Nowa administracja Białego Domu urzędowanie rozpocząć musiała od solidnego sprzątania. I nie jest to polityczna przenośnia - chodzi o tradycyjne porządki, tyle że przeprowadzane na wielką skalę z uwagi na epidemię COVID-19.
Porządki pochłoną niemałą fortunę - pół miliona dol. Jak wynika z dokumentacji, do której dotarł CNN najwięcej, bo 127 tys. dol. ma pochłonąć sprzątanie biur, 53 tys. będzie kosztować szpachlowanie i malowanie, 44 tys. pranie dywanów, 37 tys. wywóz śmieci, kolejne 29 tys. dol. ma pochłonąć czyszczenie zasłon - wylicza NBC.
Biały Dom zostanie też poddany masowej dezynfekcji. Meble, klamki, włączniki, przyciski, a nawet okna i lampy mają zostać odkażone. O skali porządków świadczy opinia Kate Brower Andersen, amerykańskiej dziennikarski specjalizującej się w relacjach z Białego Domu. "Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego" - stwierdziła, opisując skalę porządków.
W amerykańskich mediach eksperci tłumaczą, że sprzątanie Białego Domu jest kosztowne z uwagi na środki, jakie trzeba zastosować, by wyczyścić wszystkie powierzchnie.
"To zupełnie inne miejsce niż mój czy twój dom. Kiedy myślisz o sprzątaniu Białego Domu, musisz pomyśleć o nim jak o muzeum. Konieczne jest zastosowanie różnych technik i narzędzi, inaczej można zniszczyć kawałek historii" - wyjaśnia jeden z ekspertów. "Drewnianych podłóg czy ozdobnych draperii nie da się tak po prostu spryskać wybielaczem" - wyjaśnił.
Porządki dotyczą nie tylko mycia i dezynfekcji, ale i przepisów. Joe Biden, nowy prezydent USA, zdecydował, że w budynkach federalnych obowiązywać będzie nakaz zakrywania ust i nosa. Donald Trump powodów do wprowadzenia takich restrykcji nie widział.
Przy okazji informowania o czyszczeniu Białego Domu amerykańskie media dogryzają też byłemu prezydentowi. Ujawniły na przykład, że jednym z pierwszych zakupów poprzednika Bidena była nowa deska klozetowa.
Czytaj też: Centra handlowe, siłownie i hotele otwarte od lutego? Minister podaje warunki. Decyzje lada dzień