Ważą się losy polsko-węgierskiego weta dla unijnego pakietu finansowego. Połączono w nim Wieloletnie Ramy Finansowe UE na lata 2021-2027 (o wartości ok. 1 bln euro) oraz wart łącznie 750 mld euro program Next Generation UE, którego centralnym instrumentem jest Fundusz Odbudowy.
O ile w przypadku "głównego" unijnego budżetu zgoda wszystkich krajów jest bezwzględnie konieczna, o tyle uruchomienie nowego Funduszu Odbudowy jest możliwe wyłącznie przez te kraje UE, które na jego reguły się zgadzają. Kilka dni temu, jak podaje portal Politico, taki pomysł miała zasugerować przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego Davidowi Sassoliemu szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W tym scenariuszu kraje UE (zapewne 25, tj. cała Unia bez Polski i Węgier) umówiłoby się na wspólne zadłużenie się, by zdobyć środki na Fundusz (obecny plan zakłada wyemitowanie unijnego długu przez Komisję Europejską).
W przeliczeniu na złote, Fundusz Odbudowy oznacza dla Polski ok. 100 mld zł bezzwrotnych grantów oraz ok. 150 mld zł niskooprocentowanych pożyczek. Wyższe granty niż dla nas zarezerwowano wyłącznie dla Włoch, Francji i Hiszpanii.
Utrata tych środków byłaby bardzo poważną stratą dla polskiej gospodarki. Premier Morawiecki zapowiada, że bez Funduszu Odbudowy sobie poradzimy, bo "dług możemy sami zaciągać". To zasadniczo prawda, natomiast sens i opłacalność tego zabiegu są absolutnie wątpliwe.
Ewidentną ceną polskiego "dąsu" na powiązanie wypłat z przestrzeganiem przy ich wydatkowaniu reguł praworządności byłoby więc utracone ok. 100 mld zł bezzwrotnych grantów. To prawie tyle, ile wynoszą roczne nakłady na cały system ochrony zdrowia w Polsce. Albo - 2,5 roku działania programu 500 plus. Albo dziesięć lat wypłaty "trzynastek" dla emerytów. Ale w rzeczywistości cena mogłaby być jeszcze wyższa, bo prawdopodobnie koszty wynikające z ok. 150 mld zł tanich pożyczek z Funduszu Odbudowy byłyby niższe, niż gdyby polski rząd chciał odtworzyć ten plan, finansując się samodzielnie zaciągniętym długiem (m.in. emisją obligacji).
Podajemy te przykłady, bo polski rząd ma już dość jasno ustalone, na co chciałby wydać środki z Funduszu Odbudowy. Brak środków z europejskiego instrumentu oznaczałby albo konieczność redukcji bardzo pokaźnej listy planowanych projektów inwestycyjnych, albo konieczność ich sfinansowania ze środków budżetowych - pożyczonych na rynku albo przesuniętych na te cele kosztem cięcia wydatków w innych miejscach.
W kampanii wyborczej prezydent Andrzej Duda ogłaszał wielki, prorozwojowy program dla Polski. Tzw. Plan Dudy oparty był na czterech dużych segmentach - inwestycjach strategicznych, inwestycjach lokalnych, inwestycjach w zdrowie i inwestycjach w środowisko naturalne. Jak tłumaczył wówczas w rozmowie z RMF FM wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, "znacząca część" Planu Dudy miała być finansowana właśnie z europejskiego Funduszu Odbudowy.
