Glapiński o skutkach "odfrankowiania" kredytów: zasady ekonomiczne postawione na głowie

Prezes NBP Adam Glapiński stwierdził podczas piątkowej konferencji prasowej, że banki nie przedstawiły mu żadnej konkretnej deklaracji ws. przewalutowania kredytów frankowych. Dodał także, że "byłoby fatalnie", gdyby frankowicze byli uprzywilejowani wobec kredytobiorców złotowych.
Rozważania, które prowadzone są w mediach, oparte są na jakimś totalnym nieporozumieniu. Nie ma żadnej konkretnej propozycji na stole, do której mógłbym się odnieść

- mówił na piątkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński o propozycji przewalutowania kredytów frankowych. 

W grudniu 2020 r. przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski przedstawił propozycję rozwiązania problemu kredytów frankowych. W największym skrócie - zakłada ona, że cały kredyt frankowicza byłby przeliczony w ten sposób, jakby od początku był kredytem w złotych.

W oparciu o tę propozycję, PKO BP zawarł pod koniec stycznia pilotażową ugodę z pierwszymi frankowiczami. Jednocześnie bankom śpieszy się, aby wypracować finalny kształt ugód z kredytobiorcami walutowymi - chcą zdążyć przed 25 marca, gdy kluczowymi z punktu widzenia spraw frankowych pytaniami zajmie się Izba Cywilna Sądu Najwyższego. Odpowiedzi Izby powinny przyczynić się do ujednolicenia linii orzeczniczej sądów.

"Rzeczpospolita" opisała także pod koniec stycznia list bankowców do NBP. Grupa banków pracujących nad stworzeniem konstrukcji ugód z frankowiczami miała prosić bank centralny o wsparcie. Chodziło o to, aby NBP porozumiał się ze Szwajcarskim Bankiem Narodowym i skupił od niego franki poza rynkiem. Potem miałby je udostępnić bankom, aby te mogły spłacić finansowanie kredytów frankowych.

Glapiński: Banki niczego konkretnego nie deklarują

Banki w swoim liście - który skierowały zresztą w ramach jakiegoś dziwnego trybu postępowania do mediów - niczego konkretnego nie deklarują. Informują jedynie, że pracują nad koncepcją przewalutowania. Ale nie ma żadnych konkretów. Cały czas deklarujemy gotowość zapoznania się ze szczegółami planowanej operacji. Zobaczymy, co banki wypracują i wtedy podejmiemy decyzję

- komentował w piątek prezes Narodowego Banku Polskiego. Glapiński mówił, że "przede wszystkim środowisko bankowe nie jest jednomyślne w ogóle co do zasadności tej operacji". - Wiele banków jest na etapie "wait and see" ["czekaj i obserwuj" - red.] - komentował prezes NBP.

Dodawał, że z punktu widzenia NBP porozumienie ws. kredytów walutowych powinno wyeliminować lub znacznie ograniczyć ryzyko z nimi związane dla całego sektora, a nie tylko poszczególnych banków. - Z drugiej strony, rozwiązanie nie może być zagrożeniem dla banków, szczególnie tych relatywnie słabszych - mówił Glapiński.

Na przyszłość zakończenie związanej z kredytami walutowymi niepewności wyszłoby sektorowi bankowemu na dobre. Ale punkt wyzwolenia się z tej niepewności jest bardzo trudny i ryzykowny i jesteśmy od niego bardzo daleko

- komentuje prezes NBP.

Glapiński: Frankowicze nie powinni być uprzywilejowani

Glapiński w bardzo stanowczych słowach odniósł się także do koncepcji, w której - po "wygumkowaniu"  z umowy kredytowej przez sąd niedozwolonych zapisów co do sposobu ustalania kursu walutowego - kredytobiorcy spłacaliby kredyt złotowy, ale z oprocentowaniem jak dla zobowiązania frankowego (znacznie niższym niż w przypadku standardowych kredytów w złotych). Takie rozstrzygnięcia już zapadają w sądach w Polsce.

Niewłaściwe byłoby, gdyby kredytobiorcy walutowi nagle znaleźli się w uprzywilejowanej sytuacji wobec kredytobiorców złotowych. To byłoby fatalne

- mówił prezes NBP.

Nie jest zadaniem NBP ocenianie decyzji sądów. Mogę się natomiast wypowiedzieć na temat skutków ekonomicznych. W praktyce gospodarczej nieznane są przypadki, żeby do ustalania ceny pieniądza w danym kraju stosować stopy procentowe właściwe do walut innego kraju. Przyjęcie do kredytu w złotych oprocentowania zależnego od sytuacji w zupełnie innym kraju postawiłoby na głowie zasady ekonomiczne

- dodawał Glapiński.

Glapiński: Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału bezsporne

Prezes NBP wyraźnie dał też do zrozumienia, co uważa o koncepcji wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Chodzi o to, że w przypadku unieważnienia przez sąd umowy kredytowej, część banków oczekuje od klientów nie tylko zwrotu wypłaconej przed laty kwoty kredytu, ale także dodatkowego wynagrodzenia za okres, w którym klient dysponował tymi środkami. 

Z punktu widzenia czystej ekonomii, oddanie kapitału do czasowego korzystania co do zasady łączy się z wynagrodzeniem, ze względu na występowanie zmian wartości pieniądza w czasie. W przypadku wieloletnich kredytów, jakimi są kredyty mieszkaniowe, zwrot wyłącznie otrzymanej nominalnej kwoty kapitału oznaczałby, że kredytobiorca korzystający z udostępnionego kapitału oddawałby realnie znacznie mniej niż otrzymał. Jednocześnie bank przez cały czas musiał te kredyty finansować, ponosząc przy tym koszty. W kategoriach stricte ekonomicznych sprawa wynagrodzenia za korzystanie z kapitału wydaje się bezsporna. Spierać powinno się o to, ile powinno wynosić to wynagrodzenie

- powiedział Glapiński zaznaczając przy tym, że odnosi się wyłącznie do aspektu ekonomicznego i nie ingerując w niezależność sądów. 

Zobacz wideo Czy rząd złamał prawo, wprowadzając lockdown?
Więcej o: