Chodzi o mało znany, ale duży sukces polskiej prywatnej firmy zbrojeniowej. System Fonet Grupy WB. To urządzenia i oprogramowanie, które umożliwiają załodze, na przykład takiego abramsa, komunikację pomiędzy sobą. Mogą jeszcze wiele więcej, bo ogólnie rzecz biorąc to układ nerwowy systemu łączności w pojeździe. Rzecz o dużym znaczeniu na polu walki.
W USA system produkuje na licencji firma Harris, potentat na rynku systemów łączności. Oficjalnie nie ma jednak informacji o tym, aby Fonet był montowany w najnowszej odsłonie czołgów M1 Abrams oznaczanej SEPv3. Produkujący je koncern GDLS nie podaje szczegółowych danych na temat zakresu modernizacji. Podobnie US Army. Rzecznik Grupy WB, Remigiusz Wilk, również unika odpowiedzi.
Generalnie rzecz biorąc, nie ma żadnego przeciwwskazania, aby w nowoczesnych czołgach podstawowych nie było systemu Fonet, czy polskich radiostacji z narodową kryptografią. Grupa WB zna się na tym, potrafi to integrować i ma do czynienia z różnymi wozami bojowymi w kraju i za granicą. W tym z czołgami.
Nieoficjalnie Gazeta.pl dowiedziała się jednak w dwóch źródłach, że owszem firma Harris dostarcza licencyjny Fonet do zainstalowania w czołgach M1 modernizowanych do wariantu SEPv3. Będą go miały wszystkie te wozy zamówione przez US Army. Co za tym idzie, będą go też miały te czołgi, które chce zakupić rząd PiS.
- Skoro minister Mariusz Błaszczak mówił, że pierwsze mają trafić do Polski już w 2022 roku, to nie ma szans, aby były jakoś zmienione względem tych produkowanych dla US Army. Amerykanie mają już rozpędzoną linię produkcyjną i dla naszego zamówienia, z ich perspektywy wcale nie jakiegoś wielkiego, nie będą nic zmieniać. Na pewno nie w tak krótkim czasie - uważa Jarosław Wolski, dziennikarz piszący między innymi w miesięcznikach "Nowa Technika Wojskowa" i "Frag Out".
W ten sposób polska myśl techniczna wróci do kraju w amerykańskim opakowaniu. Nie za sprawą chęci polskiego rządu, ale za sprawą Amerykanów, którzy na tym zarobią. Nie jest jednak tak, że Fonet to rzecz nieznana polskim żołnierzom. - W Wojsku Polskim jest zainstalowany w ponad tysiącu różnych pojazdów. Od transporterów Rosomak, przez modyfikowane obecnie czołgi T-72 i wozy rozpoznawcze BWR, po armatohaubice Krab, moździerze samobieżne Rak i cały szereg różnych pojazdów wsparcia. W tym wozy dowodzenia, tak krajowe, jak i służące w NATO - mówi Wilk.
Czołgiści wsiadający do pachnących nowością abramsów mogą więc dostrzec znajome z wyglądu pulpity, choć z angielskimi napisami. Jest w tym jednak haczyk. - O ile dla użytkowników, czyli czołgistów, to będzie prawie to samo, tak dla techników już niekoniecznie. Diabli wiedzą, czy Harris czegoś tam po swojemu nie "poprawił" i zamerykanizował. Amerykański fonet niekoniecznie będzie się nadawał do łatwego serwisowania w Polsce - mówi Gazeta.pl anonimowy doświadczony polski łącznościowiec.
Rosomak w wersji Wozu Dowodzenia, czyli mobilne stanowisko dla dowódców wyższego szczebla pełne systemów łączności i dowodzenia. Jeden z najnowszych polskich pojazdów, w których użyto systemu Fonet Fot. 1. WBPanc
Problem może być też innej natury. Fonet to nie tylko interkom, który umożliwia załodze pojazdu komunikację pomiędzy sobą za sprawą głosu. Służy też za podstawę całej łączności, ponieważ z zamysłu jest modułowy i można go rozbudowywać o różne funkcjonalności. Na przykład dowódca czołgu może ze swojego pulpitu przestawić się na radio (które jest odrębnym bytem od fonetu) i rozmawiać ze światem zewnętrznym. Fonet umożliwia też transmisję danych cyfrowych, na przykład w ramach systemu zarządzania polem walki (na przykład własna pozycja czy pozycja wykrytego wroga przekazana dowództwu automatycznie przez radio). Teoretycznie polskie abramsy mogłyby więc bezproblemowo wymieniać się informacjami z innym polskimi pojazdami, które też mają fonet i odpowiednie systemy zarządzania.
- Niestety to najpewniej nie będzie takie proste. Problem w radiach. Każdy producent w NATO deklaruje, że są one zgodne z sojuszniczymi standardami, więc bez problemu się dogadają i wymienią danymi. Tylko w praktyce się okazuje, że to nie działa, bo każda firma inaczej rozumie te standardy. Robiono w Polsce testy i wyszło, że na przykład radiostacje Harrisa (te, które będą w Abramsach, ale kupiono też wcześniej na inne potrzeby - red.), niespecjalnie dogadują się z tymi polskimi od Radmora (zainstalowanymi w większości produkowanego w Polsce ciężkiego sprzętu wojskowego - red.) - mówi Gazeta.pl łącznościowiec.
Niezależnie od tego, najnowocześniejsze amerykańskie czołgi z polską myślą techniczną, to dobitny dowód na niewątpliwy sukces polskiej firmy. Grupa WB jest największą prywatną firmą zbrojeniową w Polsce. Powstała w 1997 roku jeszcze jako WB Electronics. Dzisiaj, po nabyciu kilku innych firm, specjalizujących się zwłaszcza w produkcji bezzałogowców, jest już Grupą WB zatrudniającą 1200 ludzi i mającą roczne przychody na poziomie 300 milionów złotych.
Pierwszym dużym sukcesem eksportowym firmy był podpisanie w 2009 roku umowy licencyjnej na właśnie system Fonet z amerykańskim Harrisem. Amerykanie mieli zapłacić na wstępie kilkanaście milionów dolarów, a potem dodatkowo płacić za każdy zainstalowany system. Umowę przedłużono w 2020 roku. Harris nazywa swoją wersję Foneta RF-7800I. Jest on instalowany między innymi w transporterach opancerzonych Stryker, czy nowych wozach opancerzonych JLTV. Zwłaszcza te ostatnie są istotne, ponieważ mają być docelowo następcą słynnych HUMVEE i powstać w nawet 50 tysiącach egzemplarzy. Dzisiaj oryginalny Fonet, albo jedna z jego wersji licencyjnych, ma być zainstalowany w kilkunastu tysiącach pojazdów na całym świecie. Poza Polską i USA w Iraku, Malezji, Słowacji, Tajlandii, Szwecji, Ukrainie i Węgrach.
Do dzisiaj Grupa WB większe sukcesy eksportowe odniosła jeszcze w zakresie bezpilotowców. Na przykład na Ukrainie od lat z powodzeniem latają rozpoznawcze Flyeye czy rozpoznawczo-uderzeniowe Warmate. Jeśli chodzi o dostawy do polskiego wojska to największymi sukcesami jest Fonet, system dowodzenia Topaz dla artylerii, oraz rozpoznawcze bezpilotowce Flyeye. Z postępowań na większe drony rozpoznawcze Orlik czy system zarządzania polem walki została wyrugowana decyzjami MON. Pomimo dużego potencjału w tych dziedzinach. Zamówienia ręcznie skierowano do państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.