Likwidacja podatku od zysków kapitałowych (czyli potocznie: podatku Belki) była jednym z elementów "Recepty na kryzys" zaprezentowanej w sobotę 27 lutego przez Koalicję Obywatelską.
Jeśli zanosisz oszczędności do banku i twój zysk jest niewielki - dziś właściwie nie masz go prawie wcale albo wcale - a tym zyskiem masz się jeszcze podzielić z państwem i oddać 19 proc., to motywacja do oszczędzania jest zdecydowanie mniejsza
- tłumaczyła posłanka Izabela Leszczyna zwracając uwagę na bardzo niskie stopy procentowe w Polsce.
Przypomnijmy - podatek Belki obowiązuje od 2002 r. Wynosi 19 proc. i jest pobierany od zysków kapitałowych - czyli m.in. odsetek z lokat (czy innych depozytów bankowych) czy zysków z funduszy inwestycyjnych, inwestycji giełdowych albo obligacji skarbowych.
Rzeczywiście w obecnych warunkach rynkowych bywa, że konstrukcja podatku Belki (polegająca na zaokrąglaniu kwoty podatku W GÓRĘ do pełnych groszy) rodzi absurdy. O ile utrzymuje swój sens np. w przypadku kilkuprocentowych (czy wyższych) zysków np. z funduszy inwestycyjnych czy inwestycji w akcje, o tyle w przypadku bankowych lokat nie jest to już takie oczywiste.
Przy depozytach bankowych z oprocentowaniem rzędu np. 0,1 czy 0,01 proc. bywa, że zysk z lokaty wynosi 1 grosz... i tyle samo wynosi podatek. Innymi słowy - jakby nie patrzeć, oszczędzający zostaje z niczym, a całe zyski idą do kasy państwa (jakkolwiek wynoszą tylko jeden grosz). Jeśli ktoś zarobi na lokacie 2 grosze, musi jeden grosz oddać państwu. Efektywnie stawka podatku wynosi więc tu 50 proc.
Będąc jednak nieco złośliwym warto przypomnieć, skąd wzięła się ta zasada. A wzięła się z nowelizacji ordynacji podatkowej z 2011 r. (weszła w życie pod koniec marca 2012 r.) - przegłosowanej wyłącznie przez posłów PO i PSL - dotyczącej zaokrąglania do pełnych groszy tylko w górę podstawy opodatkowania i kwoty podatku Belki. Tym samym "podkręcono" zasady poboru podatku. Zrobiono to, aby ukrócić tzw. lokaty antybelkowe, które dzięki codziennej kapitalizacji odsetek pozwalały na uniknięcie opodatkowania.
Od lat pojawiają się różne pomysły na zmiany w podatku Belki. Ma go także premier Mateusz Morawiecki, który w 2016 r. - jeszcze jako wicepremier i minister rozwoju w rządzie Beaty Szydło - postulował obniżenie stawki podatku Belki z 19 proc. do 10 proc. w przypadku inwestycji dłuższych niż rok. Tej zapowiedzi Morawieckiemu nie udało się zrealizować, podobnie jak tej autorstwa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, którzy postulowali obniżenie stawki dla inwestycji długoterminowych do 9 proc.
Rewolucję w podatku od zysków kapitałowych w 2018 r. proponował też prezes Giełdy Papierów Wartościowych Marek Dietl. Chodziło o regulowanie podatku od wszystkich zysków z oszczędności i inwestycji naraz, a nie od każdej formy z osobna (tak, aby ewentualne straty obniżały podstawę opodatkowania).
Z kolei w maju 2020 r. fundacja Trading Jam - reprezentująca 38 tys. członków - apelowała o zniesienie podatku Belki m.in. do premiera i prezydenta. W poprzedniej kadencji Sejmu projekt likwidacji tej daniny przedstawili także posłowie z Kukiz'15.
Podatek Belki mimo wszystko cały czas obowiązuje i nic nie wskazuje na to, aby coś w tym zakresie miało się zmienić. W odpowiedzi na regularnie pojawiające się w tej kwestii interpelacje poselskie (dotyczą nie tylko sensu całego rozwiązania, ale także np. pomysłu kwoty wolnej od podatku) Ministerstwo Finansów powtarza, że nie ma planów zmian w tym zakresie.
Podatek od zysków kapitałowych nie jest szczególnie pokaźnym źródłem pieniędzy dla budżetu państwa w porównaniu do "głównych" danin typu VAT, PIT czy CIT. Ale mimo wszystko kilka miliardów złotych rocznie państwo z niego "wyciska". W ostatnich latach było to ok. 3-4 mld zł.
Gdy w grudniu ub.r. posłanka Katarzyna Kotula pytała resort finansów, czy jest planowane wprowadzenie kwoty wolnej od podatku Belki, wiceminister Piotr Nowak tłumaczył, że wskutek takiego działania nastąpiłby ubytek w dochodach Skarbu Państwa i konieczne byłoby znalezienie innych źródeł przychodów do budżetu albo ograniczenie wydatków publicznych.
Bez wątpienia działanie takie spotkałoby się z niezadowoleniem tych grup, którym zwiększone zostałoby obciążenie podatkowe lub zmniejszone świadczenia
- pisał Nowak.
Z kolei w odpowiedzi na inną interpelację, w sierpniu ub.r. wiceminister Jan Sarnowski tłumaczył, że likwidacja podatku Belki byłaby ryzykowna. Obawiał się, że ze względu na preferencje podatkowe "mogłaby spowodować napływ do Polski kapitału spekulacyjnego i wzrost rynku spekulacyjnych instrumentów finansowych".
Zjawisko takie ze względu na transgraniczne przepływy kapitału mogłoby przyczynić się do występowania dużych i nagłych zmian na całym rynku finansowym w Polsce, co miałoby negatywny wpływ na gospodarkę
- przekonywał Sarnowski. Jednocześnie zapowiadał, że modyfikacja podatku od zysków kapitałowych tak, aby zachęcał do długoterminowego oszczędzania (tak, jak proponował kilka lat temu Morawiecki), jest analizowana.
Z pewnością ze zniesienia podatku Belki cieszyliby się m.in. inwestorzy. Zresztą raptem kilkanaście dni temu w rozmowach ze "Strefą Inwestorów" i "Parkietem" o potrzebie likwidacji daniny (przynajmniej w przypadku inwestycji giełdowych) mówił Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.
Ale z drugiej strony, przed zniesieniem podatku Belki w poniedziałkowy poranek przestrzegał w TOK FM dr Bogusław Grabowski. Przekonywał, że prowadziłoby to do dalszego rozwarstwiania społecznego, bo byłoby na rękę przede wszystkim osobom bogatym, i to w momencie, gdy znaczna część społeczeństwa pauperyzuje się [biednieje - red.].
Jeśli ktoś ma 10 tys. lokaty bankowej, to ile on na tym zarobi? 10-15 złotych? Ale jeżeli ktoś jest bardzo bogaty, dochody idą w setki milionów
- przekonywał dr Grabowski.