Rząd przedłużył obostrzenia o kolejne dwa tygodnie, do końca stycznia br. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że większość sektorów gospodarki zostanie odmrożonych dopiero na przełomie marca i kwietnia, co oznacza, że cześć przedsiębiorców będzie zamkniętych przez pół roku. Firmy deklarują, że nie przetrwają tak długo i zamierzają otwierać działalność wbrew zakazom.
W programie "Money. To się liczy" wiceminister rozwoju Robert Tomanek stwierdził, że nie obawia się buntu przedsiębiorców - Nie dramatyzujmy i nie popadajmy w przesadę - zaznaczył przedstawiciel rządu, dodając, że ministerstwo cały czasy przygotowuje pomoc dla przedsiębiorców i gmin.
Tomanek wypowiedział się także na temat sytuacji polskiej gospodarki - Jeśli chodzi o przemysł i eksport, to wróciliśmy do stanu sprzed epidemii. To jest dominująca część polskiej gospodarki. Gorzej jest w usługach. Przede wszystkim tych, które wiążą się z mobilnością. Mowa tu o turystyce, gastronomii czy przewozach pasażerskich. Zakładam, że drugi kwartał to moment, kiedy te najbardziej uderzone przez COVID branże zaczną wracać na ścieżkę wzrostu - stwierdził wiceminister.
Wielu przedsiębiorców, nie godząc się z decyzjami rządu, zamierza otworzyć działalność już od poniedziałku 18 stycznia. Taki plan mają m.in. właściciel restauracji w Legionowie oraz górale.
Przed wznawianiem działalności przestrzega Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju - Nie może być tak, że z jednej strony firmy otrzymują bezzwrotną pomoc, bądź w istotnej części bezzwrotną, a z drugiej strony stwarzają zagrożenie dla zdrowia - powiedział. Tacy właściciele mogą nie otrzymać pomocy w ramach tarczy przygotowanej przez PFR.