Coraz więcej państw na świecie interesuje się wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy. Rząd Belgii w październiku zeszłego roku rozpoczął konsultacje społeczne w tej sprawie, a we wtorek zatwierdził reformę rynku pracy.
Pracownicy uzyskają prawo do czterodniowego tygodnia pracy bez utraty wynagrodzenia. Zdaniem władz pozwoli to zwiększyć elastyczność i produktywność, a także zmniejszyć stres i ryzyko wypalenia zawodowego.
Jednak jest pewien haczyk - osoby zatrudnione na pełny etat nadal mają pracować 38-40 godzin tygodniowo. Dzięki reformie pracownicy będą mogli zwrócić się do pracodawców o wolne w piątek, lecz w takiej sytuacji będą musieli pracować do 10 godzin w pozostałych dniach. Reforma wprowadza również prawo do odłączenia się od pracy poza godzinami pracy - dotyczy to firm zatrudniających ponad 20 pracowników.
Czterodniowy tydzień pracy został wprowadzony tymczasowo - na pół roku. Po tym okresie pracodawca ma sprawdzić, czy system jest efektywny, po czym albo go przedłuży, albo powróci do pięciodniowego tygodnia pracy.
Więcej informacji o czterodniowym tygodniu pracy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jeszcze niedawno eksperymenty ze skróconym czasem pracy były domeną prywatnych firm. Wyniki testów japońskiego oddziału Microsoftu były pozytywne i firma mówiła nawet o 40 proc. wzroście wydajności. Testy przeprowadzały też m.in. firmy Buffer czy Axios.
W Polsce taki eksperyment przeprowadzono w zeszłym roku w wyniku pandemii, bo skrócenie czasu pracy i obcięcie wypłaty do 80 proc., były warunkiem otrzymania rządowego wsparcia. Rządy państw jednak coraz chętniej świadomie sprawdzają skuteczność tego rozwiązania. Ostatnio dobrze rokujące wyniki przyniosło badanie przeprowadzone na Islandii. Udział w eksperymencie wzięło 2,5 tys. pracowników. Na większą skalę, na poziomie ogólnokrajowym, to rozwiązanie planuje sprawdzić Hiszpania. Iñigo Errejón, szef partii Más País proponuje, aby rząd wspierał finansowo firmy, które zgodziłyby się wziąć udział w badaniu.