Ceny mieszkań powodują poważne problemy w Holandii. Ludzi nie stać na wynajem, wyjeżdżają z Amsterdamu

Rynek nieruchomości to teraz gorący temat, przede wszystkim w kontekście wzrostu cen. Ale mieszkania drożeją nie tylko w Polsce. Widać to w wielu różnych państwach Europy (i nie tylko), na przykład w Holandii, gdzie staje się to coraz większym problemem, także politycznym.
Zobacz wideo Z czego bierze się boom na mieszkania w blokach z wielkiej płyty?

Według najnowszej dostępnej analizy Eurostatu, ceny mieszkań w Unii Europejskiej w pierwszym kwartale 2021 r. wzrosły o 6,1 proc. rok do roku. Niewiele? To najwyższy wzrost od 2007 roku, czyli z okresu przed globalnym kryzysem finansowym, który zaczął się w Stanach Zjednoczonych od rynku nieruchomości właśnie. Najmocniejsze przyrosty unijna agencja statystyczna odnotowała w przypadku Luksemburga (+17 proc.), Danii (+15,3 proc.), Litwy (+12 proc.), Czech (+11,9 proc.) i Holandii (+11,3 proc.). W Polsce mieszkania zdrożały o 7,2 proc. Ze wszystkich krajów, dla których dostępne były dane, ceny w pierwszym kwartale spadły tylko na Cyprze (o 5,8 proc.).

Ceny mieszkań w pierwszym kwartale 2021 r.Ceny mieszkań w pierwszym kwartale 2021 r. Źródło: Eurostat

Holandia. Ceny mieszkań poważnym problemem

Tematem wyzwania, jakim dla wielu stają się ceny mieszkań, zajął się ekonomiczny "Financial Times", pisząc w internetowym wydaniu w niedzielę o wspomnianej powyżej Holandii. Jak podał dziennik, w ciągu roku, do czerwca, ceny domów wzrosły tam już o 14,6 proc., co jest najwyższym wskaźnikiem od dwóch dekad. Sam rynek nieruchomości zaś stał się "palącym problemem politycznym". 

"FT" zauważa przypadki planowanego wyburzania budynków z tanimi mieszkaniami na wynajem, w miejscu których mają powstać nowe, większe osiedla. Tak stać się ma na przykład w położonym pod Amsterdamem mieście Zaandam, gdzie mieszkańcom przeznaczonego do rozbiórki bloku zaoferowano 6,500 euro zasiłku na przeprowadzkę - to niekoniecznie wystarczy na znalezienie czegoś w podobnym standardzie, cenie i lokalizacji. W nowym kompleksie 30 proc. mieszkań ma być przeznaczonych na lokale społeczne, a połowa na sprzedaż lub wynajem po cenach rynkowych. 

"Największy problem dotyczy młodych ludzi, ale teraz ci młodzi to 30-latkowie, którzy wciąż nie mogą czegoś wynająć ani kupić" - mówi dziennikowi Gert Jan Bakker, konsultant w agencji wsparcia najemców WOON w Amsterdamie. "Rodziny opuszczają miasto. Ludzie, którzy uczą nasze dzieci, policjanci i motorniczy - po prostu nie stać ich na życie tutaj" - dodaje i za ten stan rzeczy wini polityków, którzy zmniejszyli ochronę nad wynajmującymi. 

Co zrobią banki centralne?  

Przyczyny wzrostu cen mieszkań w różnych krajach mogą się różnić, natomiast zjawisko to podsycają rekordowo niskie stopy procentowe. W strefie euro od kilku lat są ujemne, w Polsce od wiosny zeszłego roku w okolicach zera. "Z naszych szacunków wynika, że ceny domów w gospodarkach rozwiniętych mogą być o około 10% zawyżone w stosunku do trendów długoterminowych, aczkolwiek ze znacznym zróżnicowaniem pomiędzy gospodarkami. Ten boom, choć nie tak wyraźny, jak ten, który poprzedził światowy kryzys finansowy, jest nadal jednym z największych od 1900 roku" - piszą w swoim raporcie sprzed dwóch tygodni eksperci Oxford Economics.

Według przygotowanego przez nich rankingu, Holandia wydaje się być najbardziej ryzykownym rynkiem nieruchomości - przed Kanadą, Szwecją, Niemcami i Francją (przy tworzeniu tego zestawienia brane pod uwagę były cztery wskaźniki: ceny a trend długoterminowy, stosunek ceny do czynszu, stosunek ceny do czynszu a trend długoterminowy, kredyt hipoteczny a PKB). 

Holenderski bank centralny widzi problem i chce upewnić się, że "sektor finansowy jest wystarczająco silny, aby zaabsorbować konsekwencje załamania na rynku mieszkaniowym". W tym celu zwiększa wymagania kapitałowe wobec banków. A jeśli chodzi o poziom stóp, Europejski Bank Centralny szybko ich raczej nie podniesie. Po lipcowym posiedzeniu przekazał, że zrobi to dopiero wtedy, gdy będzie spodziewać się, że inflacja w niezbyt odległej perspektywie przekroczy 2 proc. i utrzyma się w tych okolicach. 

NBP na razie wydaje się patrzeć raczej na tak duże banki centralne jak EBC niż na sąsiadów w regionie. Zarówno w Czechach, jak i na Węgrzech stopy w ostatnich kilku tygodniach podniesiono już dwa razy. 

Więcej o: