Zmiana klimatu sprawia, że rosną zagrożenia dla mieszkańców miast. - Prawie 20 proc. powierzchni Warszawy znajduje się w strefie najwyższego zagrożenia i pod względem hydrologicznym i pod względem termicznym - mówi dr Kamil Leziak z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.
Miejska "betonoza" - asfalt, parkingi, ale też same budynki - nagrzewają się w ciągu dnia, a w nocy temperatura pozostaje przez to wysoka. To tzw. efekt miejskiej wyspy ciepła, który może powodować dyskomfort, utrudniać odpoczynek, a nawet być groźny dla zdrowia. Wraz ze zmianą klimatu upalnych dni będzie średnio więcej, z wyższymi temperaturami maksymalnymi. To element zagrożenia termicznego.
Jeśli chodzi o hydrologiczne, to nie dotyczy to wyłącznie możliwości wylania Wisły. W ostatnich latach susza prowadziła raczej do rekordowo niskich stanów wody. - Zagrożeniem są lokalne podtopienia w sytuacji, w której mamy nawalne opady deszczu. Krótkotrwałe, ale gwałtowne, które niosą bardzo duże ilości wody - tłumaczy Leziak. Te zagrożenia są skoncentrowane w centralnych dzielnicach czy w miejscach kluczowych z punktu widzenia komunikacji. To znaczy, że zagrożenia dotykają o wiele więcej ludzi niż jedynie mieszkańców tych dzielnic, ale też osoby, które pracują, przejeżdżają czy idą do sklepu. Np. zalanie dużego skrzyżowania może oznaczać paraliż dużej części miasta.
Zła wiadomość jest taka, że części zmiany klimatu nie unikniemy, choć wciąż mamy szanse zatrzymać ją na umiarkowanie bezpiecznym poziomie, jeśli szybko pozbędziemy się paliw kopalnych i innych źródeł gazów cieplarnianych. Ale nawet w najlepszym wypadku musimy przygotować się na groźniejszy klimatu. Ale jest też dobra wiadomość: jedno rozwiązanie pomaga nam i w przypadku upałów, i problemów z wodą. A jest nim zieleń miejska.
Rośliny mogą chronić nas przed upałami - mówi dr inż. Agnieszka Dudzińśka-Jarmolińśka, architektka krajobrazu z UW. Przykładem są zielone dachy, na których roślinność - czy to większe rośliny, krzewy, czy nawet mały rozchodnik - odbijają część energii słonecznej i nie pozwalają na nagrzewanie się tak, jak nagrzewałby się czarny dach. - Możemy stosować roślinność na elewacjach, która też ochrania przed nagrzewaniem - zauważyła ekspertka.
Choć korzystne z perspektywy adaptacji, takie rozwiązania spotykają się z kontrowersjami. Ekspertka zwróciła uwagę na mity dot. negatywnego wpływu pnączy na budynki (np. jakoby powodowały wilgoć w mieszkaniach) czy kwestie czysto estetyczne.
Zieleń pomaga też radzić sobie z nadmiarem wody (w przypadku ulew) i brakiem (bo pomaga magazynować wodę z opadów na dłuższy czas). Miasta są obecnie bardzo mocno "zabetonowane", a asfalt, beton i chodniki nie przepuszczają wody. Bardzo intensywny deszcz - a taki przez zmianę klimatu możemy spodziewać się częściej - może przynieść tyle wody, że kanalizacja deszczowa nie będzie w stanie jej odebrać i dojdzie do zalania. Ale im więcej terenów zielonych, tym większe możliwości naturalnego pochłaniania i zatrzymywania (retencji) tej wody. Która zresztą przyda się roślinom w okresie suchym.
W miejsce można tworzyć miejsca z zielenią wyspecjalizowaną w konkretnych zadaniach. Przykładem są ogrody deszczowe, które dzięki odpowiedniej konstrukcji (niecka) i roślinności mogą gromadzić nadmiar wody po ulewie. Ogrody deszczowe to rozwiązanie stosowane na świecie (dr Dudzińska-Jarmolińśka zwróciła uwagę, że tysiące takich ogrodów istnieje np. w Nowym Jorku) jak i w Polsce, m.in. w Gdańsku.
Poza zatrzymywaniem nadmiaru wody, zieleń może też zabezpieczać nad przed osuwiskami. Jeśli w mieście są wzniesienia (np. skarpa wiślana w Warszawie), to gwałtowna ulewa może wymywać glebę i powodować osuwanie się ziemi. - Możemy zabezpieczać takie miejsca współpracując z naturą - mówi dr Leziak. Rośliny, a konkretnie ich system korzeniowy, wiąże i stabilizuje glebę, przez co spada ryzyko osuwisk.
- Powiedziałabym, że Warszawa ma przed sobą jeszcze długą drogę do adaptacji przez zieloną infrastrukturę - oceniła dr Dudzińska-Jarmolińska.
Miasto, podobnie jak kilkadziesiąt innych w Polsce, ma swój oficjalny plan adaptacji do zmian klimatu. Jednak zdaniem ekspertów są one bardzo ogólnikowe. To może wynikać z tego, że urzędnicy obawiają się, że jeśli będą tam zbyt duże konkrety, to... będą później konkretnie rozliczani z ich wypełnienia. Z drugiej strony można uznać plan za coś, co wyznacza kierunek, a konkretne działania są podejmowane na jego podstawie. Warszawska strategia zawiera m.in. listę zasad dla władz, mieszkańców i przedsiębiorstw (np. przy inwestycjach należy brać pod uwagę kwestie adaptacji do zmian klimatu) i kierunki działań, a ale nie opis konkretnych działań.
Poza miejscami problematycznymi, jak najbardziej zurbanizowane dzielnice, stolica ma też swoje atuty. Największym, dosłownie i w przenośni, jest Wisła wraz z jej dzikim prawym brzegiem.
- Wisła to jeden z najkorzystniejszych, o ile nie najkorzystniejszym obszar pod względem klimatu dla Warszawy - mówi dr Leziak. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze, rzeka i zieleń wzdłuż niej modyfikują warunki klimatyczne i mogą łagodzić upały.
Bardzo duży wpływ mają obszary naturalnie na prawym brzegu Wisły. One poprawiają nam klimat, czyniąc go bardziej przyjaznym dla człowieka. Mamy do czynienia ze zmniejszeniem temperatury maksymalnej, zwiększeniem wilgotności powietrza
- wymienia ekspert. Po drugie, Wisła i jej dolina jest głównym korytarzem napowietrzającym, co wpływa pozytywnie na całe miasto. - To jest to dosyć szeroki obszar niezabudowany, w którym również nie ma przeszkód terenowych. To uniemożliwia powietrzu swobodny przepływ, dzięki czemu wzdłuż doliny Wisły właśnie mamy możliwość przewietrzania miasta z powietrza zanieczyszczonego m.in. spalinami samochodów - powiedział. To jeden z dwóch głównych korytarzy napowietrzających, które oparły się zagęszczaniu zabudowy miasta. Drugim korytarzem kolejny obszar, który (na razie) pozostaje niezabudowany, czyli kolejowa linia średnicowa, biegnąca przez całe miasto z zachodu na wschód.