Fala czerwieni na Wall Street i najgorsza sesja od marca. Trump znów krytykuje Fed - "ja też widzę liczby"

Już w środę była przecena, czwartkowe notowania główne indeksy zaczęły na solidnych minusach, ale im dłużej trwała sesja, tym było gorzej. Ostatecznie Wall Street zaliczyła największe jednodniowe spadki od trzech miesięcy. Wydaje się, że spadki wróciły, bo wróciły te same obawy, które inwestorzy mieli wtedy: pandemia, a raczej jej druga fala. Do tego doszły ponure prognozy Fed, którego Donald Trump nie omieszkał znów skrytykować na Twitterze.

Amerykańskie indeksy w czwartek spadały w tempie, jakie ostatnio widzieliśmy, kiedy koronawirus zaczął gwałtownie rozprzestrzeniać się poza Chinami (a poprzednio wiele lat wcześniej). Indeks Dow Jones zamknął sesję spadkiem o 6,9 proc., technologiczny Nasdaq spadł o 5,27 proc., a S&p 500 stracił 5,89 proc. - to jego najgłębszy jednodniowy spadek od 16 marca.

Głębokie spadki na giełdach

Spadki nie ograniczyły się tylko do Stanów Zjednoczonych. Pod znakiem czerwieni upłynęła również sesja w Europie, gdzie indeksy traciły po ponad 4 proc. Zamknięcie wczorajszych notowań widać na poniższym zestawieniu: 

Zamknięcie notowań na giełdach w USA i Europie 11 czerwca 2020.Zamknięcie notowań na giełdach w USA i Europie 11 czerwca 2020. Źródło: stooq.pl

Polska giełda wczoraj nie pracowała, WIG20 reaguje więc dopiero dziś - tuż po rozpoczęciu notowań, po godzinie 9:00, tracił ponad 3 proc.

Początek notowań WIG20 12 czerwca 2020.Początek notowań WIG20 12 czerwca 2020. Źródło: investing.com

Koronawirus znów straszy, Fed przedstawia prognozy

Skąd te spadki? Analitycy wymieniają dwa główne powody. Przede wszystkim, pojawiły się obawy o to, że pandemia przestaje w pewnych miejscach zwalniać. Według wyliczeń uniwersytetu Johna Hopkinsa, w środę liczba potwierdzonych przypadków w tym kraju sięgnęła 2 milionów, a nowych zakażeń zaczęło przybywać - lekko, ale jednak - po pięciu tygodniach spadków.

Do tego z różnych stanów nadeszły niepokojące informacje. W Teksasie, który jako jeden z pierwszych stanów rozpoczął odmrażanie gospodarki, przez trzy dni z rzędu notowano rekordową liczbę hospitalizacji zakażonych koronawirusem. W Karolinie Północnej wolnych jest już tylko 13 proc. łóżek na oddziałach intensywnej terapii. W Arizonie pacjenci z ciężkimi przypadkami koronawirusa zajmują około trzech czwartych łóżek. 

Poza tym, w środę wieczorem szef Fed ostrzegł, że wychodzenie z recesji nie będzie szybkie. Bank centralny USA powtórzył, że jest gotowy wspomagać gospodarkę, ale jednocześnie przedstawił dość ponure prognozy. Spodziewa się spadku PKB USA na koniec roku o 6,5 proc. (w ujęciu rok do roku), a bezrobocie ma na koniec grudnia wynieść 9,3 proc. To mniej niż wynosi obecnie (majowa stopa bezrobocia to 13,3 proc.), ale też więcej niż wcześniejsza długoterminowa prognoza Fed (4,1 proc.) i znacznie więcej niż tuż przed wybuchem pandemii (w lutym stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych wynosiła 3,5 proc. i była w okolicach historycznie niskiego poziomu). Przez to już w środę indeksy amerykańskie zakończyły dzień na minusach, choć znacznie mniejszych niż w czwartek. 

Donald Trump tweetuje

Donald Trump zapewne śledzi to, co dzieje się na rynkach, wielokrotnie się na ten temat wypowiadał, zrobił to i w czwartek, jeszcze na początku giełdowej sesji za oceanem. Znów uderzył w bank centralny, jak robił to już wiele razy, choć Fed przecież zrobił bardzo dużo, by wesprzeć gospodarkę, tnąc stopy procentowe do niemal zera i ogłaszając ogromny program stymulujący. Wygląda na to, że tym razem Trumpowi chodziło o wspomniane prognozy. 

"Rezerwa Federalna myli się tak często. Ja też widzę liczby i działam znacznie lepiej niż oni. Będziemy mieć bardzo dobry trzeci kwartał, wspaniały czwarty kwartał, a 2021 rok będzie jednym z naszych najlepszych lat. Będziemy także wkrótce mieć szczepionkę i lekarstwo. Taka jest moja opinia. Patrzcie!" - napisał prezydent na Twitterze. 

Zobacz wideo Między Donaldem Trumpem a Chinami. Jak WHO znalazła się w centrum globalnego sporu

Powód trzeci

Warto też pamiętać, że od końca marca giełdy silnie rosły, Nasdaq wzniósł się nawet na najwyższy poziom w historii, a S&P 500 zyskał 40 proc. do marcowego dołka. Po kilku tygodniach takich wzrostów szykowała się korekta. Ta była dość gwałtowna, ale też w końcu mamy sytuację kryzysową, więc i nerwowość części inwestorów może być większa. 

Do tej sytuacji odniósł się prof. Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. "Tak, liczba przypadków Covid-19 rośnie w wielu stanach; Fed uważa, że perspektywy gospodarcze są nadal słabe; administracja Trumpa nie budzi zaufania; kupowanie akcji na giełdach wygląda dziwnie - ale to wszystko wiedzieliśmy" - napisał Krugman na Twitterze. Jego zdaniem, chociaż odbicie po marcu wydawało się być uzasadnione, za ostatnimi wzrostami mogli stać w dużej mierze mali inwestorzy, którzy zignorowali ostrzeżenia, że koronawirus jeszcze nie jest pod kontrolą i pandemia się nie skończyła, a po wygaśnięciu ogromnej pomocy państwowej nadejdzie szok fiskalny. Jego zdaniem, spadki wzięły się stąd, że ci żywiołowi inwestorzy zdali sobie sprawę z tego, że nic nie podtrzymuje ich euforii. 

Dziś rano, w piątek 12 czerwca, spadki w Europie były, poza kilkoma wyjątkami, już znacznie mniejsze, a część indeksów wychodziła na niewielkie plusy. 

Więcej o: