Badanie firmy doradczej Deloitte dowodzi, że pomimo pandemii i wysokich cen Polacy nie zrezygnują w tym roku ze świątecznych zakupów. Jak co roku planują bowiem wydać w tym okresie ok. 20 mld zł - donosi "Rzeczpospolita".
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Z ankiet wynika też, że gorączka przedświątecznych zakupów właśnie wchodzi w wysoką fazę. 66 proc. Polaków do sklepów wybiera się bowiem w grudniu, przy czym najwięcej badanych, bo 28 proc. chce zrealizować plany zakupowe do 14 grudnia.
W porównaniu z poprzednim badaniem deklarowany wzrost na wydatki świąteczne wynosi 200 zł, co może być skutkiem rosnących cen. - Konsumenci zdają sobie sprawę, że będą musieli wydać więcej, jeśli chcą zachować poziom konsumpcji z lat ubiegłych - wyjaśnia dr Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego cytowana przez dziennik.
Możliwe, że nie wszyscy swoje plany zakupowe zrealizują. Eksperci nie mają bowiem wątpliwości, że skutki pandemii są odczuwalne na sklepowych półkach. Brakuje przede wszystkim elektroniki.
- Zasoby magazynowe są bowiem uszczuplone przez globalny kryzys w łańcuchach dostaw spowodowany pandemią. Niestety nie zawsze na prezent kupimy więc to, co byśmy chcieli, a raczej to, co będzie akurat dostępne w sklepie - mówi Marta Gaińska, menedżer operacyjna w platformie usług kurierskich Furgonetka.
Jeśli towar jest już dostępny, to wyraźnie droższy. Potwierdził to w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Wojciech Wieroński, dyrektor zarządzający ds. finansów Media Saturn Holding Polska. - Na wzrost cen wpływa inflacja i ogólna sytuacja na ryku – widzimy to już w przypadku nowych modeli smartfonów, laptopów/tabletów czy telewizorów. W związku z brakiem części komponentów na światowych rynkach oraz coraz wyższymi kosztami transportu wzrost cen sprzętu wydaje się w kolejnych miesiącach nieunikniony - stwierdził.
Problemy z łańcuchem dostaw wciąż dają się we znaki sprzedawcom. Kamil Skoneczny, ekspert ds. logistyki, specjalizujący się w transporcie z Chin, w rozmowie z Gazeta.pl potwierdza, że problemy mogą mieć przede wszystkim mniejsi gracze. - Kiedy stawki za transport kontenerów z Chin poleciały w kosmos, oni czekali, bo uwierzyli, że zaraz sytuacja się uspokoi - wyjaśniał w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim. Drożejący transport i brak kontenerów morskich sprawia, że towar dociera do celu z nawet kilkumiesięcznym opóźnieniem.