Wskaźnik instytutu ZEW, który pokazuje nastroje w gospodarce niemieckiej, spadł w czerwcu do -16,1 pkt z -8,2 pkt w maju. To kilkuletnie minimum i odczyt słabszy od spodziewanego przez ekspertów.
Oczekiwania dotyczące przyszłości gospodarki strefy euro spadły o 15 pkt do -12,6 pkt.
- Ostatnia eskalacja sporu handlowego ze Stanami Zjednoczonymi i obawy o strategie nowego włoskiego rządu, które mogłyby zdestabilizować system finansowy, pozostawiają ślad w perspektywach dla gospodarki Niemiec - skomentował dane prezydent ZEW Achim Wambach.
Ten drugi czynnik wydaje się być – przynajmniej na razie – mniej niebezpieczny. Nowy włoski minister gospodarki Giovanni Tria zapowiedział w swoim pierwszym wywiadzie, dla gazety Corierre Della Sera, że jego kraj nie ma zamiaru wychodzić ze strefy euro.
Ale pierwszy problem pozostaje. Co więcej, w ostatnich dniach staje się coraz bardziej palący. Weekendowe spotkanie liderów państw G7 nie tylko nie przyniosło złagodzenia stanowiska USA w sprawie ceł, a wręcz pogorszyło relacje między Stanami Zjednoczonymi a ich sojusznikami z UE i NAFTA. Donald Trump wycofał swoje poparcie dla wspólnego komunikatu końcowego i zasypał oskarżeniami liderów, a przede wszystkim premiera Kanady Justina Trudeau.
Ostrzeżenia, że eskalacja sporu handlowego może zaszkodzić globalnej gospodarce, pojawiają się także ze strony międzynarodowych organizacji, takich jak Światowa Organizacja Handlu czy MFW.
Cła na stal i aluminium to jeszcze nie jest najgorsze, co może spotkać Niemcy. Donald Trump w weekend po raz kolejny zasugerował, że może rozważyć wprowadzenie ceł na samochody sprowadzane z Europy. A to już dla Berlina byłby mocny cios – który rykoszetem uderzyłby też w polski przemysł motoryzacyjny, mocno powiązany z niemieckim.