Czwarta fala koronawirusa. Gdzie nowe restrykcje "w pierwszej kolejności"? Wiemy, komu i co grozi najbardziej

W całej Polsce w pełni zaszczepiono przeciw COVID-19 na razie ok. 16,6 mln osób, tj. ok. 44 proc. populacji kraju. Z drugiej strony, są wyraźne różnice między regionami - w części zaszczepiono już ponad 60 proc. mieszkańców, w innych trzy-czterokrotnie niższy odsetek. Zgodnie z ostrzeżeniami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, na gorzej "wyszczepionych" obszarach ryzyko wprowadzenia nowych restrykcji jest wyższe.
Zobacz wideo W teorii, tu koronawirus powinien mieć najtrudniejsze warunki do rozprzestrzeniania się.
Tym razem będziemy brali pod uwagę regionalne poziomy wyszczepień. Te, gdzie współczynniki będą najmniejsze, będą brane pod uwagę w pierwszej kolejności przy wprowadzaniu jakichkolwiek obostrzeń

- zapowiedział, nie pierwszy zresztą raz, minister zdrowia Adam Niedzielski w programie "Graffiti" w Polsat News w kontekście ewentualnych działań rządu podczas kolejnej fali zakażeń koronawirusem.

Minister, choć nie wykluczał restrykcji, mówił, że "prawdopodobieństwo lockdownu w przypadku czwartej fali jest o wiele mniejsze niż przy poprzednich falach". Powoływał się na doświadczenia innych krajów, m.in. Wielkiej Brytanii, gdzie bardzo duży wzrost zakażeń nie powoduje równie istotnego skoku w liczbie osób hospitalizowanych i zmarłych. Ba, wskazywał wręcz, że w Anglii mimo kolejnej fali zniesiono ostatnie restrykcje (choć decyzja ta nie spotkała się ze zrozumieniem m.in. naukowców czy organizacji chorych). 

.'Dzień wolności'. Anglia luzuje, choć liczba zakażeń ostro rośnie

Polska różnie "wyszczepiona"

Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, zobrazowanych na mapach przez analityka Piotra Tarnowskiego, w tym momencie najgorzej "wyszczepione" są m.in. południowo-wschodnie regiony Polski. Tam w pełni zaszczepionych jest niespełna 30 proc. osób. Widać wyraźny podział na wschodnią i zachodnią część Polski - przy granicy z Niemcami czy Czechami często w pełni zaszczepionych jest już około lub ponad 40 proc. mieszkańców. Bliżej granicy z Ukrainą, Białorusią i Litwą jest ich raczej poniżej lub niewiele ponad 30 proc. 

Wśród najsłabiej "wyszczepionych" gmin dominują przede wszystkim te z Podhala i Podkarpacia, rzadziej zdarzają się m.in. gminy z województwa mazowieckiego czy podlaskiego. Wśród piętnastu gmin z najniższym wskaźnikiem zaszczepienia (ok. 16-20 proc.) najwięcej, bo sześć, leży w województwie podkarpackim - to Bojanów (powiat stalowowolski), Jeżowe (niżański), Dzikowiec i Cmolas (kolbuszowski), Osiek Jasielski (jasielski) oraz Kamień (powiat rzeszowski). Pięć najsłabiej wyszczepionych gmin leży w województwie małopolskim, w powiatach tatrzańskim i nowotarskim. Chodzi o Czarny Dunajec, Biały Dunajec, Lipnicę Wielką, Szaflary i Jabłonkę. 

Na przeciwnym biegunie są przede wszystkim największe miasta i ich obrzeża. W nich odsetek osób w pełni zaszczepionych przekroczył albo jest blisko poziomu 60 proc. Chodzi m.in. o Warszawę, Poznań, Wrocław, Gdańsk i Kraków, czy leżące w pobliżu stolicy: Podkowę Leśną, Michałowice, Raszyn, Kostancin-Jeziorną i Piaseczno oraz Puszczykowo i Suchy Las nieopodal Poznania.

Jak wynika z kolei z danych Wiesława Seweryna, który ma informacje o szczepieniach nakłada także statystyki ozdrowieńców i na tej podstawie szacuje poziom immunizacji w konkretnej gminie, najbardziej "odpornym" regionami kraju są m.in. miasta wojewódzkie Poznań, Olsztyn, Warszawa, Bydgoszcz, Wrocław, Toruń czy Gdańsk i pobliskie im powiaty (ok. 85-95 proc. odporności, przy założeniu mnożnika 5 dla liczby potwierdzonych infekcji). 

Na drugim końcu są m.in. powiaty: nowotarski, kolbuszowski, ropczycko-sędziszowski, limanowski, moniecki czy niżański, z ok. 36,5-41-procentowym wskaźnikiem odporności. W teorii tu koronawirus powinien mieć najlepsze warunki do rozprzestrzeniania się.

.Program szczepień niknie w oczach. Wkrótce rząd 'odtrąbi' sukces?

Niezaszczepieni mogą mieć ciężej

Gdyby rzeczywiście liczba zakażeń w Polsce, a przede wszystkim obciążenie systemu opieki zdrowotnej) rosła przede wszystkim w południowo-wschodnich i wschodnich obszarach kraju, statystyki szczepień i prognozy ogólnej odporności z tamtych regionów dadzą rządowi dodatkowy argument dla wprowadzania nowych obostrzeń w pierwszej kolejności właśnie tam.

Jak donosił w czwartek "Onet", w rządzie ścierają się różne koncepcje co do tego, czy i jakie obostrzenia wprowadzać w razie eskalacji nowej fali zakażeń. Jedną z rekomendacji jest forsowane przez Radę Medyczną przy premierze wprowadzenie ograniczeń dla osób niezaszczepionych m.in. w dostępie do lokali gastronomicznych czy miejsc kultury i rozrywki.

Przykłady Francji czy Włoch wskazują, że takie działania zmotywowały wiele osób do zapisania się na szczepienia. Z drugiej strony, badanie SW Research wskazuje, że więcej jest w kraju osób przeciwnych takim ograniczeniom dla niezaszczepionych. Teoretycznie więc rząd mógłby taką decyzją nadepnąć na odcisk swoim zwolennikom. Tym bardziej, że porównanie map wyborczych i szczepień wskazuje, że to na obszarach o niższych wskaźnikach szczepień Zjednoczona Prawica ma wyższe poparcie.

Zgodnie z tym, co mówi minister Niedzielski, niewykluczone są też większe restrykcje nałożone na biznes w regionach najgorzej "wyszczepionych". Jakakolwiek koncepcja nie weszłaby w życie, to regiony ze wschodu kraju są bardziej na cenzurowanym.

W tej chwili parametrem, który naprawdę będzie w głównej mierze decydował [o obostrzeniach - red.], jest regionalny poziom wyszczepienia. To się wzrost przekłada na ryzyko kończenia COVID-19 w szpitalu oraz zgonu. Te regiony, gdzie poziom wyszczepienia jest wyższy, w automatyczny sposób nie są narażone na takie obostrzenia, bo tam ryzyko jest mniejsze

- mówił podczas piątkowej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam NiedzielskiKoronawirus w Polsce. Nieoficjalnie: Rząd jest niemal pewny kolejnego lockdownu

Więcej o: