Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Anna Moskwa od wielu dni powtarzają ten sam refren. Zimą węgla ma nie zabraknąć, ceny da się ustabilizować, a wszystkiemu winni są pośrednicy! To świadoma taktyka, która ma za zadanie opanować narastającą panikę wśród konsumentów i wyborców oraz skierować ostrze krytyki właśnie w podmioty zajmujące się dystrybucją węgla. Już dziś wiadomo, że ta operacja będzie wymagała zgrania kilku procesów naraz, a mityczna ustawa nie sprawi, że rynek sam zacznie regulować ceny tak, jak życzy sobie tego prezes, premier i ministrowie.
Z naszych informacji wynika, że trwają intensywne prace nad stworzeniem własnej sieci dystrybucji węgla, kontrolowanej przez spółki Skarbu Państwa. W skrócie można to porównać na przykład do rynku paliw, gdzie Orlen i Lotos mają własną sieć stacji benzynowych. Spółki węglowe takiej infrastruktury nie mają i to właśnie ma się zmienić. Ministerstwa Klimatu i Aktywów Państwowych pracują nad rozwiązaniem, które ma sprawić, że węgiel będzie trafiał na rynek przez sieć, co najmniej stu składów spod szyldu Polskiej Grupy Górniczej.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Każdy sprzedawca, który będzie prowadził taki punkt, ma mieć z góry narzucaną maksymalną marżę nakładaną na produkt. Co ciekawe, w tych składach ma być sprzedawany nie tylko węgiel z polskich kopalń, bo tego jest za mało, ale także węgiel, który płynie do nas statkami np. z Kolumbii, USA, Australii, czy Indonezji.
W ten sposób rząd chce przejąć kontrolę nad rozdrobnionym rynkiem pośredników i sprzedawców surowca. Czy to się uda? Będzie to bardzo trudne, bo czasu na przeprowadzenie takiej operacji jest bardzo mało. Sieć miałaby wystartować już w sierpniu.
Drugim punktem planu ma być system dopłat właśnie dla pośredników, który miałby wyrównywać różnice pomiędzy ceną rynkową a ceną dla klienta końcowego. Rząd chce, żeby odbiorca indywidualny mógł kupić tonę surowca za maksymalnie 800-1000 złotych i najprawdopodobniej taka ma być cena gwarantowana.
Wiadomo jednak już dziś, że węgiel sprowadzany do Polski np. z Kolumbii będzie znacznie droższy. Dlatego różnicę mają wyrównać dopłaty rządowe i rekompensata różnicy najprawdopodobniej właśnie dla pośredników. Założenia projektu wymagają zgrania ze sobą wielu ryzykownych punktów i już dziś widać, że ten plan może się po prostu nie udać. Założenia ustawy mamy poznać prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
Tona węgla kosztuje ponad dwie minimalne emerytury. Ale surowca i tak brakuje
Nawet 3000 zł - tyle trzeba dziś zapłacić za tonę węgla w Polsce u pośredników. Oczywiście jeśli jest dostępny. Tańszy węgiel można znaleźć w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej - tam za tonę należy zapłacić ok. 1000 zł, jednak PGG wprowadził limity w zakupie "czarnego złota", a od początku czerwca "półki sklepowe" są zaopatrywane w surowiec już tylko dwa razy w tygodniu.
Niestety zakup węgla w PGG graniczy z cudem - w jednej chwili e-sklep oblega kilkadziesiąt tysięcy Polaków, którzy już dziś chcą się przygotować do kolejnego sezonu grzewczego. W efekcie surowiec ten w bardzo krótkim czasie staje się niedostępny, a strona internetowa się zawiesza.
Tymczasem związkowcy z "Sierpnia 80" w liście wysłanym 20 maja do premiera Mateusza Morawieckiego ostrzegali przed nadchodzącym "kataklizmem", który - ich zdaniem - nadejdzie tej jesieni. "Szpitale, przedszkola, rolnicy, odbiorcy indywidualni zostaną bez węgla. A szczęśliwcy, którzy go kupią, zapłacą za niego 5 tys. zł lub więcej za tonę" - czytamy.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina