwa, wynika, że przez trzymiesięczny okres przejściowy nie będą nakładane na producentów kary za brak lub błędne oznaczenie. Nowe rozporządzenie dotyczące etykiet nie dotyczy dodatków z owadów, które do tej pory szeroko były stosowane w przemyśle spożywczym.
W styczniu Komisja Europejska zatwierdziła dopuszczenie na rynek jedzenia dwóch nowych owadów - larwy chrząszcza z rodziny czarnuchowatych (Alphitobius diaperinus) w formie suszonej, pasty czy proszku oraz odtłuszczonego proszku ze świerszcza domowego. Z tych pierwszych już robi się np. burgery czy batony, których producenci zwracają uwagę na bardzo wysoką zawartość białka, żelaza, czy "dobrego" tłuszczu. Świerszcze są jedzone w całości np. prażone, a także w formie mączki, którą można dodawać do makaronów, ciastek i innych produktów, by zwiększyć zawartość białka.
Natomiast w lutym, "Dziennik Gazeta Prawna" opisał raport naukowców z 2019 roku, przygotowany dla organizacji C40 Cities. To światowa koalicja miast na rzecz walki z globalnym ociepleniem, do której należy m.in. Warszawa. Po tej publikacji wybuchła afera o rzekomy "zakaz jedzenia mięsa". Część mediów i prawicowych polityków zaczęła twierdzić, że Unia Europejska chce nas zmusić do jedzenia owadów i rezygnacji z mięsa. Oczywiście nie ma w tym ani krzty prawdy - nikt nas nie zmusza do jedzenia owadów, nie ma również żadnych planów odnośnie wprowadzenia zakazu spożywania mięsa.
- Nie ma żadnego wiarygodnego pomysłu zakazu jedzenia mięsa. To wszystko to nadinterpretacja, która jest stosowana z premedytacją po to, aby właśnie wybrzmiał przekaz, że chcą nam zabronić jeść mięso i pozostaną nam jedynie robaki - tłumaczyła w Zielonym Poranku Gazeta.pl Sylwia Majcher, edukatorka ekologiczna i autorka książek m.in. "Mniej mięsa" i "Gotuję, nie marnuję".
- Jak by to było możliwe w praktyce? Urzędnicy państwowi sprawdzaliby, ile kto tego mięsa zjadł, czy byłyby kartki na mięso? - pytała retorycznie edukatorka ekologiczna. - Chodzi o to, żeby tego mięsa było mniej i od tego trzeba zacząć dyskusję - podkreśliła.