Niemcy wygaszają swoje elektrownie jądrowe, a Polska dopiero planuje budowę pierwszej z nich. Choć energia atomowa jest z nami od dekad, wciąż nie zdominowała miksu energetycznego.
"Next Station" to nowy cykl wideo Gazeta.pl. W premierowym odcinku Kacper Kolibabski mówi o obawach związanych z atomem i zastanawia się, czy są one słuszne. Z materiału dowiecie się też, ile sasinów będzie kosztowała elektrownia atomowa w Polsce.
Energia jądrowa w ostatnich miesiącach to temat gorący niczym rdzenie reaktora jądrowego. Atmosferę wokół tego źródła energii podgrzewają ponadto rosnące ceny gazu, ropy oraz wojna w Ukrainie, która dodatkowo odbija się na gospodarce - w tym i cenach energii. Pomimo tego Niemcy postanowili wyłączyć wszystkie swoje elektrownie jądrowe do końca 2022 roku.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Ruch przeciwatomowy w tym kraju istnieje od czasów zimnej wojny, gdy ryzyko potencjalnego konfliktu atomowego było największe. Sprawa nabrała rozpędu po katastrofie w Fukushimie. Wówczas Angela Merkel zapoczątkowała proces wygaszania sześciu niemieckich elektrowni jądrowych. Czy mógł być na to gorszy czas? Niemcy uzależniły się od rosyjskich surowców energetycznych i atom mógłby im dziś mocno pomóc.
Tymczasem Polska jest na zaawansowanym etapie wyboru inwestora, który postawi pierwszą elektrownię atomową w naszym kraju. Ta powstanie w gminie Choczewo w województwie pomorskim.
Zakończenie budowy jest planowane na 2033 rok. Polski Instytut Ekonomiczny szacował jednak w ubiegłym roku, że realny termin to 2040 rok, co jest bardzo prawdopodobne. Takie inwestycje często wiążą się bowiem z dużymi opóźnieniami, jak to ma miejsce np. w Finlandii. Tam opóźnienie wyniosło 13 lat, co oczywiście wiąże się kolejnymi kosztami. A już te podstawowe są wysokie, bo jak szacują ekonomiści PIE - budowa elektrowni atomowej w Polsce będzie kosztować ok. 105 mld dolarów.