Druga fala pandemii koronawirusa nie odpuszcza. W celu zahamowania pandemii rząd zdecydował się wprowadzić szereg obostrzeń. Od soboty 24 października zamknięte są lokale gastronomiczne, które mogą wydawać tylko dania na wynos.
Obostrzenia dotyczące branży gastronomicznej zostały początkowo wprowadzone na dwa tygodnie. Premier RP Mateusz Morawiecki zapowiedział możliwość przedłużenia ich, "jeśli pod koniec drugiego tygodnia nie zauważymy zmiany w liczbie zakażeń lub co gorsza, jeśli ta liczba będzie rosła".
Pesymistyczne prognozy się potwierdziły, gdyż liczba nowych zakażonych wzrosła nawet do około 20 tys. dziennie, a coraz realniejszy scenariuszem jest wprowadzenie pełnego lockdownu. Na cztery dni przed upływem dwutygodniowego terminu w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie, według którego restauracje, kawiarnie oraz bary do odwołania będą mogły wydawać jedzenie tylko na wynos.
Przedstawiciele kolejnych branż mają obawy dotyczące kolejnych obostrzeń. Uspokajająco mogą na nich działać deklaracje ministra rozwoju Jarosława Gowin - Nikt w Europie nie wprowadza obostrzeń gospodarczych poza wąskimi branżami, które wiążą się z bardzo intensywnymi kontaktami. Chcę jeszcze raz powiedzieć przedsiębiorcom, ale też zatroskanym o swoje miejsca pracy pracownikom - dla gospodarki nie będzie istotnych obostrzeń - powiedział wicepremier.
Gowin zaznaczył jednak, że trzeba się liczyć z tym, iż wprowadzony zostanie zakaz swobodnego przemieszczenia się. Podobne obostrzenia zostały wprowadzone w wielu europejskich krajach. Przewodniczący koła Konfederacji Jakub Kulesza,powiedział po spotkaniu z Mateuszem Morawieckim, że rząd rozważa pełny lockdown.