Walka z wiatrakami. Zasada 10H zmarnowała nam kilka lat

Zmarnowane pół roku - na tyle można oceniać skutki politycznych zawirowań w rządzie, przez które temat nowelizacji tzw. ustawy odległościowej wytracił impet. Perspektywa luki wykonawczej w lądowej energetyce wiatrowej rysuje się coraz wyraźniej. Ten dołek budowniczowie wiatraków będą musieli jakoś zasypać.
Zobacz wideo Woźny: Są dni, gdy wiatraki potrafią zaspokajać 35-40% potrzeb systemu energetycznego w Polsce

W opinii zwolenników energetyki wiatrowej to nawet nie zmarnowane pół roku, tylko ponad pięć lat, bo tyle obowiązuje już ta ustawa. Zgodnie z jej zapisami nie można stawiać wiatraków w odległości mniejszej niż 10-krotność wysokości elektrowni w maksymalnym wzniesieniu łopaty wirnika (tzw. zasada 10H) od budynków mieszkalnych. Polskie przepisy pod tym względem przebijają tylko niektóre niemieckie landy oraz austriackie kraje związkowe. 

Ustawa odległościowa spowodowała zahamowanie rozwoju nowych projektów farm wiatrowych, a ponieważ prawo działa w obie strony, to zablokowała też budownictwo mieszkaniowe na dużym obszarze Polski. Pisaliśmy o tym na łamach portalu WysokieNapiecie.pl w połowie minionego roku.

Po kilku latach zastoju sektor energetyki wiatrowej odżył dzięki aukcjom OZE. Wówczas farmy, które przed 2016 r. uzyskały pozwolenia na budowę, mogły przystąpić do aukcji i zyskać wsparcie. Brakuje jednak nowych projektów, co widać po aukcjach przeprowadzanych przez Urząd Regulacji Energetyki w 2021 r., które zostały już zdominowane przez fotowoltaikę. Dopóki zasada 10H nie zostanie poluzowana, to deweloperzy nie będą w stanie przygotować nowej puli inwestycji.

Polityczny poślizg

Gdy w maju 2020 r. opublikowano projekt nowelizacji ustawy, to odżyły nadzieje, że antywiatrakowykowy kurs Zjednoczonej Prawicy ostatecznie ulegnie zmianie pod naporem wyzwań związanych z transformacją energetyczną. W nowelizacji założono kluczową zmianę, że bezwzględna, minimalna odległość pomiędzy wiatrakiem a zabudowaniami będzie wynosić 500 m.

W ocenie skutków regulacji wskazano, że nowelizacja będzie skutkować budową w latach 2023-2032 od 6 GW (scenariusz konserwatywny) do 10 GW (scenariusz rozwojowy) nowych mocy. W zależności od scenariusza ma to się przełożyć na roczny poziom łącznego zatrudnienia w całym łańcuchu dostaw i prac związanych z budową i utrzymaniem elektrowni wiatrowych wynoszący od blisko 12 tys. do prawie 23 tys. pracowników.

Branża OZE miała nadzieje, że znowelizowane przepisy wejdą w życie do końca 2021 r. Temat nie miał jednak politycznego szczęścia, bo narastający spór w pomiędzy środowiskiem ministra rozwoju Jarosława Gowina a PiS sprawił, że w sierpniu 2021 r. najpierw z resortem pożegnała się wiceminister Anna Kornecka, która patronowała nowelizacji, a niedługo po niej stanowisko stracił sam Gowin.

Kiedy ustawa ostatecznie ruszyła? Czy to koniec walki z wiatrakami? Czy energetyka wiatrowa jest obecnie najtańszym źródłem energii w Polsce? Co może ją zastąpić? Jak wykorzystać potencjał? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.

Artykuł pochodzi z serwisu WysokieNapiecie.pl.

Więcej o: