Lekarz: Lockdown powinien być twardy. Dwa tygodnie realizowania tylko najpilniejszych potrzeb

- Rząd powinien zdecydować się na wprowadzenie zakazu przemieszczania się na poziomie powiatów - twierdzi w rozmowie z Gazeta.pl Bartosz Fiałek, lekarz. - Jeśli ktoś jedzie rodzić, to oczywiście ma prawo jechać, ale jeśli ktoś podróżuje w celu kupienia kosza na śmieci, to służby powinny mieć możliwość go cofnąć - stwierdza. Ostrzega, że polski system ochrony zdrowia może czekać paraliż, w którym "karetki fizycznie nie będą przyjeżdżać po chorych".

W czwartek premier Mateusz Morawiecki i Adam Niedzielski, minister zdrowia, ogłosili wprowadzenie nowych restrykcji. Powodem jest pogorszenie sytuacji związanej z epidemią COVID-19. Od soboty zamknięte zostaną sklepy meblowe czy budowlane, a od nowego tygodnia przestaną działać żłobki i przedszkola. Działalność wstrzymać muszą też zakłady fryzjerskie. 

Rząd nie zdecydował się jednak ani na wprowadzenie zakazu przemieszczania się, ani na zamkniecie kościołów, w których w okresie przedświątecznych tradycyjnie gromadzić będą się spore rzesze ludzi. Czy restrykcje są wystarczające? A może powinny być znacznie głębsze? Gazeta.pl spytała o to eksperta. 

Lekarz: Rząd powinien zdecydować się na wprowadzenie zakazu przemieszczania się

- Obostrzenia wprowadzone przez rząd wydają się w kontekście tragedii epidemicznej niewystarczające. Chociaż z drugiej strony dobrze, że decydenci w ogóle nowe obostrzenia wprowadzili, obawiałem się, że nie będą mieli na tyle odwagi - stwierdził Bartosz Fiałek, lekarz, specjalista w dziedzinie reumatologii. - W obliczu spływających danych powinniśmy szykować się na dwa tygodnie egzystencji, czyli realizowania tylko tych absolutnie najpilniejszych potrzeb.

Zobacz wideo Czy zmiany klimatyczne mogą zagrozić ekosystemowi Bałtyku?

Zdaniem eksperta w Polsce powinien zostać wprowadzony stan klęski żywiołowej. - Pozwoliłoby to dyscyplinować tych, którzy dzisiaj żadnych obostrzeń nie przestrzegają, bo wiedzą, że za złamanie rozporządzeń nic im nie grozi, ponieważ sądy najczęściej umarzają mandaty czy administracyjne kary finansowe. A lockdown powinien być twardy - dodał lekarz.  

Zdaniem eksperta rząd powinien zdecydować się na wprowadzenie zakazu przemieszczania się na poziomie powiatów. - Mówiąc obrazowo: Jeśli ktoś jedzie rodzić, to oczywiście ma prawo jechać, ale jeśli ktoś podróżuje w celu kupienia kosza na śmieci, to służby powinny mieć możliwość go cofnąć. I nie mówię tu o karaniu, mandatach, a po prostu zapobieganiu transmisji wirusa - stwierdził Fiałek.

Polacy będą wyjeżdżać na święta? Lekarz: Powinniśmy szykować się na dwa tygodnie egzystencji

Zdaniem eksperta wprowadzenie zakazu przemieszczania się w okresie przedświątecznym powinno pomóc w powstrzymaniu ekspansji wirusa. - Rekomendacja bowiem nie działa. Obawiam się, że zbliżające się Święta, wielu Polaków spędzi w gronie szerszym niż tylko domownicy. A to sprzyja rozwojowi epidemii COVID-19 na terenie Polski.

Fiałek rekomenduje, żeby obywatele powstrzymali się przed zbędnym przemieszczaniem się. - My powinniśmy szykować się na dwa tygodnie egzystencji, czyli realizowania tylko tych absolutnie najpilniejszych potrzeb - wyjaśnił lekarz. 

Kościoły otwarte. Ekspert: Trudno ignorować fakty naukowe

Ekspert odniósł się też do decyzji o pozostawieniu kościołów otwartymi. - Z punktu widzenia emocji doskonale rozumiem, że dla pewnych osób pójście do kościoła, świątyni jest istotną potrzebą. Trudno to negować. Ale trudno też ignorować fakty naukowe, które mówią, że miejsca kultu religijnego nie są pozbawione SARS-CoV-2 - stwierdził

W jego opinii limitowanie liczby osób nie jest w pełni doskonałym epidemiologicznie wyborem. Obecny limit w miejscach kultu religijnego to jedna osoba na 15 m kw. Od soboty ten limit się zmienia i będzie wynosił jedną osobę na 20 m.kw. 

Czym grozi rozwój epidemii? "Karetki fizycznie nie będą już przyjeżdżać po chorych"

Bartosz Fiałek przyznał też, że polska ochrona zdrowia zmaga się z poważnymi problemami. - W  szybkim czasie możemy osiągnąć paraliż systemu opieki medycznej, sytuację, w której karetki fizycznie nie będą już przyjeżdżać po chorych - i to nie tylko tych z COVID-19 - stwierdził lekarz. -  Takie obrazki widzieliśmy swego czasu w Hiszpanii czy we Włoszech (w Lombardii). Teraz istnieje realne ryzyko, że i u nas może ten problem wystąpić - dodał. 

Wyjaśnił też, że by uniknąć czarnego scenariusza musimy być odpowiedzialni jako społeczeństwo. - Natomiast organizatorzy polskiej ochrony zdrowia powinni zrozumieć, że mamy najniższy w Unii Europejskiej odsetek lekarzy i pielęgniarek na 1000 mieszkańców. Dlatego niewiele da zwiększanie liczby miejsc w szpitalach, otwieranie nowych, dokładanie sprzętu. Co z tego, że będę jedynym lekarzem na kilkudziesięciu pacjentów, gdy pogorszenie stanu tylko dwóch sprawi, że jeden z nich nie otrzyma pomocy na czas. Możliwości każdego systemu opieki zdrowotnej w pewnym momencie się kończą.

Polska służba zdrowia ma problemy kadrowe i lokalowe. "Sprzęt można dokupić"

Fiałek zauważa, że problemy kadrowe tyczą się nie tylko lekarze, a wszystkich pracowników ochrony zdrowia i personelu pomocniczego - od pielęgniarek przez ratowników medycznych i diagnostów laboratoryjnych do rejestratorek medycznych, salowych i salowe. - Cały zespół odgrywa istotną rolę w procesie diagnostyczno-terapeutycznym. Zaangażowanie wszystkich pozwala na odpowiednie reagowanie u pacjentów z udarem niedokrwiennym mózgu czy zawałem mięśnia sercowego. W pierwszym przypadku "rozpuszczenie" zakrzepu możliwe jest tylko przez 4 godziny po jego wystąpieniu, mechaniczne usunięcie do 6,5 godziny. W drugiej sytuacji również bazuje się na czasie – 2 godziny w przypadku bardzo dużego ryzyka zgonu - wylicza ekspert.

Lekarz odniósł się też do krytyki prywatnej służby zdrowia. Premier Mateusz Morawiecki stwierdził bowiem podczas czwartkowej konferencji, że cały ciężar leczenia pacjentów chorych na COVID-19 bierze na siebie państwo. 

- Atakowanie prywatnej ochrony zdrowia wydaje mi się niesprawiedliwe, ponieważ szpitale prywatne pomagają w takim zakresie, w jakim mogą. Nie ma możliwości, aby z każdej prywatnej placówki stworzyć szpital covidowy, bo brak tam odpowiedniego sprzętu, ludzi. Poza tym dzięki szpitalom prywatnym wielu pacjentów ma szansę na uzyskanie odpowiedniej diagnostyki i leczenia o czasie. Zapotrzebowanie Polaków na usługi medyczne jest tak ogromne, że bez sektora prywatnego nie udałoby się go zaspokoić - stwierdził Bartosz Fiałek.

- Głównym sposobem na walkę z tzw. falą epidemiczną COVID-19 jest twardy lockdown. Nie uda się jednak pokonać zarazy bez zasobów kadrowych i lokalowych – a o te najtrudniej. Najmniejszym problemem jest sprzęt, który zawsze można kupić – jak ostatnio stare łóżka z Niemiec. Podstawowym lekiem dla pacjentów z COVID-19 jest tlen, a postawienie łóżka na korytarzu dostępu do niego nie zapewni - powiedział. 

Więcej o: