Trudna sytuacja Deutsche Banku
Słowa kanclerz Niemiec padły w weekend. W poniedziałek Deutsche Bank spadł o 7,5 procent, we wtorek spada o 3,2 procent. Tak rynek reaguje na deklarację Angeli Merkel o tym, że rząd Niemiec nie będzie udzielał Deutsche Bankowi pomocy i nie będzie go wyciągać z kłopotów.
Sprawa wygląda coraz poważniej. Wartość rynkowa banku spadła już do 60 mld PLN. Dla porównania, wartość rynkowa polskich PKO BP, czy Pekao SA to okolice 30-35 mld PLN. Kiedyś Deutsche był większy od polskich banków kilkukrotnie. Teraz ta przewaga jest już zdecydowanie mniejsza.
ZOBACZ DLACZEGO NIEMIECKI BANK MA KŁOPOTY: Deutsche Bank znów ma problem. Amerykanie chcą 14 miliardów dolarów, albo wytoczą bankowi proces
Co gorsze tanieją też obligacje Deutsche Banku. Każde euro długu niemieckiego banku można dziś kupić na rynku za 70 eurocentów. Tak jakby coraz poważniej wyceniał ryzyko tego, że Deutsche swoich długów nie spłaci.
Z kolei ubezpieczenie od niewypłacalności banku, czyli tak zwany CDS (credit default swap) jest rekordowo drogie
Pewnie gdyby Angela Merkel powiedziała, że w razie czego rząd Niemiec uratuje bank, jego akcje podrożałyby o kilkadziesiąt procent, a inwestorzy przestaliby się bać bankowych obligacji. Bank zostałby uznany za biznes pod ochroną, ryzyko by zmalało. Dzięki temu, samemu bankowi łatwiej byłoby wychodzić z kłopotów na prostą. W końcowym rozrachunku skorzystać na tym mógłby i bank i rząd i niemiecka gospodarka.
Trudna sytuacja Angeli Merkel
Ale kanclerze Merkel niestety nie mogła tego powiedzieć. Co najmniej z dwóch przyczyn.
Po pierwsze od wielu miesięcy swoje banki chce ratować premier Włoch Matteo Renzi. Próbuje, ale Niemcy wciąż mu powtarzają, że tak nie wolno. Między innymi dlatego Unicredit jest zmuszony wystawić na sprzedaż polskie Pekao SA. Gdyby teraz Merkel tak po prostu zapewniła, że uratuje Deutsche Bank, Włosi wpadliby w furię i zrobili ze strefy euro jesień średniowiecza.
ZOBACZ TEŻ: Prestiżowa porażka Deutsche Banku. Wylatują z głównego indeksu giełdowego w Europie
Po drugie w podobną furię mogliby wpaść zwykli Niemcy. Od czasów kryzysu po upadku Lehman Brothers ratowanie banków za pieniądze podatników to wyjątkowo niepopularne zajęcie dla każdego polityka. A Merkel w 2017 ma wybory, w których wcale nie musi wypaść dobrze. Ostatnie wybory lokalne w Meklemburgii i w Berlinie pokazały, że jest wręcz coraz gorzej. Gdyby Angela Merkel teraz zadeklarowała pomoc publiczną dla banku, to notowania banku by wzrosły, ale jej notowania w sondażach by spadły.
Deutsche Bank > Angela Merkel
Problem w tym, że jej postawa dodatkowo utrudnia sytuację banku. A Deutsche Bank nie jest bankiem pierwszym lepszym. Zdaniem MFW to obecnie najbardziej istotny systemowo bank na świecie. Jego powiązania z innymi bankami, ze wszystkimi sektorami gospodarki globalnej są tak duże, a jednocześnie skomplikowane, że jego ewentualny upadek mógłby spowodować. no właśnie – tak do końca nikt nie wie co, ale na pewno coś bardzo niedobrego i na pewno spory chaos. Z pewnością odczuliby to także ci niechętni udzielaniu pomocy zwykli Niemcy.
W efekcie upadek Deutsche Banku mógłby Angelę Merkel zmieść ze sceny pomimo jej obecnych zapewnień, że nie będzie mu pomagać.
Najbardziej prawdopodobne jest natomiast to, że jak się zrobi naprawdę gorąco, to rząd Niemiec jednak swój sztandarowy bank wyciągnie z kłopotów, bo to wtedy będzie mniejsze zło. I wtedy Angela Merkel straci podwójnie – bo wyda pieniądze podatników na ratowanie banku, czego podatnicy nie lubią, a po drugie, bo wszyscy jej przypomną kłamstwo z ostatniej niedzieli, kiedy powiedziała, że Deutsche Banku ratować nie będzie.
Naprawdę, mogła tego nie mówić, tak byłoby lepiej dla wszystkich. Deutsche Bank różni się od Angeli Merkel tym, że Deutsche Bank nie może upaść, a Angela Merkel może.