Pandemia koronawirusa spowodowała, że w tym roku więcej osób chce się zaszczepić przeciwko grupie. Duże zainteresowanie szczepionkami sprawiło, że dostanie jej w aptece jest praktycznie niemożliwe, choć w minionych latach nie było z tym trudności.
O kolejnym problemie związanym ze szczepionką informuje "Rzeczpospolita". Dziennik podaje, że lekarze mogą odmówić wykonania zastrzyku zakupionym przez pacjenta specyfikiem, jeśli ten nie przedstawi paragonu z datą i godziną zakupu. Powodem obostrzeń jest obawa o przerwanie tzw. zimnego łańcucha chłodniczego. Dowód zakupu, a także przechowanie szczepionki w odpowiedniej temperaturze ma na celu zachowanie jej właściwości.
Odmienne zdanie w tym temacie ma Naczelna Rada Aptekarska - Podważanie jakości szczepionek przynoszonych z apteki ma tyle samo sensu co podważanie przechowywania insulin, które pacjent kupuje w aptece i sam sobie podaje w domu. Dla pacjentów większym problemem niż przerwanie łańcucha chłodniczego może się okazać niemożność znalezienia poradni POZ, która w dzisiejszych czasach przyjmuje w gabinecie - tłumaczy, cytowany przez rp.pl, wiceprezes Rady Marek Tomków, który twierdzi, że przez stanowisko lekarzy w Polsce jest zaledwie czteroprocentowa poziom wyszczepialności na grypę. Jak podaje, rozwiązaniem mogłoby być zezwolenie farmaceutom na przeprowadzenie szczepień.
Wciąż nie wiadomo, kiedy będziemy mogli zaszczepić się przeciwko koronawirusowi. Minister Zdrowia Adam Niedzielski w programie money.pl "Newsroom" zapowiedział, że Polacy zyskają dostęp do szczepionki na koronawirusa w kwietniu bądź marcu. Sama szczepionka ma być gotowa już w grudniu. Nie wiadomo jednak o wyrób, jakiej firmy medycznej chodzi.
Pod koniec sierpnia Komisja Europejska kupił od firmy AstraZeneca 300 mln dawek szczepionki przeciwko COVID-19. Istnieje możliwość domówienia kolejnych 100 mln.