W związku z izolacją, którą ogłosiła spora część krajów na całym świecie, przewidywano, że wzrośnie oglądalność w serwisach streamingowych. W obliczu koronawirusa ludzie, którzy pozostają w domu, szukają rozrywki, a tu doskonale sprawdza się kinematografia. Wzrost ogólnej oglądalności nie oznacza jednak, że serwisy takie jak Netflix, HBO Go czy Amazon Prime Video zyskają finansowo. Więcej oglądają bowiem głównie osoby, które już mają subskrypcje, a serwisy te nie monetyzują każdego odtworzenia przez reklamy. Ich zyski opierają się na abonentach, a te przez kryzys mogą być przez wiele osób wygaszane, ponieważ ludzi nie będzie zwyczajnie na nie stać. Niemniej, przewidywania dotyczące wzrostu oglądalności okazały się trafne.
Jak podają zagraniczne media, m.in. "Bloomberg" i Business Tech, w miniony weekend średnio na całym świecie oglądalność w serwisach streamingowych wzrosła o 20 proc. Dane różnią się w zależności od kraju, a największe wzrosty Netflix, HBO Go czy Amazon Prime Video zanotowały w Austrii (o 44 proc.), w Hiszpanii (o 42 proc.) i w Niemczech (o 32 proc.). Zyskują również streamerzy, który nagrywają więcej filmów z gier na Twittchu (serwis do transmisji gier komputerowych oraz e-sportu), a dokładnie o 10 proc. więcej, podaje Doron Nir, prezes firmy analitycznej StreaElements. Dodaje, że na YouTube wzrost jest jeszcze większy i wynosi w ostatnich dniach 15 proc.
Podczas gdy streaming wideo nie jest najważniejszą rzeczą w czasie pandemii koronawirusa, to zauważymy dużą zmianę w tej branży w związku z kryzysem
- podsumowuje Sean Doherty, dyrektor wykonawczy w Wurl's Inc.