Zjednoczona Prawica nie ma najwyraźniej jednolitego poglądu na członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Po tym jak mocno naginane wyliczenia dotyczące 14-letniego porównania transferów pomiędzy Polską a UE przedstawił Janusz Kowalski, polityk Solidarnej Polski, głos zajął Jarosław Gowin. Lider koalicyjnego porozumienia jest zdecydowanie większym euroentuzjastą.
- Wbrew temu, co sugerują niektórzy politycy, miejsce Polski jest w UE - stwierdził podczas prezentacji programu "Plan dla pracy i rozwoju".
Minister rozwoju odniósł się też do środków z Funduszu Odbudowy, który powołać chce Unia Europejska w ramach walki z gospodarczymi skutkami koronawirusa. - Będą nieocenione w postpandemicznym rozruchu gospodarki - powiedział Gowin.
Środki z Funduszu Odbudowy mogą ostatecznie do Polski jednak nie trafić. Kraje Unii chcą bowiem uzależnić ich dystrybucję od przestrzegania praworządności. Podobne rozwiązanie ma dotyczyć perspektywy budżetowej na lata 2021-2027.
Polska i Węgry takiego powiązania nie chcą zaakceptować. Grożą, że zawetują unijny budżet i uniemożliwią uruchomienie Funduszu Odbudowy.
Czytaj też: Batalia o budżet UE aż do lutego? Rząd chce przeczekać Berlin. "Rozmowy toczą się już głównie z Portugalią"
W wyniku tej postawy Polska może stracić naprawdę spore pieniądze. Unijny budżet na najbliższe siedem lat przewiduje 96 mld euro dotacji dla Polski, a powiązany z projektem Funduszu Odbudowy dodatkowe 27 mld euro. Wartość środków, które mogą trafić do Polski, wynosi więc 123 mld euro, to równowartość 564 mld zł. Ale to nie wszystko, bo dodatkowe 32 mld euro miałoby trafić do naszego kraju w formie pożyczek. Zliczajac to wszystko otrzymujemy kwotę 155 mld euro, blisko 700 mld zł.
Jarosław Gowin zaprezentował pakiet rozwiązań dla firm poszkodowanych przez epidemię koronawirusa. Składa się z trzech filarów: bezpośredniej pomocy, wsparcia dla firm chcących się przebranżowić oraz wprowadzenia impulsu rozwojowego. Unijny Fundusz Odbudowy miałby być jednym z głównych źródeł finansowania tej części planu Gowina.