Prezes Narodowego Banku Polskiego twierdzi, że po raz pierwszy od początku transformacji tak mocno i na taką skalę próbowano zaatakować Narodowy Bank Polski. Według Glapińskiego opozycja może rozpocząć marsz w stronę przyjęcia przez Polskę waluty euro, ale „bez zmiany prezesa banku centralnego i zmian w Radzie Polityki Pieniężnej nie będzie to ani łatwe, ani proste, ani szybkie”.
Czytaj także: CBOS: Afera KNF podważyła zaufanie Polaków do Komisji i NBP
Na pytanie, czy atak na NBP jest praprzyczyną afery KNF, czy też wykorzystaną to jako pretekst, Glapiński twierdzi, że skorzystano z pretekstu.
Ktoś jednak dał sygnał, by sprawę KNF rzucić na stół właśnie teraz, siedem miesięcy po nagraniu.Wejście do strefy euro radykalnie ograniczy polską suwerenność ekonomiczną, co razem z innymi elementami zakotwiczy Polskę na stałe w tzw. głównym nurcie europejskim. Nie będzie już pola manewru
– dodaje prezes NBP w tygodniku „Sieci”.
Według szefa NBP wejście do strefy euro sprawi, że prawie całkowicie Polska straci suwerenność polityki finansowej, a całkowicie monetarnej i zostaną nam tylko jakieś marginalne kompetencje. Glapiński twierdzi, że na przyjęciu wspólnej waluty skorzystają wielkie banki, wielkie instytucje, głównie zagraniczne, którym spadną koszty transakcyjne. „Zyskają ludzie bardzo zamożni, inwestujący za granicą, kupujący tam nieruchomości”.
Prezes NBP nie zapomina, że aby przyjąć w Polsce walutę euro potrzebna będzie zmiana konstytucji, co praktyce musi oznaczać zgodę znacznie większości sił politycznych w kraju. Dopiero na koniec wywiadu dodaje:
Spokoju nie będzie, bo przecież opozycja nawet bez wprowadzenia euro – gdyby wygrała – mogłaby szybko próbować rozwiązania pośredniego znanego z Bułgarii czy Danii. Chodzi o stałe powiązanie euro ze złotym. To można zrobić bez zmiany konstytucji. Sądzę, że taki właśnie jest plan. Konsekwencje będą prawie takie same jak przy wprowadzeniu euro, a więc dla Polski fatalne. Możliwe jest wszystko, nawet coś co można nazwać finansowym zamachem stanu.
Przypomnijmy, że po wybuchy afery KNF prezes NBP w wywiadzie dla TVP 18 listopada zapytany o swoje relacje z szefem KNF Markiem Chrzanowskim Glapiński mówił, że zna go jako "człowieka uczciwego i niezwykle profesjonalnego".
To jest moja opinia o człowieku. Czekam na wyrok
– powiedział w „Sieci” Adam Glapiński.
Dodał, że zna Chrzanowskiego od trzech lat z uczelni, ale nie był jego promotorem.
Jesteśmy z jednej uczelni, ale tam się nie spotykaliśmy. (…) Nie byłem też promotorem jego pracy magisterskiej, ani doktorskiej, nie występowałem w przewodzie habilitacyjnym jako recenzent lub członek komisji habilitacyjnej
– mówi prezes NBP.
Według Glapińskiego prawo powinno być twarde i nie powinno rozróżniać barw politycznych. Na pytanie o to, czy w aferze KNF może chodzić o wymuszenie jego dymisji Glapiński odpowiada, że ma swoje lata, nie jest "sztubakiem".
Boję się Boga, ale poza tym niczego. Mam poczucie odpowiedzialności
- dodaje prezes NBP.
Adam Glapiński powiedział także, że doszło do oficjalnego spotkania z Leszkiem Czarneckim, ale było ono tylko jedno. Do rozmowy miało dojść w gabinecie prezesa NBP, a w rozmowie miał uczestniczyć także Marek Chrzanowski. - Praktycznie cała rozmowa dotyczyła naszych doświadczeń jako wykładowców akademickich i autorów książek - wyjaśnił Glapiński.
Prezes NBP został zapytany także o aferę w SKOK-u Wołomin. Według niego „SKOK Wołomin nie upadł dlatego, że był SKOK-iem, ale dlatego, że był przestępczo prowadzony".
Szef Narodowego Banku Polskiego dodaje także, że ogólnie w systemie SKOK nie ma nic niewłaściwego ani podejrzanego.
To, że mniejsze z nich upadają lub są przejmowane, to naturalna cecha rozwoju obecnego rynku finansowego. Następuje szybka informatyzacja rynku, duże banki zyskują coraz większą przewagę. SKOK-i wyrosły na budowie placówek w małych miejscowościach, były blisko ludzi. One swoją historyczną funkcję spełniły dobrze, także poprzez ograniczenie zasięgu niesławnych „chwilówek”. Są plany reformy tego sektora, jego większej integracji
– mówi Adam Glapiński.