Duda zamierzał w ramach swojego planu m.in. budować Centralny Port Komunikacyjny, przekop Mierzei Wiślane, budować gazociąg Baltic Pipe czy rozbudowywać sieć drogową i kolejową w kraju. Prezydent chciał także m.in. stymulować inwestycje lokalne poprzez uruchomienie Funduszu Inwestycji Lokalnych i przekazanie większych pieniędzy na remonty dróg lokalnych. Duda obiecywał żłobek w każdej gminie czy wsparcie turystyki lokalnej. Zapowiadał inwestycje w zdrowie (m.in. modernizację 200 szpitali oraz kontynuację Narodowej Strategii Onkologicznej. Obwieszczał też inwestycje w środowisko w formie m.in. krajowego programu retencji (w tym choćby programu "Moja Woda", czyli dofinansowania budowy oczek wodnych na wodę deszczową), programu sadzenia drzew czy rozwoju bezemisyjnego transportu publicznego. Sztab prezydenta wyliczał, że cały Plan Dudy ma przyczynić się do stworzenia w Polsce miliona nowych miejsc pracy.
Realizacja tych wszystkich zamierzeń bez środków z Funduszu Odbudowy nie jest niemożliwa, ale byłaby zapewne rozłożona na dłuższy okres i okupiona wyższym zadłużeniem Skarbu Państwa (ewentualnie - wyższymi podatkami i kolejnymi opłatami?).
Zresztą nie tylko o obietnice wyborcze prezydenta Dudy chodzi. Polski rząd przygotował już Krajowy Plan Odbudowy, czyli dość szczegółowy program reform i inwestycji, na które pieniądze miały popłynąć z unijnego Funduszu Odbudowy.
Choć termin złożenia KPO w Komisji Europejskiej mija z końcem kwietnia 2021 r., Ministerstwo Pracy, Rozwoju i Technologii pisze na swojej stronie, że zamierza to zrobić szybciej "aby środki z funduszu odbudowy wpłynęły do nas niezwłocznie i z nowym rokiem zacząć realizować reformy oraz wprowadzać innowacje".
W Krajowym Planie Odbudowy oznaczono cztery główne cele wydatkowania środków, ukryte pod hasłami "odporne społeczeństwo", "odporna gospodarka", "odporne środowisko" i "odporne państwo".
W ramach "odpornego społeczeństwa" planowano m.in. inwestycje w naukę, kreatywność, innowacje. "Nowe umiejętności będą wspomagać zatrudnienie pracowników, którzy wymagają przebranżowienia lub chcą się rozwijać w bardziej perspektywicznych dyscyplinach" - czytamy w rządowej witrynie.
"Odporna gospodarka" i "odporne państwo" to inwestycje m.in. w cyfryzację czy nowe technologie - to, co ma kształtować konkurencyjność polskiej gospodarki w świecie. "Odporne środowisko" ma wspierać m.in. redukcję emisji CO2, ograniczenie ubóstwa energetycznego, termomodernizację, odnawialne źródła energii czy poprawę środowiska wodnego.
W konsultacjach dotyczących wydatkowania środków z Funduszu Odbudowy uczestniczyły nie tylko ministerstwa czy lokalne władze, ale także przedsiębiorcy i partnerzy społeczno-gospodarczy. Ministerstwo Pracy, Rozwoju i Technologii chwaliło się, że otrzymało ok. 2,8 tys. projektów i zgłoszeń. Były wśród nich zarówno plany budowy czy przebudowy infrastruktury drogowej i kolejowej i projekty lokalne (np. budowa kanalizacji), jak i projekty "zielone", innowacyjne i bardzo prorozwojowe. Pierwsze "z brzegu" to np. Podwarszawski Park Technologiczny Mikroelektroniki, Fundusz Energetyki Morskiej (finansowanie projektów morskiej energetyki wiatrowej), wsparcie produkcji leków biopodobnych, reforma systemu finansowania termomodernizacji i wspierania nowego budownictwa czy reforma planowania przestrzennego i strategicznego.
Słowem - idee na co wydać ok. 250 mld zł z Funduszu Odbudowy w ramach bezzwrotnych grantów i tanich pożyczek są bardzo ambitne. "Dla Polski szykuje się pokoleniowa szansa" - takim hasłem Krajowy Plan Odbudowy jest przedstawiony na rządowych stronach i trudno się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Teraz trzeba tylko po te pieniądze sięgnąć.